"...bo wiedziałam,
że najpierw trzeba stracić wszystko czego się kiedykolwiek pragnęła,
aby dowiedzieć się czym jest prawdziwa wolność."
Lana Del Ray - Ride
___________________________________________________________________________________
- Pamiętaj o mnie we Francji
– szepnęła Hermiona do tulącego ją rudzielca.
- Jasne – zapewnił muskając
jej usta szybko.
Przez ostatni tydzień
spędzili ze sobą większość czasu. Wspominali czasy nauki, a Ron opowiadał o
swoim pierwszym meczu, który sędziował, o związku z Pansy Parkinson, z którą
rozstał się tuż po zaręczynach i o tym jak tęsknił za byłą Gryfonką.
Ona zaś wsłuchiwała się w
jego opowieści zapominając przy tym o blondynie, który przez cały czas
odwiedzin Weasleya bywał u Potterów codziennie. Chęć Hermiony by poznać wersje
Dracona zmalała do niewielkich wymiarów.
Nie obchodziło ją co było kiedyś skoro i tak nie będzie mogła tego sobie
przypomnieć czy poczuć coś do byłego Ślizgona tylko dlatego, że dawno temu coś
ich łączyło. W tym momencie interesował ją tylko Ron.
- Wyśle wam bilety na finał –
obiecał Rudy, po czym rzucił proszek Fiuu, który wcześniej trzymał w dłoni w
ogień, a następnie wypowiedział głośno „Stadion, Paryż”.
- Pójdę się pakować –
oznajmiła panna Granger kiedy jej przyjaciel zniknął w płomieniach.
- Jak to? – zdziwiła się Gin,
która energicznie bujała Jamesa na rękach. – Myślałam, że zostaniesz jeszcze
przynajmniej tydzień…
- Nie mogę u was siedzieć do
końca życia, mam swoje mieszkanie i chciałabym je w końcu zobaczyć – posłała
swojej przyjaciółce delikatny uśmiech.
- No dobrze – zgodziła się
rudowłosa. – Ale jak tylko będziesz potrzebowała pomocy to dzwoń lub wysyłaj
sowy.
- Dobrze Ginny – zgodziła
się. – To idę się pakować – dodała po chwili ciszy i skierowała swoje kroki do
korytarza prowadzącego do schodów.
- Zawiozę cię – zaproponował
Draco do jej pleców na co tylko pokiwała głową nie odwracając się.
Ich relacje były bardzo dziwne, zauważyli to obje. Można
powiedzieć, że ich topór wojenny został zakopany, lecz była Gryfonka nie czuła
nic do mężczyzny. Choć gdy z nim rozmawiała nie czuła nienawiści, a nawet
musiała przyznać, że był świetnym rozmówcą. Jednak nie mogła przełamać muru,
którego sama stworzyła. On zaś kochał Hermione. Tak. To już postanowione,
zależało mu na niej. Przez pierwsze dni, które spędziła w domu Harry’ego i
Ginny nie był tego pewny, ale gdy zobaczył ją zasypiającą na torsie rudego
kumpla i to jak Ron głaskał jej lśniące brązowe włosy pluł sobie w brodę.
Wiedział, że gdyby nie jego pieprzona duma i miłość do rodziców to on teraz
miał jej usta jak i serce na wyłączność. W tym wypadku pozostawały mu dwa
wyjścia: odzyskać pannę Granger, co było bardzo trudne, bo jej zachowanie nie
wskazywało na to, że uda mu się ją poderwać jak pierwszą lepszą dziewczynę z
klubu, lub nacieszenie się ją przez tą ostatnią spędzoną podróż samochodem do
jej domu i opuszczenie jej życia na zawsze – ten plan był jeszcze trudniejszy
od drugiego.
Gdy kobieta weszła go pokoju
wyciągnęła różdżkę, a ta sprawiła, że rzeczy należące do Hermiony mimowolnie
spakowały się do – powiększonej również za pomocą czarów – torby szatynki. Ona
w tym czasie ścieliła łóżko. Po tej
czynności założyła na najmniejszy palec prawej ręki złoty pierścionek z sześcioma
kamyczkami. Przez chwile wpatrywała się szlachetne ozdoby obrączki zmieniające
kolor.
Jej obserwacje zostały
przerwane gdy zza okna usłyszała duże krople wody odbijające się od rynny.
Chwyciła za rączkę bagażu i zeszła na dół.
- Gotowa – krzyknęła gdy
znajdowała się już w holu.
