wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 6 cz. I

"...bo wiedziałam,
 że  najpierw trzeba stracić wszystko czego się kiedykolwiek pragnęła,
aby dowiedzieć się czym jest prawdziwa wolność."
Lana Del Ray - Ride

___________________________________________________________________________________

  - Pamiętaj o mnie we Francji – szepnęła Hermiona do tulącego ją rudzielca.
- Jasne – zapewnił muskając jej usta szybko.
Przez ostatni tydzień spędzili ze sobą większość czasu. Wspominali czasy nauki, a Ron opowiadał o swoim pierwszym meczu, który sędziował, o związku z Pansy Parkinson, z którą rozstał się tuż po zaręczynach i o tym jak tęsknił za byłą Gryfonką.
Ona zaś wsłuchiwała się w jego opowieści zapominając przy tym o blondynie, który przez cały czas odwiedzin Weasleya bywał u Potterów codziennie. Chęć Hermiony by poznać wersje Dracona zmalała do niewielkich wymiarów.  Nie obchodziło ją co było kiedyś skoro i tak nie będzie mogła tego sobie przypomnieć czy poczuć coś do byłego Ślizgona tylko dlatego, że dawno temu coś ich łączyło. W tym momencie interesował ją tylko Ron.
- Wyśle wam bilety na finał – obiecał Rudy, po czym rzucił proszek Fiuu, który wcześniej trzymał w dłoni w ogień, a następnie wypowiedział głośno „Stadion, Paryż”.
- Pójdę się pakować – oznajmiła panna Granger kiedy jej przyjaciel zniknął w płomieniach.
- Jak to? – zdziwiła się Gin, która energicznie bujała Jamesa na rękach. – Myślałam, że zostaniesz jeszcze przynajmniej tydzień…
- Nie mogę u was siedzieć do końca życia, mam swoje mieszkanie i chciałabym je w końcu zobaczyć – posłała swojej przyjaciółce delikatny uśmiech.
- No dobrze – zgodziła się rudowłosa. – Ale jak tylko będziesz potrzebowała pomocy to dzwoń lub wysyłaj sowy.
- Dobrze Ginny – zgodziła się. – To idę się pakować – dodała po chwili ciszy i skierowała swoje kroki do korytarza prowadzącego do schodów.
- Zawiozę cię – zaproponował Draco do jej pleców na co tylko pokiwała głową nie odwracając się.
Ich relacje były  bardzo dziwne, zauważyli to obje. Można powiedzieć, że ich topór wojenny został zakopany, lecz była Gryfonka nie czuła nic do mężczyzny. Choć gdy z nim rozmawiała nie czuła nienawiści, a nawet musiała przyznać, że był świetnym rozmówcą. Jednak nie mogła przełamać muru, którego sama stworzyła. On zaś kochał Hermione. Tak. To już postanowione, zależało mu na niej. Przez pierwsze dni, które spędziła w domu Harry’ego i Ginny nie był tego pewny, ale gdy zobaczył ją zasypiającą na torsie rudego kumpla i to jak Ron głaskał jej lśniące brązowe włosy pluł sobie w brodę. Wiedział, że gdyby nie jego pieprzona duma i miłość do rodziców to on teraz miał jej usta jak i serce na wyłączność. W tym wypadku pozostawały mu dwa wyjścia: odzyskać pannę Granger, co było bardzo trudne, bo jej zachowanie nie wskazywało na to, że uda mu się ją poderwać jak pierwszą lepszą dziewczynę z klubu, lub nacieszenie się ją przez tą ostatnią spędzoną podróż samochodem do jej domu i opuszczenie jej życia na zawsze – ten plan był jeszcze trudniejszy od drugiego.
