niedziela, 27 kwietnia 2014

Oblicze nienawiści - miłość

Cześć!
Dawno tu nie zaglądałam i pewnie jeszcze długo bym tego nie zrobiła gdyby nie powód dla którego piszę tą notkę.
Moja bardzo dobra kumpela zaczyna tworzyć na blogspocie i prosiła mnie o pomoc w znalezieniu czytelniczek. Tak więc prezentuje tym, którzy jeszcze tu wchodzą link do jej bloga (również Dramione) może on zastąpi wam mój :) 
 
 http://dramione-oblicze-nienawisci.blogspot.com


piątek, 21 czerwca 2013

Zawieszenie

Tak więc nastał ten dzień, którego tak bardzo się obawiałam. Zawieszam bloga, nie z przyczyny weny itp. lecz z własnej głupoty. Nie wiem co minie podkusiło do prowadzenia dwóch blogów na raz...
W każdym razie nie usuwam bloga, ani nie zostawiam go zawieszonego na stałe, bo mam zamiar prowadzić to opowiadanie, ale to już po zakończeniu Nie wszystko jest takie jakie się wydaje.

Mam nadzieje, że mimo tego wytrwacie rozłąkę :) 

wtorek, 4 czerwca 2013

Libster Award

„Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego Blogera w ramach uznania za „Dobrze Wykonaną Robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów, informujesz ich o tym  i zadajesz 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Ciebie nominował!”

Za nominacje dziękuje kochanym M.A.G ;) 

ODPOWIEDZI NA PYTANIA:

1. Które postacie z Twojego bloga lubisz najbardziej, pomijając głównych bohaterów? 
W moim opowiadaniu jak na razie jest mało postaci, ale bardzo lubię mojego Harry'ego. Postanowiłam mu nadać tytuł śmieszka tego opowiadania. :)

2. Jaki film jest twoim ulubionym? 

Jest ich bardzo wiele. Od "To tylko seks", w którym występuje mój ulubiony aktor Justin Timberlake (<3) do "Now is good". Oczywiście nie byłabym sobą nie wymieniając tu serii Harry'ego Pottera (najbardziej "Czara ognia" i "Książę Półkrwi"). Jednak ten "NAJ, NAJ" to "Nietykalni". 

3. Z czego masz najgorszą i najlepszą ocenę na koniec roku? 

Najgorszą z rosyjskiego (2/3), a najlepszą z wf (6), jednak najbardziej dumna jestem z matmy (5). 

4. Jak ma na imię Twój najlepszy przyjaciel/przyjaciółka? 

Wiktoria <3 

5. Z jaką sławą chciałbyś spędzić dzień i co byście robili? 

Tu znów mam problem z wyborem. Ale chyba tak najbardziej to z Tomem Feltonem i Taylor Swift. Z chęcią bym z nimi pośpiewała i coś ugotowała. ;D

6. Czym kierujesz się w życiu i kto jest Twoim przykładem? 

Beyonce - po obejrzeniu filmu "Life is but a dream" uznałam, że nie tylko ma piękną urodę i świetny głos, ale też jest miłą i bardzo mądrą osobą. 

7. Jak spędzasz tegoroczne wakacje? 

Najpierw kolonia, potem na zmianę spotkania z przyjaciółkami i jeżdżenie do siostry ciotecznej. 

8. Jaką piosenkę ostatnią odsłuchałeś? 


9. Jakie masz hobby? 

Piłka ręczna, taniec. 

10. Kto według Ciebie jest najprzystojniejszym mężczyzną na świecie? 

Byłabym nudna gdybym powiedziała, że Justin Timberlake, czy Tom Felton... Więc powiem, że Paul Weasley jest świetny. 

11. Kto lub co był dla Ciebie inspiracją do stworzenia bloga? 

Wiktoria <3 

NOMINUJĘ: 


PYTANIA:

1. Co Cię skłoniło do pisania bloga? 
2. Czy ktoś z Twojego bliskiego otoczenia go czyta? (rodzina, znajomi)
3. Skąd czerpiesz pomysły na opowiadanie? 
4. Książka jaką ostatnio czytałaś? 
5. Kiedy masz największą wenę? 
6. Najważniejsza osoba? 
7. Ulubiona postać z ulubionego filmu/książki? 
8. Motto życiowe? 
9. Jakich ludzi nie lubisz? 
10. Ciekawostka o Tobie? 
11. Czy masz jakieś nietypowe lęki lub fobie? 





Rozdział 6 cz. I

"...bo wiedziałam,
 że  najpierw trzeba stracić wszystko czego się kiedykolwiek pragnęła,
aby dowiedzieć się czym jest prawdziwa wolność."
Lana Del Ray - Ride

