poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 2




“Bo czas nie leczy.
Mam dość gapienia się w sufit
I ja, nie mogę nic poradzić na to, co do ciebie czuję”
- Tom Felton -  Time isn't healing


Była noc. Słońce już dawno schowało się za Zakazanym Lasem. Wiatr delikatnie rozwiewał moje  brąz puszyste włosy. A księżyc odbijał się od gładkiej cery. Długie nogi swobodnie kołysały się tuż nad wodą. Przymrużyłam oczy wsłuchując się w pohukiwanie sowy.
-Długo czekałaś? – mocny głos zakłócił „muzykę”.
- Przez chwilę. – odpowiedziałam melancholijnym głosem. Oczy nadal oglądały lewą stronę powiek.
Poczułam jak siada koło mnie na mostku. Nasze ramiona delikatnie się  stykały.
- Nie mogę uwierzyć, że już jutro wyjeżdżamy. – zaczął.
- Ja tak samo. Ten rok minął tak szybko. – otworzyłam oczy patrząc przed siebie. – Nie mogę się doczekać, aż znów spotkam się z rodzicami. – na te słowa trochę spochmurniał.
- Chciałbym móc  to samo powiedzieć. – patrzył w swoje dłonie.
- Przepraszam. – szepnęłam spoglądając na niego niepewnie. – Nie powinnam zaczynać tematu rodziny.
- Nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina, że ich już nie ma. – kącik jego ust podniósł się lekko do góry, ale nie wyglądało to jak uśmiech.
- Twoja też nie. – odparłam kładąc rękę na jego ramieniu. – Nie możesz się obwiniać za ten wypadek.
- Wypadek?! Śmierciożercy podpalili nasz dom i ty to nazywasz wypadkiem?! – warknął.
- Prze-przepraszam. – wyjąkałam zdejmując rękę. Między nami zapadła głucha cisza.
- To ja przepraszam… nie powinienem tak na ciebie naskoczyć. – mruknął.
- Nie szkodzi. – uśmiechnęłam się blado. – Cieszę się, że już koniec szkoły. W końcu będziemy mogli spędzić ze sobą więcej czasu.
- Szkoda, że tylko przez te dwa miesiące.
- Nie będzie tak źle, będziemy widywać się w święta i niektóre weekendy, poza tym są jeszcze listy. No i potem są jeszcze ferie i znów wakacje. – pocieszałam go.
- I tak przez trzy cholerne lata. – burknął.
- Damy radę. – oparłam głowę na jego ramieniu. 
- Przyjaźń wygra. – zaśmiał się jakby z niedowierzeniem. Lecz ja nie na to wrzuciłam uwagę.
- Przyjaźń? –szepnęłam, prosząc w duchu aby zaprzeczył, aby chodziło mu o coś innego.
- Przyjaźń. – potwierdził. Do oczu napłynęły mi łzy. Za wszelką cenę nie chciałam ich wypuścić. – Coś nie tak? – spojrzał na mnie nie pewnie zauważając spływającą krople po moim policzku.
 - Nie. – mruknęłam. – A z resztą, co cię to obchodzi. – dodałam zanim ugryzłam się w język.
- Nie bardzo rozumiem. – zmarszczył brwi.
- Nie ma o czym mówić. Pójdę się spakować. -  skłamałam. Wstałam ocierając kolejną łzę.
- Ej o co chodzi? – również wstał.
- Nie nic. Po prostu… nic. – próbowałam się uśmiechnąć. – Naprawdę wszystko jest okej. – odwróciłam się na pięcie i kierowałam się w stronę zamku. Zacisnęłam piąstki by tylko się nie odwrócić.
- Hermiono mam nadzieje, że nie robiłaś sobie nadziei. – powiedział do moich pleców. W jego głosie było słychać kpiną, tą dobrze mi znaną kpinę.
- Co? O czym ty mówisz? – udałam głupią.
- Wiesz, że nie jestem typem romantyka i, że nie kocham. – odwróciłam się.
- Przecież nie oczekuję tego od ciebie.
- Ale czuję, że coś jest na rzeczy. – spojrzał na mnie sceptycznie.
- Teraz ja nie rozumiem. – zmarszczyłam brwi. Zaczął się do mnie zbliżać.
- Żałuję. – mrukną gdy był już parę centymetrów ode mnie. – Za wszystko. – nie rozumiałam tych słów. Żałował, że mnie poznał?!
Milczałam, a z moich oczu poleciało kolejne parę łez.
- Wiem, że cię skrzywdziłem. – szepnął. 
- Niby czym? – prawie pisnęłam, zacisnęłam piąstki.
- Zachowałem się jak ostatni skurwiel. Przepraszam. – i odszedł. A ja wpatrywałam się w miejsce gdzie stał jeszcze przed chwilą. W ustach czułam słony smak łez wylatujących co parę sekund z moich oczu.
Poczułam ukucie pod piersią, a potem oślepiające światło pochłonęło błonie.