Gdy kobieta weszła go pokoju wyciągnęła różdżkę, a ta sprawiła, że rzeczy należące do Hermiony mimowolnie spakowały się do – powiększonej również za pomocą czarów – torby szatynki. Ona w tym czasie ścieliła łóżko.  Po tej czynności założyła na najmniejszy palec prawej ręki złoty pierścionek z sześcioma kamyczkami. Przez chwile wpatrywała się szlachetne ozdoby obrączki zmieniające kolor.
Jej obserwacje zostały przerwane gdy zza okna usłyszała duże krople wody odbijające się od rynny. Chwyciła za rączkę bagażu i zeszła na dół.
- Gotowa – krzyknęła gdy znajdowała się już w holu.
- Idę – odpowiedział Draco, który w tym czasie rozmawiał z Harrym o finale ligi w quidditchu.
Po krótkiej chwili zjawił się w pomieszczeniu gdzie Hermiona opatulała się chustką w szaro-czarną kratę. Nie długo potem przyszła też Ginevra i Harry z Jamesem na rękach.
- Odwiedź nas niedługo i pamiętaj, że jesteśmy zawsze do twojej dyspozycji – powiedziała ruda przytulając czule przyjaciółkę.
- Tak wiem – uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk.
- My też cię nie długo odwiedzimy – dodał Wybraniec również żegnając się z Mioną mocnym przytuleniem.
- Liczę na to – ucałowała policzek bruneta, a następnie zwróciła się do potomka Potterów. – Pilnuj ich szkrabie – powiedziała słodko składając pocałunek na malutkim nosku Pottera Junior.
- Dobra choć nie mam dużo czasu – pospieszył ją blondyn, który ledwo powstrzymał się by po okazie czułości Hermiony sam jej nie wziąć w ramiona.
- Już – powiedziała jakby z irytacją. – To cześć.
Po tych słowach opuściła dom Potterów i skierowała się do czarnego Volvo arystokraty. 
- Mam nadzieje, że się nie pogryzą – zażartowała Rudowłosa spoglądając na odjeżdżający wóz.
- Chyba nie jest już tak źle – odpowiedział brunet i całą trójką skierowali się do kuchni. – Przez cały tydzień nie doszło do rękoczynów… No może raz kiedy rzuciła w niego Prorokiem Codziennym, no ale to było całkiem zabawne.
Ruda na wspomnienie wtorkowej gry w czarodziejskiego pokera, w której to Draco ewidentnie podglądał jej karty (tak samo jak w sobotę) i kantował uśmiechnęła się.
- No tak. Sądzisz, że się zaprzyjaźnią? – zapytała po chwili.
- Chciałbym. Ale Draco chyba pragnie czegoś więcej… - w tym miejscu przeklął się samego w duchu.
- Co takiego? – Gin zmarszczyła brwi spoglądając z zaciekawieniem na męża.
- Ym… Nic – wybąkał Harry.
- Smok się zakochał? – zapytała otwierając szeroko brązowe oczy. – W Hermionie?
- Co? Nie… - zaśmiał się nerwowo. – Jestem głodny, jest obiad?
- Miałeś zrobić dzisiaj kaczkę – przypomniała partnerowi. – I nie zmieniaj tematu tylko mów – nakazała z wyraźnym uradowaniem.
- Oj Ginny, przecież to ich sprawy. Nie powinniśmy się wtrącać – wymigiwał się brunet.
- Ale ja nie zamierzam się mieszać. Chcę tylko wiedzieć – odpowiedziała półprawdą.
- Chyba tak – przyznał cicho Harry. – Ale Miona raczej woli Rona.
- Nie sądzę żeby mój brat był dla niej dobrą partią. Chcę szczęścia ich obojga i wiem, że lecą ku sobie, ale mam złe przeczucia… Przecież pamiętasz co było z Pansy.
- To, że wtedy miał chwile słabości nie oznacza, że nadal tak jest. Z resztą nie wiem co o tym sądzić. On i Draco są dla mnie bliscy, zresztą tak samo jak Hermiona i naprawdę nie wiem, który byłby lepszy.