- Idę – odpowiedział Draco,
który w tym czasie rozmawiał z Harrym o finale ligi w quidditchu.
Po krótkiej chwili zjawił się
w pomieszczeniu gdzie Hermiona opatulała się chustką w szaro-czarną kratę. Nie
długo potem przyszła też Ginevra i Harry z Jamesem na rękach.
- Odwiedź nas niedługo i
pamiętaj, że jesteśmy zawsze do twojej dyspozycji – powiedziała ruda
przytulając czule przyjaciółkę.
- Tak wiem – uśmiechnęła się
i odwzajemniła uścisk.
- My też cię nie długo
odwiedzimy – dodał Wybraniec również żegnając się z Mioną mocnym przytuleniem.
- Liczę na to – ucałowała
policzek bruneta, a następnie zwróciła się do potomka Potterów. – Pilnuj ich
szkrabie – powiedziała słodko składając pocałunek na malutkim nosku Pottera
Junior.
- Dobra choć nie mam dużo
czasu – pospieszył ją blondyn, który ledwo powstrzymał się by po okazie
czułości Hermiony sam jej nie wziąć w ramiona.
- Już – powiedziała jakby z
irytacją. – To cześć.
Po tych słowach opuściła dom
Potterów i skierowała się do czarnego Volvo arystokraty.
- Mam nadzieje, że się nie
pogryzą – zażartowała Rudowłosa spoglądając na odjeżdżający wóz.
- Chyba nie jest już tak źle
– odpowiedział brunet i całą trójką skierowali się do kuchni. – Przez cały
tydzień nie doszło do rękoczynów… No może raz kiedy rzuciła w niego Prorokiem
Codziennym, no ale to było całkiem zabawne.
Ruda na wspomnienie wtorkowej
gry w czarodziejskiego pokera, w której to Draco ewidentnie podglądał jej karty
(tak samo jak w sobotę) i kantował uśmiechnęła się.
- No tak. Sądzisz, że się
zaprzyjaźnią? – zapytała po chwili.
- Chciałbym. Ale Draco chyba
pragnie czegoś więcej… - w tym miejscu przeklął się samego w duchu.
- Co takiego? – Gin
zmarszczyła brwi spoglądając z zaciekawieniem na męża.
- Ym… Nic – wybąkał Harry.
- Smok się zakochał? –
zapytała otwierając szeroko brązowe oczy. – W Hermionie?
- Co? Nie… - zaśmiał się
nerwowo. – Jestem głodny, jest obiad?
- Miałeś zrobić dzisiaj
kaczkę – przypomniała partnerowi. – I nie zmieniaj tematu tylko mów – nakazała
z wyraźnym uradowaniem.
- Oj Ginny, przecież to ich
sprawy. Nie powinniśmy się wtrącać – wymigiwał się brunet.
- Ale ja nie zamierzam się
mieszać. Chcę tylko wiedzieć – odpowiedziała półprawdą.
- Chyba tak – przyznał cicho
Harry. – Ale Miona raczej woli Rona.
- Nie sądzę żeby mój brat był
dla niej dobrą partią. Chcę szczęścia ich obojga i wiem, że lecą ku sobie, ale
mam złe przeczucia… Przecież pamiętasz co było z Pansy.
- To, że wtedy miał chwile
słabości nie oznacza, że nadal tak jest. Z resztą nie wiem co o tym sądzić. On
i Draco są dla mnie bliscy, zresztą tak samo jak Hermiona i naprawdę nie wiem,
który byłby lepszy.
- Mimo całej miłości do
mojego brata sądzę, że nie jest wart Miony. Po tym jak wyjechał do Francji
zrobił się dziwny. Chyba woda sodowa uderzyła mu do głowy – powiedziała dość
smętnie odbierając synka od byłego Gryfona.
- Mi się wydaje, że po prostu
zaczął żyć – odpowiedział błyskotliwie przyciągając za pomocą czarów składniki
do przyrządzenia obiadu.
- Czy życiem nazywasz jego
ciągłe skandale z kasynem, panienkami i alkoholem w roli głównej? Jeśli tak to
wole żebyś był martwy – zażartowała ponuro zaczynając karmić Jamesa.
- Zdarzyło mu się przesadzić.
Ale pamiętaj, że Prorok lubi trochę podkolorować fakty – przypomniał jej.
- No ale co do jego
romansowania podczas związku z Pansy jestem pewna. Przecież sama do nas
przyjechała. Przez dwa dni musiałam ją pocieszać.