Draco siedział na kamiennym parapecie w pokoju 22, wczorajsza noc była dla niego bardzo napięta. Stan Hermiony pogorszył się by po chwili poprawić się w podwójnym efektem. Najprawdopodobniej niedługo obudzi się z śpiączki, nie wiedział tylko, kiedy.
Panna Granger powoli otwierała oczy przyzwyczajając się do jasnego pokoju. Zamrugała energicznie powiekami. Nie wiedziała gdzie się znajduje.
- Co tu się dzieje? – mruknęła sama do siebie, rozglądając się do o koła. Chciała poprawić się na łóżku lecz ból przeszywający jej żebra nie pozwolił jej na to.
- Hermiona! – zawołał blondyn schodząc szybko z parapetu podbiegł do łóżka. – Bardzo cię przepraszam. To moja wina. – chwycił  delikatnie jej dłoń.
- Puszczaj mnie Malfoy! Gdzie ja jestem?! – wyzwoliła rękę i poczuła wielki ból paraliżującą jej pięść.
- Miona ja naprawdę bardzo przepraszam nie powinienem w tedy odchodzić i w poniedziałek też powinienem cię odprowadzić. Wiem, że jesteś na mnie zła… - nie dokończył.
- Co ty pleciesz Malfoy?! Ty głupia parszywa fretko, zawołaj do mnie panią Pomfrey! – wysyczała. Mężczyzna zamarł.
- T-to ty nic nie pamiętasz? – wydukał.
- Pewnie znów robiłeś sobie jakieś żarciki z Zabinim! Niech tylko McGonagall się dowie!
- Hermiono – zaczął ostrożnie. – jesteś w szpitalu św.  Munga, zostałaś napadnięta przez śmierciożerców. – jego ton był nadal ostrożny. Uważnie obserwował zmiany w jej oczach. Iskierki gniewu zniknęła, a na ich miejsce pojawił się szok. – Mamy 2 kwietnia, 2005 roku. – dziewczyna otworzyła usta ze zdumienia.
- C-co się stało? – za jąkała się macając swoją twarz. Nie przejmowała się, że poinformował ją o tym jej największy wróg.
- Napadli cię Śmierciożercy. – powtórzył. – naprawdę nic nie pamiętasz? – upewnił się.
- Przecież wygraliśmy wojnę! Minęło już osiem lat! Powinni ich już  dawno schwytać! Kto za to wszystko odpowiada?! – nie wierzyła w to co słyszy. – I co ty tu robisz?! Zawołaj pielęgniarkę! – chciał już coś powiedzieć,  ale jej wzrok nakazał mu to zrobić.

- Nie powinien pan mówić jej od razu wszystkiego. Jest teraz w wielkim szoku. Trzeba było zawołać panią Evis od razu kiedy się obudziła.  – pouczył spokojnie Dracona John McLoner. Ale ten nadal był w szoku. O wiele prościej byłoby gdyby nie miała amnezji.
- Jest szansa, że wróci jej pamięć? – zapytał.
- Oczywiście mamy pewne eliksiry, które pomogą jej w tym, ale trzeba do tego cierpliwości. Użyli na niej zaklęcie zapomnienia. Zapewne chcieli by nie pamiętała napadu, ale coś nie wyszło. – oznajmił. – A no i jeśli chodzi o pamięć to trzeba dokładnie ustalić do którego dnia pamięta, jest to bardzo ważne.
Arystokrata na te słowa tylko kiwał głową analizując całą wymowę uzdrowiciela. „Ale coś nie wyszło”? Śmierciożercom się to nie zdarza. Musi być coś nie tak.
- A właśnie. – przypomniał sobie, a jego wzrok powędrował na blondyna. – Pan musi jej pomóc.
- Co? Ja? – blondyn popatrzył na niego jak na wariata. – Co ja mam do tego?
- Widzę, że jest pan z nią bardzo związany. Musi pan jej opowiedzieć co działo się przez te osiem lat.
- Ale ona pamięta tylko to jak byliśmy wrogami. Jeszcze bardziej mnie nienawidzi niż przez to co działo się trzy lata temu… - przerwał bo zauważył, że zwierza się nie tej osobie co trzeba.
- Będzie pan mógł odbudować z nią relacje. – zaproponował i  Draco musiał przyznać, że nie był to głupi pomysł. Mógł na nowo się z nią zbliżyć, a jak dobrze pójdzie, na nowo poczuć smak jej ust.
- Powiedzmy, że się zgodzę. Jak mam ją do siebie przekonać?
- Przecież raz pan już ją oczarował. – uśmiechnął się jednoznacznie, ale  Draco pominą  ten fakt. – Jak  na razie zamieszka z panią Potter. – oznajmił gdy zauważył, że blondyna nie interesuje jego opinia.
- Yhm… Oczywiście. – arystokracie poprawił się humor od razu. Uznał, że częściej będzie odwiedzał swojego kumpla. Nie mówiąc nic więcej wyszedł z pokoju uzdrowicielskiego i skierował się do pokoju 22, gdzie była już Ginny z Harrym.