- Mimo całej miłości do mojego brata sądzę, że nie jest wart Miony. Po tym jak wyjechał do Francji zrobił się dziwny. Chyba woda sodowa uderzyła mu do głowy – powiedziała dość smętnie odbierając synka od byłego Gryfona.
- Mi się wydaje, że po prostu zaczął żyć – odpowiedział błyskotliwie przyciągając za pomocą czarów składniki do przyrządzenia obiadu.
- Czy życiem nazywasz jego ciągłe skandale z kasynem, panienkami i alkoholem w roli głównej? Jeśli tak to wole żebyś był martwy – zażartowała ponuro zaczynając karmić Jamesa.
- Zdarzyło mu się przesadzić. Ale pamiętaj, że Prorok lubi trochę podkolorować fakty – przypomniał jej.
- No ale co do jego romansowania podczas związku z Pansy jestem pewna. Przecież sama do nas przyjechała. Przez dwa dni musiałam ją pocieszać.
- I przez tą Ślizgonkę masz zamiar odwrócić się od swojego brata? – mężczyzna popatrzyła prosto w oczy ukochanej.
- Mówiłam ci, że go kocham, ale to nie oznacza, że będę go pchała do związku z Herm, bo wiem, że to źle się skończy – opowiedziała  i urwała spojrzenie, by poprawić głowę syna.
- Ale przyznaj, że Draco też nie jest dobrym kandydatem.
Miał takie samo zdanie o nim jak Gin o Ronie, lubił go, ale wiedział, że związek między nim, a Hermioną nie był by dobrym pomysłem.
- Czemu? Ja bym powiedziała, że prędzej on niż Ron. Co prawda z szkole był upierdliwy i dobrze pamiętam kim kiedyś był, ale pamiętaj też, że to on wyciągnął do ciebie rękę i, że udało mu się wrócić na dobrą stronę. Popełniał błędy ale umiał wyciągać z nich nauczki.
- Nie mogę uwierzyć, że moja żona woli Niesamowicie Skoczną Fretkę Dracona Malfoy’a od własnego brata – uśmiechnął się łobuzersko.
- Przymknij się Harry i gotuj ten obiad – wskazała na drewnianą deskę, na której to Harry kroił jabłka do kaczki. 
- Jak chcesz to mogę wyczarować…
- Nie. Chcę żeby magia w domu była bardziej ograniczona – przerwała mu. – Zachowujmy się jak nowocześniejsi czarodzieje i używajmy czasem rąk.
- Skoro taka twoja wola – powiedział teatralnie znów krojąc owoce.
-  Sądzę, że Hermiona sama powinna podjąć decyzje – powiedziała po chwili ciszy.
- O czym my w ogóle rozmawiamy? Przecież nic się nawet nie zapowiada żeby Draco ruszył dupę i zrobił jakiś konkretny krok, a Ron wyjechał do Francji i nie szybko wróci. Nim się obejrzysz wszystko wróci do normy tak jak było przed napadem.
- Masz racje – przyznała – Właśnie, wiadomo kto to zrobił?
- Nadal nic.  Prosiłem Cho żeby informowała mnie o wszystkim co się dzieje w sprawie – powiedział rzeczowo – Ale jak na razie odkryto tylko, że zrobili to Śmierciożercy i, że niedługo będą chcieli przesłuchać Mione.
- Poprosiłeś Cho? – zapytała stanowczym tonem.
- Z całej moje wypowiedzi usłyszałaś tylko to? – zapytał lekko zirytowany .– Nie zaczynaj znowu, proszę cię. Poprosiłem ją, bo ma bliski kontakt ze sprawą, w końcu jest Aurorem. Poza tym jako jedyna by mi coś powiedziała, bo reszta stanowczo by odmówiła – wyprzedził jej kolejne pytanie.
- Jasne – burknęła. – Kiedy dokładniej chcą przesłuchać Hermione?
- Nie wiem, pewnie w najbliższym czasie. Nie ma co czekać. Niedługo Finał Ligi, a po ulicach chodzą Śmierciożercy i napadają na czarodziei.
- Mam nadzieje, że go złapią – powiedziała z troską Ginny patrząc się w okno naprzeciwko.
- Ich złapią – poprawił ją.

