piątek, 3 maja 2013

Prolog


Hej ;)
Jak widać prolog już jest. Jest on dość długi ale za wszelką cenę nie chciałam do dzielić na części bądź rozdziały. Możecie mieć również problem ze zrozumieniem go. Jednak ` rozdział powinien wam to lekko objaśnić.
Zapraszam.
_________________________________________________________________________________

        Szczupła kobieta o orzechowych oczach i brąz, lśniących włosach sięgających za łopatki szła przez ulice zatłoczonego Londynu. Ołówkowa spódnica podkreślała jej kształtne biodra i długie nogi. Śnieżnobiała koszula z rękawkami ¾ i kieszonką na lewej piersi zasłonięta była bordowym płaszczykiem. W prawej dłoni trzymała granatową parasolkę, a w drugiej niewielką skórzaną teczkę. Niskie obcasy stukały rytmicznie o chodnik.
Celem podróży 25-letniej kobiety była ex czerwona butka telefoniczna służąca jako przejście do Ministerstwa Magii.
Posłusznie z instrukcją wykręciła numer 62442.
- Hermiona Granger. Sekretarka Percy Weasleya, dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. – i po chwili już jej nie było.
        Weszła zgrabnym krokiem przez głównym hol witając się z ze znajomymi. Gdy tylko otworzyła drzwi do sekretariatu, w którym miała swoje biurko poczuła mocny zapach kawy, który delikatnie drażnił jej nozdrza. Uśmiechnęła się sama do siebie po czym za pomocą różdżki wstawiła wodę na kawę. Położyła skórzaną teczkę na swoim krześle i zdjęła płaszcz, który po chwili wisiał już na wieszaku po drugiej stronie pokoju.
         - Witaj Hermiono. – zza drzwi gabinetu głównego ministra tego Departamentu, ujrzała wysokiego mężczyznę przed trzydziestką o rudej czuprynie i brązowych oczach.
         - Dzień dobry Percy. Napijesz się kawy? – uśmiechnęła się pogodnie do szefa, po czym wstała i powędrowała do czajnik z, którego woda już parowała.
         - Poproszę.- odwzajemnił uśmiech do pleców panny Granger.
         Po krótkiej chwili kobieta wręczyła białą, porcelanową filiżankę Percy’emu.
         - Wiesz może jak się czuję Ginevra? – zapytał po skosztowaniu kawy.
         - Odwiedziłam ją wczoraj po pracy. – oznajmiła zanurzając malinowe usta w filiżance. – Nie wyglądała najlepiej. Narodziny Jamesa bardzo ją wymęczyły. – mówiąc to odłożyła kawę na swoim biurku i sama przy nim zasiadła. – Myślę, że może to być depresja po porodowa.
         - Być może. – mężczyzna pokiwał głową. – Tu w Ministerstwie jest ciągłe urwanie głowy. Nawet nie mam się kiedy do nich wybrać. Ledwo co widziałem mojego siostrzeńca. – lekko spochmurniał.
         - Mam nadzieje, że nie masz przez to wyrzutów sumienia. – popatrzyła na niego znacząco lecz on nie odpowiedział, więc ciągnęła dalej. – To, że troszczysz się o cały magiczny świat jest bardzo ważne. I jestem pewna, że Ginny i Harry to rozumieją. – uśmiechnęła się pocieszająco w stronę rudowłosego. On też się uśmiechną.
         - Dziękuję Hermiono. Ty zawsze umiesz pocieszać ludzi. – kobieta lekko się zarumieniła.
         - Dobra zmykam do pracy bo mam mnóstwo papierów do wypełnienia. Masz racje tu w Ministerstwie jest mesę roboty. – pokiwała głową i otworzyła swoją teczkę wyjmując plik papierów.
         - To ci nie przeszkadzam, ja również mam spotkanie z Aurorami i Ministrem Departamentu Magicznych Gier i Sportów. – odparł, po czym odstawił już pustą filiżankę do zlewu.
         - Z Aurorami? – spojrzała na Percy’jego z lekkim zdziwieniem.
         - Nie musisz się martwić Hermiono. Nie ma powodu do obaw. – zapewnił ją po czym wyszedł.
         Brązowowłosa kobieta pochłonęła się w papierkowej robocie nie patrząc nawet na zegarek. Ominęła swoją przerwę na lunch – na którym zresztą rzadko się zjawia. Z transu ocknęła ją dopiero sekretarka z głównego holu Ministerstwa Magii.
          - Panno Granger, przyszedł list do pani. – kobieta o jasnej cerze i kasztanowych włosach spiętych w koka podeszła do Hermiony podając beżową kopertę. – Prywatny. – dodała i odeszła za nim była Gryfonka zdążyła jej podziękować.
          Pierwszą myślą na jaką wpadła kobieta, było odłożenie koperty i odpakowanie jej dopiero w swojej kawalerce. Jednak gdy dostrzegła na niej drobne pismo swojej najlepszej przyjaciółki, jaką była Ginny, postanowiła nie odkładać tego na potem. Szczególnie wiedząc w jakim stanie jest Gin.
Chwyciła prawą ręką nożyk do odpakowywania listów i jednym przeciągnięciem lśniącego ostrza otworzyła kopertę.