___________________________________________________________________________________

  - Pamiętaj o mnie we Francji – szepnęła Hermiona do tulącego ją rudzielca.
- Jasne – zapewnił muskając jej usta szybko.
Przez ostatni tydzień spędzili ze sobą większość czasu. Wspominali czasy nauki, a Ron opowiadał o swoim pierwszym meczu, który sędziował, o związku z Pansy Parkinson, z którą rozstał się tuż po zaręczynach i o tym jak tęsknił za byłą Gryfonką.
Ona zaś wsłuchiwała się w jego opowieści zapominając przy tym o blondynie, który przez cały czas odwiedzin Weasleya bywał u Potterów codziennie. Chęć Hermiony by poznać wersje Dracona zmalała do niewielkich wymiarów.  Nie obchodziło ją co było kiedyś skoro i tak nie będzie mogła tego sobie przypomnieć czy poczuć coś do byłego Ślizgona tylko dlatego, że dawno temu coś ich łączyło. W tym momencie interesował ją tylko Ron.
- Wyśle wam bilety na finał – obiecał Rudy, po czym rzucił proszek Fiuu, który wcześniej trzymał w dłoni w ogień, a następnie wypowiedział głośno „Stadion, Paryż”.
- Pójdę się pakować – oznajmiła panna Granger kiedy jej przyjaciel zniknął w płomieniach.
- Jak to? – zdziwiła się Gin, która energicznie bujała Jamesa na rękach. – Myślałam, że zostaniesz jeszcze przynajmniej tydzień…
- Nie mogę u was siedzieć do końca życia, mam swoje mieszkanie i chciałabym je w końcu zobaczyć – posłała swojej przyjaciółce delikatny uśmiech.
- No dobrze – zgodziła się rudowłosa. – Ale jak tylko będziesz potrzebowała pomocy to dzwoń lub wysyłaj sowy.
- Dobrze Ginny – zgodziła się. – To idę się pakować – dodała po chwili ciszy i skierowała swoje kroki do korytarza prowadzącego do schodów.
- Zawiozę cię – zaproponował Draco do jej pleców na co tylko pokiwała głową nie odwracając się.
Ich relacje były  bardzo dziwne, zauważyli to obje. Można powiedzieć, że ich topór wojenny został zakopany, lecz była Gryfonka nie czuła nic do mężczyzny. Choć gdy z nim rozmawiała nie czuła nienawiści, a nawet musiała przyznać, że był świetnym rozmówcą. Jednak nie mogła przełamać muru, którego sama stworzyła. On zaś kochał Hermione. Tak. To już postanowione, zależało mu na niej. Przez pierwsze dni, które spędziła w domu Harry’ego i Ginny nie był tego pewny, ale gdy zobaczył ją zasypiającą na torsie rudego kumpla i to jak Ron głaskał jej lśniące brązowe włosy pluł sobie w brodę. Wiedział, że gdyby nie jego pieprzona duma i miłość do rodziców to on teraz miał jej usta jak i serce na wyłączność. W tym wypadku pozostawały mu dwa wyjścia: odzyskać pannę Granger, co było bardzo trudne, bo jej zachowanie nie wskazywało na to, że uda mu się ją poderwać jak pierwszą lepszą dziewczynę z klubu, lub nacieszenie się ją przez tą ostatnią spędzoną podróż samochodem do jej domu i opuszczenie jej życia na zawsze – ten plan był jeszcze trudniejszy od drugiego.
Gdy kobieta weszła go pokoju wyciągnęła różdżkę, a ta sprawiła, że rzeczy należące do Hermiony mimowolnie spakowały się do – powiększonej również za pomocą czarów – torby szatynki. Ona w tym czasie ścieliła łóżko.  Po tej czynności założyła na najmniejszy palec prawej ręki złoty pierścionek z sześcioma kamyczkami. Przez chwile wpatrywała się szlachetne ozdoby obrączki zmieniające kolor.
Jej obserwacje zostały przerwane gdy zza okna usłyszała duże krople wody odbijające się od rynny. Chwyciła za rączkę bagażu i zeszła na dół.
- Gotowa – krzyknęła gdy znajdowała się już w holu.
- Idę – odpowiedział Draco, który w tym czasie rozmawiał z Harrym o finale ligi w quidditchu.
Po krótkiej chwili zjawił się w pomieszczeniu gdzie Hermiona opatulała się chustką w szaro-czarną kratę. Nie długo potem przyszła też Ginevra i Harry z Jamesem na rękach.
- Odwiedź nas niedługo i pamiętaj, że jesteśmy zawsze do twojej dyspozycji – powiedziała ruda przytulając czule przyjaciółkę.
- Tak wiem – uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk.
- My też cię nie długo odwiedzimy – dodał Wybraniec również żegnając się z Mioną mocnym przytuleniem.
- Liczę na to – ucałowała policzek bruneta, a następnie zwróciła się do potomka Potterów. – Pilnuj ich szkrabie – powiedziała słodko składając pocałunek na malutkim nosku Pottera Junior.
- Dobra choć nie mam dużo czasu – pospieszył ją blondyn, który ledwo powstrzymał się by po okazie czułości Hermiony sam jej nie wziąć w ramiona.
- Już – powiedziała jakby z irytacją. – To cześć.
Po tych słowach opuściła dom Potterów i skierowała się do czarnego Volvo arystokraty. 
- Mam nadzieje, że się nie pogryzą – zażartowała Rudowłosa spoglądając na odjeżdżający wóz.
- Chyba nie jest już tak źle – odpowiedział brunet i całą trójką skierowali się do kuchni. – Przez cały tydzień nie doszło do rękoczynów… No może raz kiedy rzuciła w niego Prorokiem Codziennym, no ale to było całkiem zabawne.