*W tym samym czasie*
Jechali przez zakorkowany Londyn tak jak do domu Potterów. Tak samo jak w tedy Draco nie wiedział jak zacząć rozmowę, a Hermiona nie miała ochoty w ogóle jej rozpoczynać.
Arystokrata co jakiś czas zerkał na kobietę i na jej prawą dłoń, którą zdobił prezent od niego. Choć wiedział, że ona nie pamięta świąt, w których to go dostała, to gdzieś w głębi duszy okłamywał siebie, że nie założyła go przez przypadek.
Gdy panna Granger zauważyła jego wzrok na jej kończynach zapytała:
- Co?
- Nic – przeniósł swój wzrok na przednią szybę. – Ładny pierścionek.
- Dziękuje – odpowiedziała lekko się rumieniąc. Najdyskretniej jak potrafiła schowała dłoń w rękaw.
- Przecież ci go nie zabiorę. Kto daje i podbiera ten się… coś tam, coś tam – uśmiechnął się przyjaźnie.
- Kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera – poprawiła go lekko rozbawiona jego próbą powiedzenia mugolskiego przysłowia. – Ty mi go dałeś? – Zapytała na co pokiwał głową.
- Na Boże Narodzenie po zakończeniu siódmej klasy.
Po tych słowach ciekawość kobiety znów się odrodziła.
- Czyżby? – zapytała ironicznie.
- Ty mi dałaś spinki do garnituru. Chyba jedyne, które założyłem z dwa razy i nie zabrał mi ich Diabeł – powiedział uśmiechając się na obrazek w głowie podarunku byłej Gryfonki.
Hermiona zdjęła ostrożnie pierścionek jakby się bała, że zaraz roztrzaska się na milion kawałeczków i żadne zaklęcie go nie naprawi.
- Co miało znaczyć Zawsze będziesz we mnie? – zapytała czytając malutkie literki po zewnętrznej stronie biżuterii.
Tak więc opowiedział jej o tym jak pokłócili się w dzień przed wyjazdem z Hogwartu, jak przyjechał do niej do domu, o tym, że całe wakacje spędziła przy jego boku, oraz jak przez cztery miesiące ich relacje utrzymywały się jedynie na listach. Najdłuższą częścią jednak jego historii był wieczór Bożonarodzeniowy, w którym to podarował jej pierścionek.
- … Więc wyczarowując ten napis miałem na myśli to, że przez ten okres czasu nigdy nie opuściłaś mojego serca – skończył swoje opowiadanie z lekkim uśmiechem.
Hermiona przez monolog Malfoy’a wiele pytań nasuwało jej się myśl. Jak zginęli jego rodzice? Była nauczycielką w Hogwardzie? Mimo chęci nie przerwała Draconowi. A gdy skończył do wielu innych pytań doszło jeszcze jedno. Czy teraz też jest w jego sercu? Nie zdołała jednak wypowiedzieć go na głos.
- I teraz nadal w nim jesteś – powiedział z tym samym uśmiechem za nim ona pokonała gulę w swoim gardle.
Czując, że rumieni się na wyznanie blondyna odwróciła głowę w stronę okna przyglądając się widokowi po lewej stronie.   Mruknęła pod nosem krótkie „Aha”.
W końcu ulica, którą jechali rozluźniła się na tyle by spokojnie jeździć nie zatrzymując się co parę sekund. Jechali w milczeniu co Hermionie było na rękę, bo nie wiedziała jak się zachować.
- Zatrzymaj się! – krzyknęła, gdy w polu widzenia zauważyła kremowy domek z zieloną dachówką na końcu ulicy.
Mężczyzna błyskawicznie zareagował i wykonał polecenie. Zatrzymał się z piskiem opon około pięć jardów od kremowego domu.
- Co się stało? – odwrócił się do Hermiony patrząc w jej przestraszoną twarz.
- Cz-czy ja odnalazłam rodziców? – zapytała drżącym głosem, a blondyn dopiero teraz zwrócił uwagę na dawną posiadłość państwa Granger.
- Tak, sześć lat temu – przyznał starając się by głos miał opanowany.
- Chodźmy ich odwiedzić! – ucieszyła się panna Granger, a jej oczach zabłysły ogniki radości.
- Dobrze – zgodził się ponuro Malfoy ruszając.
- Co robisz? – spytała zadziwiona była Gryfonka spoglądając ze zmarszczonymi brwiami na arystokratę.
- To nie tu – wyjaśnił.
Jechali jeszcze jakieś piętnaście minut w całkowitej ciszy. Kobietę przechodziły ciarki gdy pomyślała o ponownym spotkaniu rodzicieli. Mężczyzna zaś układał w głowie plan, ale z marnymi skutkami.
Zajechali na nieduży parking cmentarny. W tym momencie szatynkę przeszedł dreszcz. Rozejrzała się do o koła jak małe dziecko szukające prezentów na Boże Narodzenie, których nie ma pod choinką.
- Co to ma znaczyć? – zapytała dziwnym tonem.
- Chodź – odpowiedział poważnie, po czym wysiadł i błyskawicznie otworzył drzwi kobiety.
- N-nie – jęknęła zatrzymując się przed bramą cmentarza, a w jej oczach błąkały się łzy.
- Chodź – powtórzył takim samym tonem chwytając ją delikatnie za rękę.
Szli powoli przez wiele grobów czarodziejów różnego pochodzenia. Hermiona drżała na całym ciele, a jedyną siłą prowadzącą ją dalej była ręka Dracona.  Miała w głowie dziwną myśl, ale za każdym razem ją od siebie odganiała. Nie chciała o tym myśleć.
W końcu doszli. W centralnej części cmentarza znajdował się średniej wielkości kamienny grób z dwoma świeczkami unoszącymi się nad nagrobkiem i duża, śliczna, biała chryzantema  leżąca środku grobu.
Gdy Hermiona przeczytała nazwisko osób spoczywających pod grobem zakręciło jej się w głowie, a krew w żyłach stała się gęsta niczym budyń.
- N-nie, n-nie – powtarzała, a z oczu poleciały pierwsze łzy. Zaczęła wycofywać się jakby chciała uciec przed wiadomością, że jej rodzice nie żyją.
- Uspokój się – szepnął Draco nadal trzymając ją za rękę.
- Przecież tak nie może być – szepnęła mrużąc oczy z których leciały łzy już wyznaczoną drogą po policzkach. – To nie jest śmieszne M-Malfoy – chciała to krzyknąć ale wyszedł z tego szept nadziei.
- Ja… wiem Hermiono – szepną przyciągając do siebie dziewczynę. Otulił ją swoimi ramionami niczym szmacianą lalkę.
W innej sytuacji unosił by się na ziemią, że udało mu się ją dotknąć bez dostania w twarz, ale nie teraz. W tym momencie nie robił tego dla siebie, a dla niej. Wiedział, że potrzebuje wsparcia.
Stali tak przez długi czas. Ona opierała twarz o jego ramie szlochając i wylewając potok łez. A Draco podtrzymywał kobietę, bo był pewny, że gdy ją puści ona runie na ziemie.