          Witaj Hermiono! 

          Zostałam sama w domu z Jamesem. Harry poszedł do pracy, ma teraz ciągle jakieś rzeczy na głowie. Zostawił  mi na głowie cały ten bałagan. Nie umiem sobie z tym poradzić.
          Wiem, że ostatnio zaniedbujesz swoje obowiązki w pracy przeze mnie i masz teraz zapewne mnóstwo roboty. Jednak chciałabym żebyś mnie jak najszybciej odwiedziła. Naprawdę nie mam na to wszystko już siły. Bardzo Cię o to proszę, ostatni raz.


                                           Ginny Potter 

          Hermiona przeczytała parę razy uważnie tekst. Nie zaskoczyła ją sama prośba o odwiedziny. Jej uwagę przybił pierwszy akapit. Harry pracuje jako Auror. Kobieta szybko skojarzyła fakty. Percy miał spotkanie z Aurorami, co często się nie zdarza. A Harry ma teraz dużo obowiązków, co nie powinno mieć miejsca teraz, po ośmiu latach od wielkiej Bitwy o Hogwart.
Szybko jednak ocknęła się z tych myśli przypominając sobie jaki jest główny wątek tego listu. Spakowała swoje rzeczy do teczki. Napisała krótki liścik do Percy’jego, porwała swój płaszcz wraz z parasolką i już jej nie było.


_________________________________________________________________________________



          - Witam panowie. – przywitał Aurorów Percy zasiadając na swoim fotelu. – Przepraszam, że musieliście na mnie czekać. – dodał.
         - Nie szkodzi. – głos zabrał Harry Potter siedzący naprzeciwko rudego szwagra. – I tak musimy jeszcze czekać na pana Malfoya. - Po tych słowach drzwi sali konferencyjnej otworzyły się z nie małym hałasem. 
         - Przepraszam za spóźnienie, ale ten mugolski świat jest cholernie zakorkowany. – do pomieszczenia wszedł wysoki, szczupły ale umięśniony mężczyzna o roztrzepanych platynowych włosach i szaro-niebieskich oczach, w których można było zauważyć iskierki złości i zniecierpliwienia. Nienaganną figurę i blagą cerę podkreślał grafitowy garnitur szyty na miarę.
Towarzysze ze stołu popatrzyli na niego zdumieni, a Potter dał mu do zrozumienia swoją miną, żeby opanował język.
         - Jeszcze raz przepraszam. – odpowiedział trochę spokojniejszy i zasiadł koło Harrego.
 - Więc od razu przejdźmy do powodu dla którego tu przyszliśmy. – zaczął Potter wstając i automatycznie zapinając guzik szkarłatnej marynarki, która podkreślała jego oczy. – Jak wiadomo ostatnio w Lidze Mistrzów w quidditchu dochodziło do domieszek na trybunach. Kilkoro osób za to odpowiadających nosi na ciele Mroczny Znak… – na te słowa Malfoy Junior wzdrygną się i automatycznie jego wzrok powędrował na jego lewe przedramię. Nadal tam był.  Harry ciągnął dalej. – Oczywiście nie ominęli oni swojej kary za czyny z przed ośmiu lat. Jednak jak wiadomo śmierciożercy nadal chodzą po ulicach i jak pokazują na meczach nadal ją niebezpieczni. – mężczyzna kończąc przemówienie znów usiadł na swoim miejscu.
- Może przed wejściem na stadion będziemy kazali im pokazywać ręce. – zażartował jeden z Aurorów, jednak nikogo to nie bawiło dlatego umilkł.
- To poważna sprawa. Szczególnie, że za parę miesięcy przypada ósma rocznica Bitwy o Hogwart. A nasza tradycja nie pozwala nam na zmienienie daty finału Ligi Mistrzów. – przypomniał Percy.