- I przez tą Ślizgonkę masz
zamiar odwrócić się od swojego brata? – mężczyzna popatrzyła prosto w oczy
ukochanej.
- Mówiłam ci, że go kocham,
ale to nie oznacza, że będę go pchała do związku z Herm, bo wiem, że to źle się
skończy – opowiedziała i urwała
spojrzenie, by poprawić głowę syna.
- Ale przyznaj, że Draco też
nie jest dobrym kandydatem.
Miał takie samo zdanie o nim
jak Gin o Ronie, lubił go, ale wiedział, że związek między nim, a Hermioną nie
był by dobrym pomysłem.
- Czemu? Ja bym powiedziała,
że prędzej on niż Ron. Co prawda z szkole był upierdliwy i dobrze pamiętam kim
kiedyś był, ale pamiętaj też, że to on wyciągnął do ciebie rękę i, że udało mu
się wrócić na dobrą stronę. Popełniał błędy ale umiał wyciągać z nich nauczki.
- Nie mogę uwierzyć, że moja
żona woli Niesamowicie Skoczną Fretkę Dracona Malfoy’a od własnego brata –
uśmiechnął się łobuzersko.
- Przymknij się Harry i gotuj
ten obiad – wskazała na drewnianą deskę, na której to Harry kroił jabłka do
kaczki.
- Jak chcesz to mogę
wyczarować…
- Nie. Chcę żeby magia w domu
była bardziej ograniczona – przerwała mu. – Zachowujmy się jak nowocześniejsi
czarodzieje i używajmy czasem rąk.
- Skoro taka twoja wola –
powiedział teatralnie znów krojąc owoce.
- Sądzę, że Hermiona sama powinna podjąć
decyzje – powiedziała po chwili ciszy.
- O czym my w ogóle
rozmawiamy? Przecież nic się nawet nie zapowiada żeby Draco ruszył dupę i
zrobił jakiś konkretny krok, a Ron wyjechał do Francji i nie szybko wróci. Nim
się obejrzysz wszystko wróci do normy tak jak było przed napadem.
- Masz racje – przyznała –
Właśnie, wiadomo kto to zrobił?
- Nadal nic. Prosiłem Cho żeby informowała mnie o
wszystkim co się dzieje w sprawie – powiedział rzeczowo – Ale jak na razie
odkryto tylko, że zrobili to Śmierciożercy i, że niedługo będą chcieli
przesłuchać Mione.
- Poprosiłeś Cho? – zapytała
stanowczym tonem.
- Z całej moje wypowiedzi
usłyszałaś tylko to? – zapytał lekko zirytowany .– Nie zaczynaj znowu, proszę
cię. Poprosiłem ją, bo ma bliski kontakt ze sprawą, w końcu jest Aurorem. Poza
tym jako jedyna by mi coś powiedziała, bo reszta stanowczo by odmówiła – wyprzedził
jej kolejne pytanie.
- Jasne – burknęła. – Kiedy
dokładniej chcą przesłuchać Hermione?
- Nie wiem, pewnie w
najbliższym czasie. Nie ma co czekać. Niedługo Finał Ligi, a po ulicach chodzą
Śmierciożercy i napadają na czarodziei.
- Mam nadzieje, że go złapią
– powiedziała z troską Ginny patrząc się w okno naprzeciwko.
- Ich złapią – poprawił ją.
*W tym samym czasie*
Jechali przez zakorkowany
Londyn tak jak do domu Potterów. Tak samo jak w tedy Draco nie wiedział jak
zacząć rozmowę, a Hermiona nie miała ochoty w ogóle jej rozpoczynać.
Arystokrata co jakiś czas
zerkał na kobietę i na jej prawą dłoń, którą zdobił prezent od niego. Choć
wiedział, że ona nie pamięta świąt, w których to go dostała, to gdzieś w głębi
duszy okłamywał siebie, że nie założyła go przez przypadek.
Gdy panna Granger zauważyła
jego wzrok na jej kończynach zapytała:
- Co?
- Nic – przeniósł swój wzrok
na przednią szybę. – Ładny pierścionek.
- Dziękuje – odpowiedziała
lekko się rumieniąc. Najdyskretniej jak potrafiła schowała dłoń w rękaw.
- Przecież ci go nie zabiorę.
Kto daje i podbiera ten się… coś tam, coś tam – uśmiechnął się przyjaźnie.