Ruda na wspomnienie wtorkowej gry w czarodziejskiego pokera, w której to Draco ewidentnie podglądał jej karty (tak samo jak w sobotę) i kantował uśmiechnęła się.
- No tak. Sądzisz, że się zaprzyjaźnią? – zapytała po chwili.
- Chciałbym. Ale Draco chyba pragnie czegoś więcej… - w tym miejscu przeklął się samego w duchu.
- Co takiego? – Gin zmarszczyła brwi spoglądając z zaciekawieniem na męża.
- Ym… Nic – wybąkał Harry.
- Smok się zakochał? – zapytała otwierając szeroko brązowe oczy. – W Hermionie?
- Co? Nie… - zaśmiał się nerwowo. – Jestem głodny, jest obiad?
- Miałeś zrobić dzisiaj kaczkę – przypomniała partnerowi. – I nie zmieniaj tematu tylko mów – nakazała z wyraźnym uradowaniem.
- Oj Ginny, przecież to ich sprawy. Nie powinniśmy się wtrącać – wymigiwał się brunet.
- Ale ja nie zamierzam się mieszać. Chcę tylko wiedzieć – odpowiedziała półprawdą.
- Chyba tak – przyznał cicho Harry. – Ale Miona raczej woli Rona.
- Nie sądzę żeby mój brat był dla niej dobrą partią. Chcę szczęścia ich obojga i wiem, że lecą ku sobie, ale mam złe przeczucia… Przecież pamiętasz co było z Pansy.
- To, że wtedy miał chwile słabości nie oznacza, że nadal tak jest. Z resztą nie wiem co o tym sądzić. On i Draco są dla mnie bliscy, zresztą tak samo jak Hermiona i naprawdę nie wiem, który byłby lepszy.
- Mimo całej miłości do mojego brata sądzę, że nie jest wart Miony. Po tym jak wyjechał do Francji zrobił się dziwny. Chyba woda sodowa uderzyła mu do głowy – powiedziała dość smętnie odbierając synka od byłego Gryfona.
- Mi się wydaje, że po prostu zaczął żyć – odpowiedział błyskotliwie przyciągając za pomocą czarów składniki do przyrządzenia obiadu.
- Czy życiem nazywasz jego ciągłe skandale z kasynem, panienkami i alkoholem w roli głównej? Jeśli tak to wole żebyś był martwy – zażartowała ponuro zaczynając karmić Jamesa.
- Zdarzyło mu się przesadzić. Ale pamiętaj, że Prorok lubi trochę podkolorować fakty – przypomniał jej.
- No ale co do jego romansowania podczas związku z Pansy jestem pewna. Przecież sama do nas przyjechała. Przez dwa dni musiałam ją pocieszać.
- I przez tą Ślizgonkę masz zamiar odwrócić się od swojego brata? – mężczyzna popatrzyła prosto w oczy ukochanej.
- Mówiłam ci, że go kocham, ale to nie oznacza, że będę go pchała do związku z Herm, bo wiem, że to źle się skończy – opowiedziała  i urwała spojrzenie, by poprawić głowę syna.
- Ale przyznaj, że Draco też nie jest dobrym kandydatem.
Miał takie samo zdanie o nim jak Gin o Ronie, lubił go, ale wiedział, że związek między nim, a Hermioną nie był by dobrym pomysłem.
- Czemu? Ja bym powiedziała, że prędzej on niż Ron. Co prawda z szkole był upierdliwy i dobrze pamiętam kim kiedyś był, ale pamiętaj też, że to on wyciągnął do ciebie rękę i, że udało mu się wrócić na dobrą stronę. Popełniał błędy ale umiał wyciągać z nich nauczki.
- Nie mogę uwierzyć, że moja żona woli Niesamowicie Skoczną Fretkę Dracona Malfoy’a od własnego brata – uśmiechnął się łobuzersko.
- Przymknij się Harry i gotuj ten obiad – wskazała na drewnianą deskę, na której to Harry kroił jabłka do kaczki. 
- Jak chcesz to mogę wyczarować…
- Nie. Chcę żeby magia w domu była bardziej ograniczona – przerwała mu. – Zachowujmy się jak nowocześniejsi czarodzieje i używajmy czasem rąk.
- Skoro taka twoja wola – powiedział teatralnie znów krojąc owoce.
-  Sądzę, że Hermiona sama powinna podjąć decyzje – powiedziała po chwili ciszy.
- O czym my w ogóle rozmawiamy? Przecież nic się nawet nie zapowiada żeby Draco ruszył dupę i zrobił jakiś konkretny krok, a Ron wyjechał do Francji i nie szybko wróci. Nim się obejrzysz wszystko wróci do normy tak jak było przed napadem.
- Masz racje – przyznała – Właśnie, wiadomo kto to zrobił?
- Nadal nic.  Prosiłem Cho żeby informowała mnie o wszystkim co się dzieje w sprawie – powiedział rzeczowo – Ale jak na razie odkryto tylko, że zrobili to Śmierciożercy i, że niedługo będą chcieli przesłuchać Mione.
- Poprosiłeś Cho? – zapytała stanowczym tonem.
- Z całej moje wypowiedzi usłyszałaś tylko to? – zapytał lekko zirytowany .– Nie zaczynaj znowu, proszę cię. Poprosiłem ją, bo ma bliski kontakt ze sprawą, w końcu jest Aurorem. Poza tym jako jedyna by mi coś powiedziała, bo reszta stanowczo by odmówiła – wyprzedził jej kolejne pytanie.
- Jasne – burknęła. – Kiedy dokładniej chcą przesłuchać Hermione?
- Nie wiem, pewnie w najbliższym czasie. Nie ma co czekać. Niedługo Finał Ligi, a po ulicach chodzą Śmierciożercy i napadają na czarodziei.
- Mam nadzieje, że go złapią – powiedziała z troską Ginny patrząc się w okno naprzeciwko.
- Ich złapią – poprawił ją.