Zebranie skończyło się po trzygodzinnej dyskusji. Zebrani powoli opuszczali salę.
- Witaj Harry. – rozmowę Pottera z Malfoyem przerwał Percy.
- Cześć Percy. – mężczyzna uścisną dłoń rudowłosego.
- Przecież już się wiedzieliście.- burknął Draco, który osobiście nie przepadał za Percym jak i całym rodem Weasley’ów, no może prócz jedynej córki.
Percy pominął uszczypliwą uwagę byłego Ślizgona tylko uśmiechną się delikatnie.
- Jak Ginny? – zapytał szatyna.
        - W porządku. – odparł Harry starając się uśmiechnąć. Lecz gdy to nie wyszło dodał. – Coraz lepiej.
        - Mi mówiłeś co innego. – znów burknął blondyn. I ta uwaga nie poruszyła Weasleya.
        - Pozdrów ją ode mnie. – uśmiechną się przyjaźnie po czym uścisną obu panom.
        Gdy odszedł Draco prychną pod nosem kierując się wraz ze swoim przyjacielem na lunch.
        - Może wpadłbyś dziś do mnie na obiad. Może Ginny ucieszy się z twojego widoku. Ona naprawdę nie czuje się najlepiej. – zaproponował Bliznowaty.
        - W sumie to ktoś taki jak ja nie ma wielkich planów w sowim samotnym życiu, więc czemu nie. – odparł całkiem przyjaźnie jak na niego. – ale nie sądzę żeby Wiewiórka zaczęła skakać z radości i podrzucać Małą Bliznę na moją część. – dodał z kpiną.
        - Daruj sobie te pieszczotliwe przydomki dla mojego syna.
        - Ej no, ale Mała Blizna jest całkiem spoko ksywą. – udawał oburzonego blondyn.
        - Współczuję twoim dzieciom. – Harry poklepał go poranieniu.