_____________________________________________________________________________________________________________

Co prawda nie do końca taki był plan tego opowiadania, ale z efektu jestem w miarę zadowolona.
Druga część do piątku ;)

12 komentarzy:

  1. Kocham to twoje opowiadanie! Tak mnie wciągnęło, a ty przerywasz w takich momentach, no...
    Tak czy inaczej, piszesz jedno z najlepszych Dramione jakie na chwilę obecną czytam i nie mogę doczekać się kolejnej części. Błagam nie karz czekać długo! Pozdrawiam i życzę weny.
    dramione-something-real.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No moja wspaniała Beta wstawiła rozdział! :D wreszcieeee :D
    A rozdział świetny ;) czekałam i się opłacało :P
    Oj, jak dobrze że Ron wyjechał! Mam nadzieje, że już nie wróci ;)
    smutna końcówka :c
    szybko dodawaj nowy ;p

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Nominowałyśmy Twojego bloga do Libster Award :)
    Więcej informacji na: http://mag-hogwarckie-zycie.blogspot.com/p/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne opowiadanie ;]
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;]
    Ciekawe jak dalej potoczą się ich losy ;]
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  5. <33333333333
    Sto razy lepszy od poprzedniego, choc mialam nadzieje na jakas historie, ale...
    Bardzo fajnie, troche smutno na koncu i w ogule, ale i tak <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo oryginalne opowiadanie :) Będę zaglądać częściej :)
    Pozdrawiam,
    ~Monika

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero dziś znalazłam twojego bloga i już się w nim zakochałam! <3 Harry jako wesołek fajnie wyszedł, Ron, że niby stary Malfoy ( bawi sie kobietami, imprezuje i lekko zadziera nosa) też super :)) Czekam z niecierpliwością na następny !
    Pozdrawiam
    DawnoZapomniana

    OdpowiedzUsuń
  8. No witam :)
    pomysł na opowiadanie o Dramione, musze przyznac, całkiem spoko :P Ten wypadek i ogolnie historie z przeszlosci sa dosc ciekawe. Ogólnie pisanie idzie Ci coraz lepiej, ale nadal robisz dużo błędów, gubisz słowa. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już niedługo.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. 5do pi?a teraz jest 2014 :/ dopiero odkryłąm blog a tu dupa :( ni ma :(

    OdpowiedzUsuń
  10. cóż rozdział bardzo mi się podoba :)

    zapraszam do mnie : http://ghost-of-you-xx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Będzie kontynuacja tego opowiadania???

    OdpowiedzUsuń