*W tym samym czasie*
Jechali przez zakorkowany Londyn tak jak do domu Potterów. Tak samo jak w tedy Draco nie wiedział jak zacząć rozmowę, a Hermiona nie miała ochoty w ogóle jej rozpoczynać.
Arystokrata co jakiś czas zerkał na kobietę i na jej prawą dłoń, którą zdobił prezent od niego. Choć wiedział, że ona nie pamięta świąt, w których to go dostała, to gdzieś w głębi duszy okłamywał siebie, że nie założyła go przez przypadek.
Gdy panna Granger zauważyła jego wzrok na jej kończynach zapytała:
- Co?
- Nic – przeniósł swój wzrok na przednią szybę. – Ładny pierścionek.
- Dziękuje – odpowiedziała lekko się rumieniąc. Najdyskretniej jak potrafiła schowała dłoń w rękaw.
- Przecież ci go nie zabiorę. Kto daje i podbiera ten się… coś tam, coś tam – uśmiechnął się przyjaźnie.
- Kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera – poprawiła go lekko rozbawiona jego próbą powiedzenia mugolskiego przysłowia. – Ty mi go dałeś? – Zapytała na co pokiwał głową.
- Na Boże Narodzenie po zakończeniu siódmej klasy.
Po tych słowach ciekawość kobiety znów się odrodziła.
- Czyżby? – zapytała ironicznie.
- Ty mi dałaś spinki do garnituru. Chyba jedyne, które założyłem z dwa razy i nie zabrał mi ich Diabeł – powiedział uśmiechając się na obrazek w głowie podarunku byłej Gryfonki.
Hermiona zdjęła ostrożnie pierścionek jakby się bała, że zaraz roztrzaska się na milion kawałeczków i żadne zaklęcie go nie naprawi.
- Co miało znaczyć Zawsze będziesz we mnie? – zapytała czytając malutkie literki po zewnętrznej stronie biżuterii.
Tak więc opowiedział jej o tym jak pokłócili się w dzień przed wyjazdem z Hogwartu, jak przyjechał do niej do domu, o tym, że całe wakacje spędziła przy jego boku, oraz jak przez cztery miesiące ich relacje utrzymywały się jedynie na listach. Najdłuższą częścią jednak jego historii był wieczór Bożonarodzeniowy, w którym to podarował jej pierścionek.
- … Więc wyczarowując ten napis miałem na myśli to, że przez ten okres czasu nigdy nie opuściłaś mojego serca – skończył swoje opowiadanie z lekkim uśmiechem.
Hermiona przez monolog Malfoy’a wiele pytań nasuwało jej się myśl. Jak zginęli jego rodzice? Była nauczycielką w Hogwardzie? Mimo chęci nie przerwała Draconowi. A gdy skończył do wielu innych pytań doszło jeszcze jedno. Czy teraz też jest w jego sercu? Nie zdołała jednak wypowiedzieć go na głos.
- I teraz nadal w nim jesteś – powiedział z tym samym uśmiechem za nim ona pokonała gulę w swoim gardle.
Czując, że rumieni się na wyznanie blondyna odwróciła głowę w stronę okna przyglądając się widokowi po lewej stronie.   Mruknęła pod nosem krótkie „Aha”.
W końcu ulica, którą jechali rozluźniła się na tyle by spokojnie jeździć nie zatrzymując się co parę sekund. Jechali w milczeniu co Hermionie było na rękę, bo nie wiedziała jak się zachować.
- Zatrzymaj się! – krzyknęła, gdy w polu widzenia zauważyła kremowy domek z zieloną dachówką na końcu ulicy.
Mężczyzna błyskawicznie zareagował i wykonał polecenie. Zatrzymał się z piskiem opon około pięć jardów od kremowego domu.
- Co się stało? – odwrócił się do Hermiony patrząc w jej przestraszoną twarz.
- Cz-czy ja odnalazłam rodziców? – zapytała drżącym głosem, a blondyn dopiero teraz zwrócił uwagę na dawną posiadłość państwa Granger.
- Tak, sześć lat temu – przyznał starając się by głos miał opanowany.
- Chodźmy ich odwiedzić! – ucieszyła się panna Granger, a jej oczach zabłysły ogniki radości.
- Dobrze – zgodził się ponuro Malfoy ruszając.
- Co robisz? – spytała zadziwiona była Gryfonka spoglądając ze zmarszczonymi brwiami na arystokratę.
- To nie tu – wyjaśnił.
Jechali jeszcze jakieś piętnaście minut w całkowitej ciszy. Kobietę przechodziły ciarki gdy pomyślała o ponownym spotkaniu rodzicieli. Mężczyzna zaś układał w głowie plan, ale z marnymi skutkami.
Zajechali na nieduży parking cmentarny. W tym momencie szatynkę przeszedł dreszcz. Rozejrzała się do o koła jak małe dziecko szukające prezentów na Boże Narodzenie, których nie ma pod choinką.
- Co to ma znaczyć? – zapytała dziwnym tonem.
- Chodź – odpowiedział poważnie, po czym wysiadł i błyskawicznie otworzył drzwi kobiety.
- N-nie – jęknęła zatrzymując się przed bramą cmentarza, a w jej oczach błąkały się łzy.
- Chodź – powtórzył takim samym tonem chwytając ją delikatnie za rękę.
Szli powoli przez wiele grobów czarodziejów różnego pochodzenia. Hermiona drżała na całym ciele, a jedyną siłą prowadzącą ją dalej była ręka Dracona.  Miała w głowie dziwną myśl, ale za każdym razem ją od siebie odganiała. Nie chciała o tym myśleć.
W końcu doszli. W centralnej części cmentarza znajdował się średniej wielkości kamienny grób z dwoma świeczkami unoszącymi się nad nagrobkiem i duża, śliczna, biała chryzantema  leżąca środku grobu.
Gdy Hermiona przeczytała nazwisko osób spoczywających pod grobem zakręciło jej się w głowie, a krew w żyłach stała się gęsta niczym budyń.
- N-nie, n-nie – powtarzała, a z oczu poleciały pierwsze łzy. Zaczęła wycofywać się jakby chciała uciec przed wiadomością, że jej rodzice nie żyją.
- Uspokój się – szepnął Draco nadal trzymając ją za rękę.
- Przecież tak nie może być – szepnęła mrużąc oczy z których leciały łzy już wyznaczoną drogą po policzkach. – To nie jest śmieszne M-Malfoy – chciała to krzyknąć ale wyszedł z tego szept nadziei.
- Ja… wiem Hermiono – szepną przyciągając do siebie dziewczynę. Otulił ją swoimi ramionami niczym szmacianą lalkę.
W innej sytuacji unosił by się na ziemią, że udało mu się ją dotknąć bez dostania w twarz, ale nie teraz. W tym momencie nie robił tego dla siebie, a dla niej. Wiedział, że potrzebuje wsparcia.
Stali tak przez długi czas. Ona opierała twarz o jego ramie szlochając i wylewając potok łez. A Draco podtrzymywał kobietę, bo był pewny, że gdy ją puści ona runie na ziemie.