_________________________________________________________________________________


       Hermiona dotarła pod dom państwa za pomocą teleportacji w parę sekund. Podeszła do niewielkiej rezydencji o błękitnych ścianach i białych okiennicach. Podeszła pod ganek i zapukała energicznie, a zarazem delikatnie w białe drzwi wejściowe. Po kilku chwilach drzwi odsłoniły drobną rudowłosą kobietę z piegami na policzkach i zadartym nosie. Mimo to, że wyglądała jakby nie spała przez dwa dni latając na miotle, miała w sobie to „coś” co dodawało jej urody..
       - Witaj skarbie. – Panna Granger od razu przytuliła swoją przyjaciółkę.
       - Cześć Hermiono. – odparła bez żadnej emocji Ginny, jedyne co było słychać to przemęczenie.
       - Jak się czujesz? – zapytała spokojnie Granger wchodząc do niewielkiego przedpokoju, gdzie zmieniła buty na obcasie w wygodne kapcie i pozbyła się płaszcza oraz parasolki. Na wejściu od razu było słychać płakanie dziecka.
       - Właśnie tak się czuje. – pokazała na górę skąd pochodziło źródło hałasu.
       - Zaraz ci pomogę. – uśmiechnęła się do rudowłosej i energicznie wspięła się na górę. Podobało jej się, że mogła pomagać swojej przyjaciółce. Lubiła dzieci, a one lubiły ją.
       - No co Jamesie? Co tak hałasujesz? – zapytała pieszczotliwie bobasa biorąc go na ręce, chwile potem głośny płacz ucichł.
       - Jak ty to robisz?- zapytała zszokowana Gin. – Powinnaś założyć jakieś przedszkole czy żłobek.
       - Przemyśle twoją propozycje. – zaśmiała się Miona.
Po krótkiej pogawędce mały potomek Potterów zasnął. Dziewczyny zeszły na dół i powędrowały do kuchni.
       - Napijesz się czegoś? – zapytała Ruda gdy szatynka usiadła na krześle przy stoliku.
       - Kawę poproszę. – uśmiechnęła się. – W sumie to cieszę się jak mnie „porywasz” z pracy. Przynajmniej mam gdzie odpocząć.
       - Proszę cię. Ja z chęcią bym się z tobą zamieniła. Nie, że jest wyrodną matką i, że nie kocham Jamesa! Ja po prostu… Chyba z Harry zbytnio pospieszyliśmy się z dzieckiem. Nie wiem czy podołam. – Ginny znów spochmurniała.
       - Nie mów tak! Będziesz cudowną matką. Jestem tego pewna. Po prostu mały dał ci trochę w kość, ale z czasem to minie. – pocieszyła ją panna Granger.
Rozmawiały jeszcze przez niecałe dwie godziny. Gdy z góry znów dobiegał płacz dziecka.
       - Eh… znów się zaczyna. – Ginevra złapała się za głowę.
       - Nie martw się. Ja po niego pójdę. – uśmiechnęła się przyjacielsko szatynka. Pociągnęła jeszcze łyk drugiej kawy i wstała dostrzegając, że na podjeździe pojawia się samochód Wybrańca. – A ty otwórz drzwi Harremu. Dodała wskazując na okno w kuchni przyozdobione białą koronkową firanką.
Hermiona szybko poczłapała na górę wchodząc do pokoju Jamesa. Powoli pochyliła się nad kołyską i spojrzała w brązowe ślepka potomka Potterów. Miał lekko zadarty no dokładnie taki sam jaki posiadała Ginny. Bujną czuprynę za to odziedziczył po ojcu. Choć chłopczyk żył nie dłużej niż cztery miesiące włosy były gęste i ciemne. Dzieciak od raz na widok ślicznej szatynki przestał płakać tylko wpatrywał się w kobietę z placem w buzi. Była Gryfonka podniosła delikatnie Jamesa kołysząc go i obracając powoli po pokoju w kolorze błękitu. Oczywiście centrum pomieszczenia była drewniana kołyska pomalowana na biało. Po lewej stronie znajdywał się haftowany hamak również białego koloru. Po przeciwnej stronie pokoju stał nie wielki regał z książkami, a obok niego dwie puszyste pufy i duża niebieska lampa. Oprócz latających nad łóżeczkiem małych smoczków z baniek i grającej w tle kołysance nie było tu nic magicznego.
Gdy chłopczyk całkowicie się rozchmurzył, szatynka skierowała się w stronę chodów. Nie widząc nikogo w holu skierowała się do salonu, gdzie widziała już skrawek postaci jego przyjaciela, który otulał ramieniem swoją żonę i gawędził z kimś zawzięcie.
        - Cześć Harry… – nagle głos jej się załamał gdy spojrzała kim był adresat wypowiedzi Pottera. Mięśnie zastygły w bezruchu, a twarz zbladła, by pochwali przynieść na policzki dwa lekki rumieńce. Wstydu? Zdziwienia? Złości? Te emocje kumulowały się w jej głowie równocześnie odbierając jej zdrowy rozsądek. I gdyby nie jej matczyna miłość zagłębiona gdzieś w jej głowie. James upadł by na podłogę.