- Kto daje i odbiera ten się
w piekle poniewiera – poprawiła go lekko rozbawiona jego próbą powiedzenia
mugolskiego przysłowia. – Ty mi go dałeś? – Zapytała na co pokiwał głową.
- Na Boże Narodzenie po
zakończeniu siódmej klasy.
Po tych słowach ciekawość kobiety
znów się odrodziła.
- Czyżby? – zapytała
ironicznie.
- Ty mi dałaś spinki do
garnituru. Chyba jedyne, które założyłem z dwa razy i nie zabrał mi ich Diabeł
– powiedział uśmiechając się na obrazek w głowie podarunku byłej Gryfonki.
Hermiona zdjęła ostrożnie
pierścionek jakby się bała, że zaraz roztrzaska się na milion kawałeczków i
żadne zaklęcie go nie naprawi.
- Co miało znaczyć Zawsze będziesz we mnie? – zapytała
czytając malutkie literki po zewnętrznej stronie biżuterii.
Tak więc opowiedział jej o
tym jak pokłócili się w dzień przed wyjazdem z Hogwartu, jak przyjechał do niej
do domu, o tym, że całe wakacje spędziła przy jego boku, oraz jak przez cztery
miesiące ich relacje utrzymywały się jedynie na listach. Najdłuższą częścią
jednak jego historii był wieczór Bożonarodzeniowy, w którym to podarował jej
pierścionek.
- … Więc wyczarowując ten
napis miałem na myśli to, że przez ten okres czasu nigdy nie opuściłaś mojego
serca – skończył swoje opowiadanie z lekkim uśmiechem.
Hermiona przez monolog
Malfoy’a wiele pytań nasuwało jej się myśl. Jak zginęli jego rodzice? Była
nauczycielką w Hogwardzie? Mimo chęci nie przerwała Draconowi. A gdy skończył
do wielu innych pytań doszło jeszcze jedno. Czy teraz też jest w jego sercu? Nie
zdołała jednak wypowiedzieć go na głos.
- I teraz nadal w nim jesteś
– powiedział z tym samym uśmiechem za nim ona pokonała gulę w swoim gardle.
Czując, że rumieni się na
wyznanie blondyna odwróciła głowę w stronę okna przyglądając się widokowi po
lewej stronie. Mruknęła pod nosem
krótkie „Aha”.
W końcu ulica, którą jechali
rozluźniła się na tyle by spokojnie jeździć nie zatrzymując się co parę sekund.
Jechali w milczeniu co Hermionie było na rękę, bo nie wiedziała jak się
zachować.
- Zatrzymaj się! – krzyknęła,
gdy w polu widzenia zauważyła kremowy domek z zieloną dachówką na końcu ulicy.
Mężczyzna błyskawicznie
zareagował i wykonał polecenie. Zatrzymał się z piskiem opon około pięć jardów
od kremowego domu.
- Co się stało? – odwrócił
się do Hermiony patrząc w jej przestraszoną twarz.
- Cz-czy ja odnalazłam
rodziców? – zapytała drżącym głosem, a blondyn dopiero teraz zwrócił uwagę na
dawną posiadłość państwa Granger.
- Tak, sześć lat temu –
przyznał starając się by głos miał opanowany.
- Chodźmy ich odwiedzić! –
ucieszyła się panna Granger, a jej oczach zabłysły ogniki radości.
- Dobrze – zgodził się ponuro
Malfoy ruszając.
- Co robisz? – spytała
zadziwiona była Gryfonka spoglądając ze zmarszczonymi brwiami na arystokratę.
- To nie tu – wyjaśnił.
Jechali jeszcze jakieś
piętnaście minut w całkowitej ciszy. Kobietę przechodziły ciarki gdy pomyślała
o ponownym spotkaniu rodzicieli. Mężczyzna zaś układał w głowie plan, ale z
marnymi skutkami.
Zajechali na nieduży parking
cmentarny. W tym momencie szatynkę przeszedł dreszcz. Rozejrzała się do o koła
jak małe dziecko szukające prezentów na Boże Narodzenie, których nie ma pod
choinką.
- Co to ma znaczyć? –
zapytała dziwnym tonem.
- Chodź – odpowiedział
poważnie, po czym wysiadł i błyskawicznie otworzył drzwi kobiety.
- N-nie – jęknęła zatrzymując
się przed bramą cmentarza, a w jej oczach błąkały się łzy.