_____________________________________________________________________________________________________________

Co prawda nie do końca taki był plan tego opowiadania, ale z efektu jestem w miarę zadowolona.
Druga część do piątku ;)

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 5



Drogo  sprzedaje świat prezenty rzekome.

_____________________________________________________________________________

Hermiona obudziła się tuż przed południem co ją samą zdziwiło, bo nigdy nie należała do śpiochów. Zauważyła również, że znajduje się w łóżku otulona puszystą kołdrą, a na sobie miała luźny, kremowy T-shirt, w którym na pewno wczoraj nie chodziła.
Zeszła powoli po schodach na dół rozglądając się do o koła. Nie zauważyła żadnego mieszkańca domu więc poszła do salonu. Tam chrapało dwóch mężczyzn.
- Harry! Spóźnisz się do pracy! – próbowała obudzić przyjaciela – jednak bez skutku. Wybełkotał coś przez sen, a słowa te nie miały większego sensu.
- Harry! Wstawaj! – szturchnęła przyjaciela.
- Ciii… Bo wypłoszysz Lunaballe. – mruknął Ron przez sen.
- Ty też wstawaj! – podeszła do rudzielca dzieląc go poduszką po głowie.
Do drzwi rozległ się dzwonek, przez który dziewczyna podskoczyła ze zdziwienia.
- No i wypłoszyłaś. Teraz sama mi wyhoduj miotłę. – burknął Weasley.
Dziewczyna cicho zachichotała po czy skierowała się do drzwi.
- Obiad gotowy? – rzucił na przywitanie mężczyzna posyłając Hermionie promienno-kpiący uśmiech.
Dopiero po chwili zauważył, że kobieta jest w samym T-shirt’cię i szopą na głowie. Poszerzył uśmiech na ten widok.
- Nie sądzę, żeby Ron umiał gotować przez sen. – dziewczyna odwzajemniła uśmiech, nie zaważając na to, że jeszcze dwa dni temu  uważała Dracona za wroga numer jeden.
- A moje naleśniki?
- Trucizna jeszcze się gotuje. – odpowiedziała na złośliwy uśmiech Malfoy’a ironią.
- Wpuścisz mnie czy będziemy tu tak stać? – zapytał po krótkiej chwili.
- To nie jest mój dom, nie ja decyduję kto tu wchodzi.
- To mnie przepuść.
- Nie mam pewności czy Potterowie wyrażają zgodę na twoje odwiedziny. – zakpiła.
- Przecież oni mnie kochają! Na pewno się uradują gdy mnie zobaczą. – i nie czekając na odpowiedź panny Granger. Złapał ją w pasie i podniósł zamieniając przy tym swoje położenie o 180 stopni. Puścił dziewczynę i powędrował do kuchni.
Hermiona lekko się zarumieniła i dopiero po około pół minucie również stawiła się w kuchni.
- Nie powinniście być w pracy? – zapytała.
- Dzisiaj jest niedziela. – spojrzał na nią z politowaniem. – Rób naleśniki jestem głodny. – usiadł na jednym z krzesełek koło wyspy.
-Masz zamiar siedzieć tutaj z nami przez cały dzień? – zapytała wyciągając z lodówki tekturowe opakowanie z jajkami i mleko.
- Przeszkadza ci to? – spojrzał na drzwi lodówki zasłaniające jej postać.
- Trochę. – odparła gdy zatrzasnęła je. – Idę się przebrać, a ty obudź te dzieci z salonu.
- Jak dla mnie możesz tak zostać. – zadrwił, na co spojrzała na niego z politowaniem. Jednak rumieniec wkradł się na policzki dziewczyny. – Dobra idę już po nich. – powiedział po nieudanej próbie zabicia go wzrokiem.
Wstał i poczłapał niechętnie do dużego pokoju skąd  słychać było donośne chrapanie. W tym czasie dziewczyna była już w swoim pokoju gdzie ubierała białą bluzkę z rękawami ¾ i kieszonką na lewej piersi, oraz obcisłe granatowe dżinsy. Włosy związała gumką w koński ogon, który bardzo różnił się objętością niż ten, który nosiła sprzed ośmiu lat.
Dziwiło ją zachowanie Dracona, wydawał się zupełnie inną osobą niż w szkole. Był sympatyczny, towarzyski  i nie wytykał jej statusu krwi – czym była najbardziej zadziwiona. Wydawało się, że mogła by go polubić, gdyby to tylko nie był Malfoy.
Zeszła energicznie po schodach, a w uszach aż huczała cisza. Rozejrzała się tak jak ponad półgodziny temu po przedpokoju. Gdy tam nie spotkała żadnej żywej duszy weszła do jadalni. Przeszła wzrokiem po kremowo-bordowym pokoju, w którym również nie zauważyła nikogo.
Przez jej ciało przeszedł głęboki dreszcz, po czym wydała z siebie krzyk przerażenia.
- Malfoy ty głupi karaluchu! – warknęła odwracając się do napastnika, którego palce wbijały się w jej brzuch od tyłu.
Ku zaskoczeniu dziewczyny żartownisiem, który próbował ją łaskotać nie był blondyn, a rudzielec, z iskierkami rozbawienia w oczach.
- Już nikogo więcej nie widzisz po za nim?! – oburzył się teatralnie.
- Co? – spłonęła rumieńcem. – Nie! Po prostu myślałam, że tylko on jest na tyle zdziecinniały, żeby robić sobie takie żarciki. – wytłumaczyła się dodając złośliwy uśmieszek.
- Uważasz, że jestem zdziecinniały? – pokazał na siebie by pokazać swoje „zdziwienie”. – To wyobraź sobie, że dwójka tamtych poważnych ludzi, teraz kąpie się w basenie.
- Co?! – wytrzeszczyła oczy. – Masz racje wszyscy jesteście dziecinni! – warknęła, po czym skierowała swoje kroki do salonu, gdzie znajdowało się wyjście na taras.
Gdy weszła na podwórko przeleciał ją dreszcz, który był spowodowany zimnym powietrzem.
- Czy wyście zgłupieli?! – krzyknęła na Harry’ego i Dracona podtapiających się w średniej wielkości basenie. – Przecież mamy marzec!
Na groźny ton Hermiony mężczyźni zakończyli swoją wojnę, lecz nadal chichotali i co jakiś czas pluskali się wodą.
- Wybacz, ale tylko takim sposobem można go obudzić. – Draco starał się być poważny, ale roześmiane oczy zdradzały jego rozbawienie sytuacją.
- Takie to śmieszne?! – syknęła. -  Zobaczymy czy będzie tak zabawnie jak dopadnie was mugolska grypa!
- Oj Herm nie przesadzaj. Draco jest specjalistą w eliksirach! Raz, dwa nam ugotuje jakiś eliksir. – odparł Harry cały w skowronkach, a ból głowy jaki miał gdy blondyn deportował go do basenu miną wraz z innymi objawami kacu.
- Wywarzy matołku! – poprawił go arystokrata, po czym zaatakował go kolejną porcją wody.
- Czyżby? – popatrzyła wymownie na Smoka, przypominając sobie z opowieści, że to ona dawała mu korki z tego przedmiotu.  Splotła ręce na piersiach. – Rozumiem, że zdałeś Owutemy na samych Wybitnych?
- Wiesz… dużo wkuwałem przed egzaminami… - przeciągał sylaby. Nie chciał by Harry dowiedział się o ich historii.
Wybraniec spojrzał na parę i zmarszczył brwi, nie wiedząc o co chodzi. Miona patrzyła na Dracona z miną pewną siebie i jakby miała na niego jakiegoś haka. On za to spoglądał na nią przepraszająco jakby chciał ją błagać, żeby zmieniła temat. Szatyn już chciał coś powiedzieć, jednak do akcji wkroczył Ron.
- A nie mówiłem! Ale przeszkolę! – zadrwił podchodząc do kobiety z sokiem dyniowym w lewej dłoni i tostem w prawej.
- Nie pij z butelki. – syknęła wyrywając mu kartonik z piciem, który kierował już do ust.
Dwójka w basenie uśmiechnęła się złośliwie do rudzielca, powstrzymując napad śmiechu.
- Ronaldzie ale ty jesteś nie wychowany! Jak małe dziecko! – zakpił Harry.
- Choć Miona od tych pajaców. – powiedział z wyższością Weasley. Chciał wskoczyć do basenu z kumplami jednak wiedział, że gdy pokaże większą klasę, może dostać coś o wiele fajniejszego niż wygłupy z tą dwójką.
Malfoy od razu wyczuł Weasleya, ale nie zamierzał pokazać, że mu bardziej zależy – w końcu to on! Musi zostawić choć cząstki godności na potem.
- Idź mi obiad rób! – zawołał do pleców oddalających się ludzi, po czym na nowo podtopił Pottera.
Kiedy byli już na tyle zmachani, że zawarli rozejm oparli się o brzeg basenu.
- Chyba powoli zaczyna wracać do zdrowia. –zaczął szatyn.
- Raczej tak. Ale jeszcze wiele wstrząsów przed nią. No wiesz w końcu w te osiem lat stało się dużo. – powiedział spokojnie blondyn.
- Racja. Zaczekajmy póki sama się nas zapyta. – rozkazał sucho, a blondyn milczał co oznaczało zgodę. – A ty? Jak się trzymasz? – zapytał naglę.
- Skąd te pytanie? – Draco zmarszczył brwi. Dobrze wiedział o co chodzi, ale wolał grać na czas.
- Nie małpuj.
- Jest okej. – odpowiedział patrząc na drzwi tarasu. – Najważniejsze, że nie rzuca we mnie nożami. – zakpił sucho.
- No, no, widzę, że coraz częściej używasz mugolskich zwrotów. – spojrzał na przyjaciela ze złośliwym uśmieszkiem.
- W sumie nie mają oni tak źle. – przyznał. – Te samochody lub telefony. To nie takie głupie wynalazki. – zrobił minę pt. „Dobra robota!”.
- I kobiety też są fajne… - powiedział znacząco Harry, powracając do wcześniejszego tematu.
-  Nie sądzę, żeby mnie chciała. – odparł z goryczą.
- Chcieć to móc.
- Ale ona nie chce kretynie. – tym razem pokręcił głową czym chciał powiedzieć „Otaczają mnie debile”.
- No ale nie wieżę, żebyś ty, wielki Draco Malfoy nie umiał poderwać czarownicy mugolskiego pochodzenia. – zadrwił Harry.
Gdyby nie fakt, że mówił o swojej przyjaciółce najprawdopodobniej użył by określenia „szlama”.
- Już raz to zrobiłem. – mruknął do siebie blondyn, tak by Potter go nie usłyszał. – Sądzisz, że będzie chciała wrócić do siebie?
- Może. – powiedział. – Ale nasz dom zawsze stoi dla niej otworem... w sumie dla ciebie też. – uśmiechnął się znacząco.
- Wiesz, że nie potrzebuje twojego zaproszenia. – wykrzywił usta w kpiący uśmiech.
- Dzieci obiad!!! – drzwi balkonu otworzyły się, a zza nich wychylił się temat ich rozmowy.
- Idziemy pani profesor! – odkrzyknął Harry, po czy wyszedł z basenu. W jego ślady poszedł były Ślizgon.