On też nie krył zaskoczenia. Przerwał swoją wypowiedź w połowie zdania. W jego oczach zaświeciły się iskierki szaleństwa. A w gardle zacisnęła się gula, której nie mógł przetrawić. Gdy Wiewiórka mówiła o jeszcze jednym gościu pomyślał od razu o Lunie. A tu zjawia się ona. Hermiona Granger. Na myśl o tej osobie przechodzą go ciarki po plecach, a serce chce wydrzeć się z klatki piersiowej.
          - …Draco? – z głosie kobiety słychać było ból, ale ten ból słyszeli tylko on i ona.
          - Tak, Harry go przyprowadził na obiad. – Ginny przerwała tą nietypową sytuacje.
          - Ś-świetnie. – odparła Miona tym samym głosem, a jej oczy nadal wpatrywały się w mężczyznę. – To ja już pójdę Gin. Może w przyszłym tygodniu cię odwiedzę. – wydukała Hermiona. W końcu udało jej się przenieść wzrok na dziewczynę i jej męża.
          - O nie! Tak łatwo cię nie wypuścimy! Nie ma mowy za długo cię nie widziałem. – odparł Harry wstając i witając się z nią całusem w policzek po czym przejął od niej małego Pottera.
          - To może ja jednak pójdę. – głos zabrał Malfoy. Szybko wstał z kanapy.
          - Ciebie też nie puścimy! Nawet nie próbuj się wykręcać. – prychnęła Wiewiórka nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
          - Ale ja naprawdę muszę iść. Naprawdę Percy znów będzie zły, że wyszłam z pracy. – tłumaczyła szatynka bawiąc się pierścionkiem na najmniejszym palcu prawej ręki. Strasznie żałowała, że akurat dziś postanowiła go wygrzebać z pudełeczka na biżuterię.
          - Percy? – zapytał szeptem Draco jakby tylko do dziewczyny stojącej naprzeciwko.
          - Tak. Miona jest sekretarką Percy’ego, nie wiedziałeś? – wtrąciła się Ruda, a on tylko pokręcił głową. – No dobra to idziemy coś zjeść? Co prawda nie spodziewałam się gości ale zaraz z Harrym szybko coś wypichcimy. – uradowana Ginevra wstała ciągnąc za sobą własnego męża. W ramionach Hermiony znów zawitał James.
          - To posiedźcie tu razem, zawołamy was za chwilę. – uśmiechnął się Bliznowaty.
          - Nie! Czekaj! Ja pomogę Ginny, a wy sobie pogadajcie. – szatynka wróciła do prawdziwego życia. Przybrała na twarz maskę, która zasłaniała jej prawdziwe uczucia.
          - Herm damy rade. Wiem, że to dziwne ale ja umiem gotować nie musisz się martwić. – zaśmiał się brunet. – usiądź sobie. – wskazał na miejsce koło Dracona, ale ona skierowała się na fotel pod drugą ścianą.
Małżonkowie gotowali już obiad, gdy w salonie trwała głucha cisza, która co chwila była zagłuszana Jamesem. Blondyn uważnie obserwował byłą Gryfonke, ale nic nie powiedział. Nie umiał znaleźć i dobrać odpowiednich słów do sytuacji w jakiej się znalazł. Przeklinał w duchu swojego przyjaciela, który namówił go na odwiedziny. Jego starania by zapomnieć o Hermionie poszły w las, wraz z tym spotkaniem. Spotkaniem po trzech latach.
          Panna Granger unikała wzroku pary szarych tęczówek jak ognia. Całą swoją uwagę skumulowała na małym Potterze. Z marnymi skutkami. To o czym próbowała zapomnieć przez najbliższe trzy lata na nowo stanęło jej przed oczami. W końcu zebrała się na odwagę.
         - Nic mi nie powiesz? – zapytała lekko zerkając na Draco.
         - A czego ode mnie oczekujesz? – zapytał bezbarwnie.
         - Nie wiem, może jakichś wyjaśnień, Chyba mi się należy. – teraz patrzyła w oczka Pottera Junior, który spoczywał na jej kolanach.
         -  Nie wiem co ci powiedzieć. – odparł ze skruchom nadal się jej przyglądając.
         - Cokolwiek.
         - To chyba nie dobra na to pora. – uznał.
         - Faktycznie, dobra pora była trzy lata temu. – wysyczała, a jej smutek przerodził się w złość.
         - Hermiona… - zaczął ale nie było mu dane dokończyć gdyż z kuchni rozbrzmiewał głos pani Potter.
         - Gotowe. Zapraszam! – krzyknęła kładąc na duży bukowy stół przykryty kremowym obrusem sałatkę grecką.
Była Gryfonka wstała i bez słowa udając się do jadalni, gdzie czekał obiad. Po chwili platynowy blondyn uczynił to samo.