- Chodź – powtórzył takim
samym tonem chwytając ją delikatnie za rękę.
Szli powoli przez wiele
grobów czarodziejów różnego pochodzenia. Hermiona drżała na całym ciele, a
jedyną siłą prowadzącą ją dalej była ręka Dracona. Miała w głowie dziwną myśl, ale za każdym
razem ją od siebie odganiała. Nie chciała o tym myśleć.
W końcu doszli. W centralnej
części cmentarza znajdował się średniej wielkości kamienny grób z dwoma
świeczkami unoszącymi się nad nagrobkiem i duża, śliczna, biała
chryzantema leżąca środku grobu.
Gdy Hermiona przeczytała
nazwisko osób spoczywających pod grobem zakręciło jej się w głowie, a krew w
żyłach stała się gęsta niczym budyń.
- N-nie, n-nie – powtarzała,
a z oczu poleciały pierwsze łzy. Zaczęła wycofywać się jakby chciała uciec
przed wiadomością, że jej rodzice nie żyją.
- Uspokój się – szepnął Draco
nadal trzymając ją za rękę.
- Przecież tak nie może być –
szepnęła mrużąc oczy z których leciały łzy już wyznaczoną drogą po policzkach.
– To nie jest śmieszne M-Malfoy – chciała to krzyknąć ale wyszedł z tego szept
nadziei.
- Ja… wiem Hermiono – szepną
przyciągając do siebie dziewczynę. Otulił ją swoimi ramionami niczym szmacianą
lalkę.
W innej sytuacji unosił by
się na ziemią, że udało mu się ją dotknąć bez dostania w twarz, ale nie teraz.
W tym momencie nie robił tego dla siebie, a dla niej. Wiedział, że potrzebuje
wsparcia.
Stali tak przez długi czas.
Ona opierała twarz o jego ramie szlochając i wylewając potok łez. A Draco
podtrzymywał kobietę, bo był pewny, że gdy ją puści ona runie na ziemie.
_____________________________________________________________________________________________________________
Co prawda nie do końca taki był plan tego opowiadania, ale z efektu jestem w miarę zadowolona.
Druga część do piątku ;)
Kocham to twoje opowiadanie! Tak mnie wciągnęło, a ty przerywasz w takich momentach, no...
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, piszesz jedno z najlepszych Dramione jakie na chwilę obecną czytam i nie mogę doczekać się kolejnej części. Błagam nie karz czekać długo! Pozdrawiam i życzę weny.
dramione-something-real.blogspot.com
No moja wspaniała Beta wstawiła rozdział! :D wreszcieeee :D
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny ;) czekałam i się opłacało :P
Oj, jak dobrze że Ron wyjechał! Mam nadzieje, że już nie wróci ;)
smutna końcówka :c
szybko dodawaj nowy ;p
Pozdrawiam M.
Hej!
OdpowiedzUsuńNominowałyśmy Twojego bloga do Libster Award :)
Więcej informacji na: http://mag-hogwarckie-zycie.blogspot.com/p/libster-award.html
Dzięki wielki :)
Usuńświetne opowiadanie ;]
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;]
Ciekawe jak dalej potoczą się ich losy ;]
~Anka
<33333333333
OdpowiedzUsuńSto razy lepszy od poprzedniego, choc mialam nadzieje na jakas historie, ale...
Bardzo fajnie, troche smutno na koncu i w ogule, ale i tak <333
Bardzo oryginalne opowiadanie :) Będę zaglądać częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~Monika
Dopiero dziś znalazłam twojego bloga i już się w nim zakochałam! <3 Harry jako wesołek fajnie wyszedł, Ron, że niby stary Malfoy ( bawi sie kobietami, imprezuje i lekko zadziera nosa) też super :)) Czekam z niecierpliwością na następny !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
DawnoZapomniana
No witam :)
OdpowiedzUsuńpomysł na opowiadanie o Dramione, musze przyznac, całkiem spoko :P Ten wypadek i ogolnie historie z przeszlosci sa dosc ciekawe. Ogólnie pisanie idzie Ci coraz lepiej, ale nadal robisz dużo błędów, gubisz słowa. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już niedługo.
Pozdrawiam.
5do pi?a teraz jest 2014 :/ dopiero odkryłąm blog a tu dupa :( ni ma :(
OdpowiedzUsuńcóż rozdział bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : http://ghost-of-you-xx.blogspot.com
Będzie kontynuacja tego opowiadania???
OdpowiedzUsuń