*W tym samym czasie*
- W piątek wracasz do Francji? – Hermiona zapytała mężczyznę, który szukał zawzięcie składników do swojego dania po całej kuchni.
- Tak, za dwa miesiące przecież finał ligi! – ekscytował się.
- Będziesz sędziował na finale? – Hermiona nigdy nie przepadała za quidditchem w porównaniu do jej przyjaciół. Jednak cieszyła się z kariery jednego z nich.
- Tak, dostałem kontrakt.
- Czemu wcześniej nie mówiłeś?
- Bo nie byłem pewny czy w ogóle on się odbędzie.   – przyznał. – Dopiero wczoraj wieczorem jak siedziałaś na górze, dostałem sowę z potwierdzeniem.
- Czemu nie byłeś pewny czy się odbędzie? – spojrzała na niego mieszając ciasto.
- Em, były małe komplikacje ze Śmierciożercami. – powiedział cicho lekko się rumieniąc. – Ale już wszystko zostało wyjaśnione. – uśmiechnął się blado.
- Śmierciożercami? – powtórzyła, a po jej karku przeszło mrowienie. Dyskretnie wymacała skórę na grzbiecie. Prawie od razu wyczuła coś na nim.
Już chciała zapytać się rudego czy coś ją tam ugryzło. Ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu, a dodatkowo rozpuściła włosy, by jeszcze bardziej zasłonić tajemnicze wypuklenie. Po chwili ból ustał, więc zapytała:
- Jakie komplikacje?
- Zamieszki na trybunach. – opowiedział rzeczowo. – Ale jak mówiłem wszystko jest już w porządku i odbędą się jak co roku 2 maja.
- To w rocznicę bitwy. – zauważyła.
- No tak. – odpowiedział jak najszybciej przejść na inny – ciekawszy – temat. – Długo będziesz tu mieszkała?
- Sama nie wiem. Pewnie za jakiś tydzień, dwa, będę się już pakowała. Nie chcę być uciążliwa dla Harry’ego i Ginny. Przecież mają własne życie, no i Jamesa.
- Mi się wydaję, że działasz tu oczyszczająco. – powiedział gdy nareszcie zebrał wszystkie produkty. Zagotował wodę na makaron, po czym zaczął kroić pomidory. – Oboje skarżyli mi się w listach, że powoli ich to przerasta. A teraz… Harry cały czas się uśmiecha i na każdym kroku żartuję i robi z siebie idiotę, a Gin wygląda na o wiele mniej zmęczoną, niż na zdjęciach z Proroka Codziennego.
- Pochlebiasz mi. – uśmiechnęła się promiennie. – Ale jeśli chodzi o te żarciki to raczej przez Draco. Są tak samo równie cięci. – zauważyła. W sumie to spostrzegła, że to Wybraniec częściej się ze wszystkich nabija i rzuca ripostami na lewo i prawo.
- Się dobrali. – nie dowierzał. – Cholera. – zaklął pod nosem gdy z opuszka palca wskazującego wystrzeliła krew. – Zawsze mam problem z tym nożem. – rzucił przedmiot do zlewu.
Szatynka od razu odłożyła plastikową miskę z ciastem do naleśników i zaczęła otwierać szafki w poszukiwaniu apteczki.
- Jest. – mruknęła i ściągnęła nieduży, drewniany kuferek z półki nad zlewem.
Wysypała jego zawartość na blat w celu znalezieniu eliksiru leczącego, oraz bandażu.  Znalazła je błyskawicznie.
- Nie ruszaj się. – rozkazała troskliwym głosem przybliżając się do zaczerwienionego Rona.  – Nie będzie boleć. – zapewniła.
Widziała, że mężczyzna słabo znosił eliksiry i miał do nich uraz, po tym jak przez całe wakacje po wojnie je zażywał.
Popatrzył jej niepewnie w oczy ale pozwolił się opatrzyć. Nie zdążył z nią porozmawiać dłużej, a już mógł mieć „coś fajniejszego” o czym pomyślał przy basenie. Ta sytuacja bardzo mu pasowała. 
Gdy opatrunek był już gotowy znów zerknęła na jego twarz, która nie była już tak zdenerwowana. Panowała na niej pokój  i pewna satysfakcja.
Uśmiechnął się delikatnie, zbliżając swoje usta do jej warg. Musnął je delikatnie, ale po chwili pogłębił pocałunek. Nie sprzeciwiała się najprawdopodobniej z szoku, ale też nie mogła zaprzeczyć, że podobało jej się to. Po ciele przeszedł ją krótki, ale przyjemny dreszcz. Trochę trwało póki jej umysł wrócił do normalnej pracy.
Oderwała się od rudego delikatnie i uśmiechnęła się przyjaźnie by dać mu znać, że wszystko jest w porządku.
- Woda zaraz ci wyparuje. – zażartowała spoglądając na garnek z bulgoczącą się wodą.
- Racja. – odwzajemnił uśmiech, jednak w duchu był trochę zirytowany, że tak szybko się skończyło.