        Wszyscy zasiedli przy stolę w dużej ciszy. Hermiona postanowiła nie psuć humoru gospodyni domu i nie rozdrapywać ran na jej oczach.
        - Smacznego.- życzył Harry, następnie wziął misę z zapiekanymi ziemniaczkami.
        - Wzajemnie. – odpowiedzieli chórem.
        Obiad przeciągał się do późnych godzin wieczornych. Atmosfera trochę się rozluźniła, przynajmniej dla Hermiony, której pomagał fakt, że były Ślizgon nie zabierał często głosu. Państwo Potterowie nie wiedzieli co znaczyło spotkanie dla dwójki gości, lecz nie poruszali tego tematu, gdyż bali się skutków tej rozmowy.
        - Harry czemu mieliście dziś spotkanie z Percym? – zapytała szatynka upijając łyk soku z dyni.
        - A nie ma o czym gadać. Nie musisz się przejmować. – odparł Wybraniec.
        - To samo mówił Percy. – mruknęła Hermiona łącząc wszystkie fakty.
        - Szukamy śmierciożerców. Na meczach quidditcha coraz częściej dochodzi do bójek. – wtrącił arystokrata. Cała trójka popatrzyła na niego z zdziwieniem.
        - Też jesteś Aurorem? – zapytała brązowooka. Sama siebie zdziwiła, że odważyła się zapytać go o to.
        - „Aurorem w trasie”. – odparł Malfoy z lekką satysfakcją, że dziewczyna w końcu nawiązała z nim kontakt. – często jeżdżę w delegacje. – dodał. 25- latka była zaszokowana. Trzy lata ich rozłąki pracowali w jednym budynku i ani razu się na siebie nie natknęli.
        - Zrobiło się późno, chyba będę już lecieć. Jak już mówiłam Percy znów będzie marudził, że nadużywam waszych kontaktów rodzinnych. – powiedziała wstając.
        - Przecież wiesz, że on cię bardzo lubi nie ma powodu do zmartwień. – oznajmiła ruda również wstając i odprowadzając przyjaciółkę do drzwi.
        - Na mnie też już pora. – zauważył szybko Draco i również wstał.
        - Jak to? Myślałem że napijemy się jeszcze ognistej. – powiedział Harry ale też wstał.
        - Innym razem. – wywinął się blondyn. – Lepiej korzystaj, że Wiewiórka jest w dobrym humorze. – uśmiechnął się kpiąco jak na niego przystało. I po chwili już obierał ciemnozielony płaszcz.
        - Trzymaj się Gin. Postaram się do ciebie wpaść jak najszybciej. – Herm przytuliła rudowłosą.
        - Mam nadzieję. – uśmiechnęła się.
        - Na razie Harry. – pożegnała się z przyjacielem również się przytulając.
        - No cześć Hermiono. – poklepał ją lekko po placach.
        - Pilnuj męża Wiewiórko. – uśmiechnął się blondyn przytulając malutką kobietę. – I wymęcz ode mnie Małą Bliznę. – dodał. Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.
        - Mówiłem ci coś. – burknął Harry ale nie był zły.
        - Oczywiście. – odparła Ginny.
Po serii uścisków. Oboje opuścili dom Potterów. A w powietrzu znów było czuć pustkę.
        - T-to cześć. – wydukała Miona gdy byli już przy na ulicy. I odwróciła się na pięcie nie czekając na odpowiedź. Jednak silna dłoń nie pozwoliła jej na to.
Draco chciał zacząć się tłumaczyć za swoje czyny jednak nie mógł z siebie wydusić ani jednego słowa na ten temat.
       - Odprowadzę cię. – odparł puszczając jej ramie.
       - Obejdzie się. – popatrzyła w prosto w jego oczy ze złością. Odwróciła się na pięcie i ruszyła prosto przed siebie szybkim, stanowczym krokiem, jednak cała się trzęsła. W jednej chwili dogonił ją. – Czego ty ode mnie chcesz? – syknęła, patrząc prosto przed siebie.
       - Porozmawiać. – odparł smutno.
       - O! Wielki arystokrata zażyczył sobie rozmowy. Już lecę. – zakpiła cynicznie.
       - Hermiona… Pozwól mi wyjaśnić. – zatrzymał się.
       - Co chcesz wyjaśnić? To dlaczego zniknąłeś bez słowa łamiąc mi serce? Chyba trochę za późno. – prychnęła nie zatrzymując się, by po chwili zniknąć za zakrętem ciemnej uliczki. Oczy zaszkliły jej się, a gdy nie usłyszała kroków za sobą łzy poleciały po jej delikatnym policzku. Szła przez zaciemnioną uliczkę, której jedynym źródłem światła były postawione co dwadzieścia stóp latarnie.
       - Drętwota*! - po ciele kobiety przebiegł mocny dreszcz po czy osunęła się na ziemie. Tracąc przytomność.