- Zawołam ich. – poinformowała go była Gryfonka, gdy wszystko było już gotowe.
- Spaghetti? – Draco podniósł brwi. – Tylko na to cię stać?
- Czekaj zapomniałem dodać parę gadżetów do twojej porcji. – odgryzł się.
- Co ci się stało? – zapytał go Harry gdy usiedli przy stole.
- Wypadek przy pracy. – odparł bez emocji.
- Nie sądzicie, że powinniśmy obudzić Ginny i Jamesa? – wtrąciła się Hermiona, za nim chwyciła widelec by skosztować posiłku.
- Niech się w końcu porządnie wyśpi. – odparł Ron. – Zostawiłem jej przecież trochę spaghetti.
- No ale dla Jamesa to chyba nie zdrowe. Dziwne, że się jeszcze nie obudził.
- Pójdę po niego. – zaproponował Draco, czym zadziwił kobietę, ale nie chciała tego okazywać.
Zrobił to głównie dlatego, że dławił się widokiem dumnego jak paw Weasley’a. Nie wiedział co się stało gdy zwierzał się z Potterem, ale nie podobały mu się rumieńce kobiety.
Wyszedł zgrabnie przez łuk prowadzący do korytarza, w którym znajdowały się schody prowadzące na pierwsze piętro. Przeszukał pokój małego, po czym skierował się do pokoju Hermiony, który tak bardzo go zachęcał do zwiedzania przez uchylone drzwi.
Gdy był tam wcześniejszego dnia od razu poczuł ciepło byłej Gryfonki. I ta woń cynamonu z lawendą… dziwił go fakt, że kobieta pachniała tym co jego nozdrza kochają najbardziej.
Wszedł cicho jakby bał się, że ktoś go nakryje. Z pomieszczenia bił porządek. Łóżko było już schludnie pościelone, a ich lampki wina pozostawione po nocnych zwierzeniach zniknęły z podłogi koło kanapy.
Przechodził po całym pokoju bez celu. Zaglądał do różnych szafek lecz większość była pustych. Gdy zauważył, że zachowuję się żałośnie zrezygnował ze szpiegostwa. Zamiast tego skierował się w stronę pułki nocnej, na której pobłyskiwał malutki przedmiot. Szybko go rozpoznał. Był to małego rozmiaru złoty pierścionek (ledwo co zmieścił by się na palec wskazujący, niejednej szczupłej dziesięciolatki) z sześcioma niewielkimi aleksandrytami pochodzącymi  z Sri Lancy. Po zewnętrznej stronie obręczy miał wygrawerowane „Zawsze będziesz we mnie”.

- Draco! – krzyknęła uradowana szatynka podbiegając do blondyna. – Jej! Te cztery miesiące były takie długie. – jęknęła przytulając Smoka.
Ten nie odpowiedział tylko mocniej się w nią wtulił, jakby się bał, że zaraz zniknie.
Czas po wakacjach był dla niego katorgą. Nie widział dziewczyny po rozpoczęciu szkoły, a jedyny kontakt  jaki ze sobą mieli utrzymywali przez listy.
W  jego oczach w ogóle się nie zmieniła. Brąz włosy puszyły się jak zwykle dodając jej uroku, oczy cały czas miała roześmiane z tańczącymi iskierkami. Figura dziewczyny też zbytnio się nie zmieniła – może jedynie stała się  bardziej kobieca. Jedyne czym się różniła Hermiona, którą pamiętał, a tą, którą miał przed swoimi oczami to strój. Miała na sobie zgniłozielony płaszcz z ciasno zawiązanym pasem. Spod okrycia było widać czarną spódnicę lekko przed kolano. Nogi okryte były rajstopami tego samego odcieniu co spódnica, a na stopach nosiła brązowe botki na niedużym koturnie.
Wyglądała jeszcze piękniej, a płatki śniegu spadające co chwile na twarz i włosy dodawały jej uroku.
Gdy w końcu odkleili się od siebie – a trwało to dość długo – mugole, przechodzący po stacji King Cross uśmiechali się do niech jak głupi do sera.
- Co u ciebie? – zapytał obejmując ją w pasie.
- W porządku, ale dość ciężko. Na święta muszę sprawdzić eseje z drugiego i czwartego roku. – westchnęła.
- Trzeba było dać dzieciakom odpocząć i nie zadawać im tyle. Tobie też byłoby to na rękę.
- Jasne, by potem wyrośli na pomywaczy w Trzech Miotłach! Nigdy. Jestem za nich odpowiedzialna.
- No tak zapomniałem. – uśmiechnął się złośliwie i jeszcze mocniej ścisnął.
- A u ciebie? Jak szkoła? – zapytała.
- Jest okej. Ale mamy ciężką harówę. Nie dość, że tyle wykładów to jeszcze zajęcia w terenie. Nie mieliśmy nawet czasu, żeby się spotkać.
- Dokładnie. Bardzo mi ciebie brakowało. – przyznała z troską. – No ale teraz mamy dla siebie czas aż do sylwestra! – na nowo się uśmiechnęła. – Gdzie teraz idziemy? – zapytała, gdy mijali kolejne uliczki oświetlone tylko dzięki światłu latarni.
- Do mnie. Eva ugotowała  kolacje za nim wyszła. – powiedział gdy mijali dość spory przysypany śniegiem budynek.
Dom Dracona przypominał wille. Hermiona odwiedzała już ją w czasie ferii letnich. Gdy to często spędzała czas ze Smokiem.
Gdy weszli do domu otuliła ich fala ciepła, Blondyn pomógł dziewczynie zdjąć płaszcz po czym sam ściągnął swój. Zaprowadził Hermione przed kominek na puszysty biały dywan, a sam poszedł po wino.
- Nikt więcej nie przyjdzie? – zapytała gdy chłopak podał jej lampkę z czerwoną cieczą.
- A kogo tu jeszcze chcesz? – zapytał z uśmiechem.
- Ginny, Harry, Ron, Blaise… Właśnie! Dawno nie widziałam Diabła… co z nim?
- Siedzi w swojej kancelarii. – odpowiedział rzeczowo. – No wiesz, zaangażował się to całkowicie. Zawsze lubił wtrącać się w sprawy innych. – ostatnie zdanie burknął. Czarnoskóry uwielbiał dawać mu wykłady na temat jego i Hermiony.
Rozmawiali o wszystkim co im przyszło na język zapominając o kolacji czekającej w lodówce . Wspominali czasy szkoły gdy to bardzo się nie lubili („Pamiętasz jak złamałaś mi nos! Do dzisiaj mam kompleksy, że jest krzywy… nie no żartuję, ja  i kompleksy?! Przecież jestem idealny…”), wszystkie historyjki, kiedy to prawie co nie wydało się, że są sobie bliscy („Pamiętasz jak musiałeś wcisnąć Goyle’owi pudding nasączony eliksirem Zapomnienia?”, „Ja mu nic nie wciskałem sam mi go zabrał”), oraz opowiadali o ostatnich czterech miesiącach przez, które to się nie widzieli. Hermiona mówiła  o tym jak ciężko ma nauczyciel w Hogwardzie. Ale dzieci lubią jej lekcje Obrony Przed Czarną Magią i że słyszała wiele pogłosek iż uczniowie uważają ją za najlepszą nauczycielkę. Za to Draco powiadał o Uniwersytecie Aurorów. Przez pierwszy miesiąc chodził z zakwasami na całym ciele, a fakt, że nie mógł wywarzyć sobie eliksiru na tę dolegliwość jeszcze bardziej go truła. Dopiero po trzech miesiącach przyswoił sobie tryb tych zajęć, a nawet je polubił („Wyrzeźbiłem sobie sześciopak. Pokazać?”).
Nie spostrzegli kiedy na zegarze w jadalni wybiła 2.00 robiąc przy tym wiele hałasu.
- A! Zapomniałabym. – dziewczyna energicznie wstała, na co Draco trochę spanikował, bo od razu pomyślał Eva’ie – młodej gosposi mugolskiego pochodzenia – która co niedziele przywoziła do willi swoją siostrzenice i czytała jej mugolską bajkę „Kopciuszek”.
- Czy ona się bawi w kopciuszka? – przemknęło mu przez myśl.
- Mam dla ciebie prezent! W końcu mamy dzisiaj gwiazdkę. – Mówiła gdy sięgnęła po różdżkę leżącą na stoliku, po czym mruknęła zaklęcie, a małe czarne pudełeczko wyskoczyło z jej torby.
- Chyba nie chcesz mi się oświadczyć? – zażartował na co mu posłała pełne politowania spojrzenie.
- To spinki do garnituru… na początku chciałam dać ci książkę…
- Dziękuje. – powiedział szybko, przerywając przy tym temat książek. Otworzył pudełko, a jego oczom ukazała się para zielonych spinek. – Zabini ciągle mi je podkrada. – uśmiechnął się i wstał.
Podszedł do komody po drugiej stronie bordowego pokoju. Z jednej z szuflad wyciągnął jeszcze mniejsze pudełeczko o kolorze granatu.
- Ja też mam coś dla ciebie. – uśmiechnął się delikatnie siadając z powrotem na dywanie. Otworzył prezent. – Wesołych świąt.
- Pytałeś się mnie czy chcę ci się oświadczyć, bo pomyślałeś, że cię wyprzedzę? – zapytała ironicznie.
- Jakbym chciał ci się oświadczyć to diament nie zmieścił by się w tym pudełku. – powiedział to złośliwie, aczkolwiek była to prawda.
Dziewczyna przejęła prezent zakładając od razu złoty pierścionek.
- Aleksandryty… sprytnie wymyśliłeś. – przyznała. – Slytherin i Gryffindor. – mruknęła przyglądając się kamyczkom na biżuterii, które zmieniały kolor z zielonego na szkarłatny w zależności od światła.

Mimowolnie uśmiechnął się na to wspomnienie. Ulżyło mu, że dziewczyna nadal ma przy sobie pierścionek od niego. Odłożył obrączkę i wyszedł na dalsze poszukiwania Jamesa z nową dawką dobrego humoru.



  Lunaballa - niezwykle nieśmiałe stworzenie, opuszcza swe nory tylko podczas pełni księżyca. Ma gładkie, bladoszare ciało, wyłupiaste okrągłe oczy na czubku głowy i cztery nogi o wielkich płaskich stopach. Podczas pełni lunaballe wykonują tylnymi nogami skomplikowane tańce. Podejrzewa się, że to jest to rodzaj zalotów. Obserwowanie ich tańca w pełni jest bardzo fascynującym przeżyciem, oraz bardzo opłacalnym. Gdyż jeśli zbierze się ich srebrzyste odchody i rozsypie na grządkach jak nawóz, to rośliny urosną szybko i będą mocne. Spotykane są na całym świecie (źródło Wikipedia).
Aleksandryt - minerał, kamień szlachetny, rzadka, przezroczysta odmiana chryzoberylu. W zależności od oświetlenia zmienia barwę: w świetle dziennym jest zielony, w sztucznym oświetleniu – czerwony (źródło Wikipedia). 

_____________________________________________________________________________

Problemy rozwiązane tak więc jest i rozdział ;)
W sumie jest dość nudny. Nie dzieje się w nim nic poza pocałunku Rona z Hermioną. Właśnie, pewnie znajdą się osoby, w których obudziłam tym faktem rządzę mordu... ale na swoje usprawiedliwienie zadam wam pytanie; Co jest lepszego od zakochanego Dracona? Odpowiedź jest prosta; Zakochany i zazdrosny Draco. :) 
Kolejny rozdział postaram się wstawić do piątku, bo znów mam małe zamieszanie prywatne. 
Ps. Czytelnicy mojego drugiego bloga, muszę przeprosić, ale jeszcze trochę poczekacie na rozdział ;(