________________________________________________________________________________


Drętwota* - oszałamia i powoduję silną drętwotę ciała, a czasami nawet utratę przytomności. (źródło – Wikipedia).

_________________________________________________________________________________

  Wiem, że pomysł z napadem to dość wyklepany temat, aczkolwiek jest w pewnym sensie potrzebny :)
1 kom = 1 rozdział
       

7 komentarzy:

  1. bardzo fajnie się zaczyna ;D
    faktycznie trochę nie ogarniam wszystkiego i na początku miałam mętlik w głowie to jestem strasznie ciekawa 1 rozdziału ;p
    - Kombokombo

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, hej!
    Przyjemnie piszesz. Składasz ładne zdania, ale niestety pojawiają się błędy. Jestem wielką fanką piłki, więc najbardziej uderzyły mnie "domieszki" na trybunach. Nie domieszki a zamieszki ;) Przydałaby się beta jak nic. Tyle a propos tekstu. Jeśli chodzi o treść bardzo mi się podoba. Prowadzisz ładne dialogi przeplatane opisami.
    Idę do kolejnego rozdziału :)
    pozdrawiam, jus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak beta potrzebna i ciągle jej szukam jednak z marnymi skutkami. : (
      Co do mojego błędu to gdy tylko wejdę na komputer natychmiast go poprawie. ;)
      Pozdrawiam, Bllof.

      Usuń
  3. będę czytac:D i obserwowac :D świetne jest :*
    wpadnij do mnie :D
    http://magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witka, przypadkiem trafiłam na twe opko. Z racji , iż jestem fanką dramione to postanowiłam się z nim zapoznać, prolog jest dla mnie trochę zagmatwany, dużo informacji naraz. Robisz też sporo błędów ortograficznych i zjadasz literki. Proszę nie gniewaj się nie chcę cię urazić , tylko dać pewne wskazówki. Życzę ci weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. 37 year old Information Systems Manager Nikolas Pedracci, hailing from McCreary enjoys watching movies like The End of the Tour and Acting. Took a trip to Three Parallel Rivers of Yunnan Protected Areas and drives a Legacy. zobacz tutaj

    OdpowiedzUsuń