- Co to za chłopczyk? – wskazała na dziecko śpiące na rękach rudowłosej.
- James Syriusz Potter. – uśmiechnęła się do bobasa. – bardzo pomagałaś mi gdy wyszłam ze szpitala. Ja nie dawałam sobie rady, a ty masz dryg do dzieci. – teraz swoje brąz oczy skierowała do przyjaciółki siedzącej na łóżku.
Twarz znów odzyskała swój dawny kształt i kolor, wszystko dzięki eliksirom. Obrzęki na żebrach i dłoniach zniknęły.
Dziewczyna otworzyła lekko usta na znak zachwytu niemowlakiem.
- Mogę go wziąć na ręce. – zapytała spokojnie, a cała nerwówka odeszła w niepamięć. Ginny podała ostrożnie noworodka dziewczynie.  – Jaki  on piękny. – oczarowała się szatynka. – Jak mogło mnie tyle ominąć? – niedowierzała.
-Miona to cię nie ominęło. – zaczęła. – Po prosu musisz sobie wszystko przypomnieć, a my ci w tym pomożemy. – uśmiechnęła się przyjaźnie. 
Do pokoju wszedł Harry z dwoma kubkami zalanymi kawą. Miał na sobie koszulę w kratę i dżinsy.
- Jak się czujesz? – zapytał podajając kubeczek Ginny ale wzrok kierował na szatynkę.
- Dobrze. – uśmiechnęła się. – Już nie mogę się doczekać kiedy stąd wyjdę.
- Uzdrowiciel powiedział, że za jakąś godzinę będziesz mogła opuścić szpital. – opowiedział, a w drzwiach stanął kolejny gość.
- Czego ty tu znów chcesz Malfoy? – warknęła panna Granger.
- Hermiona spokojnie. – szepnęła Gin patrząc dokładnie w jej wkurzone oczy.
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz. – uśmiechnął się przyjacielsko. Dziewczyna nie widziała wcześniej takiego uśmiechu na jego twarzy, a przynajmniej nie pamiętała tego.
Całą jego osobę pamiętała zupełnie inaczej. Odcień włosów z platynowego zmienił się na słoneczny blond. Grzywka latała we wszystkie strony co dodawało mu łobuzerskiego uroku. Twarz zmężniała, już nie mogła o nim powiedzieć rozwydrzony gnojek. Nie była już taka blada jak pamiętała, była bardziej ludzka i weselsza. Nie mogła uwierzyć, że to ten obrzydliwy Ślizgon jakim był Draco Malfoy, właśnie uśmiecha się do niej.
- Dziękuję lepiej. – burknęła odwracając wzrok od jego szarych tęczówek, które działały jak magnes bo ponownie się odwróciła by na nie spojrzeć.
Usiadł po jej prawej stronie przyglądając się z uśmiechem dziewczynie. Był taki szczęśliwy, że się obudziła, że znów może spojrzeć w jej czekoladowe oczy.
- Nie długo powinien się zjawić Ron. – powiedział Harry.
- Właśnie, co z nim? Co z Ronem? – zainteresowała się panna Granger.
- Wyjechał do Francji. Jest sędzią w quiddditchu. -  opowiedziała rudowłosa dziewczyna.
Ona też się zmieniła. Rude włosy nabrały odcienia czerwieni. Piegi nie były tak bardzo dostrzegalne jak z przed ośmiu lat.  Zaokrągliły się jej kształty co podkreślała zielona rozkloszowana spódnica lekko przed kolana i obcisła koszula w grochy.
- To wspaniale. – ucieszyła się szatynka. – Od jak dawna tam jest?
- Od skończenia szkoły. – odpowiedział brunet siedzący koło dziewczyny. – Jest bardzo tym nakręcony.
- Nie dziewie się, zawsze o tym marzył. – przyznała. – a ja kim jestem? – zapytała po namyśle. –
 Sekretarką Percy’ego. – odparła  rudowłosa. –który jest z kolei dyrektorem Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. – i za nim szatynka wymyśliła kolejne pytanie w pokoju zjawił się rudowłosy mężczyzna.
- Ron! – krzyknęła była Gryfonka energicznie wstając z łóżka.  Zanim reszta zdążyła zareagować ona była już przy wysokim mężczyźnie. Włosy miał postawione na żel, a umięśnione ciało przykrywała granatowa koszula i ciemne dżinsy.. Przytuliła go mocno.
- Miona. Jak ja cię dawno nie widziałem. – odwzajemnił uścisk. Jego głos był pewny siebie i lekko zachrypnięty. Zupełnie inny niż w siódmej klasie.  W dziewczynie na nowo odżyły stare uczucia, którymi darzyła rudzielca. – Ale wypiękniałaś. – odkleił ją od siebie by się jej przyjrzeć.
- Z wzajemnością. – ponownie go objęła.
Draco oglądał całe to przedstawienie z zaciśniętymi pięściami. A dobre samopoczucie wyszła wraz z przybyciem Weasleya. Prychnął.
- A za siostrzyczką to się nie stęskniłeś? – Ginny spojrzała na brata z wymowną miną.
- No już do ciebie idę. – uśmiechnął się kpiąco. Poczym wypuścił szatynkę z uścisków i podszedł do siostry.
Przywitaj ją uściskiem, a potem zrobił to samo z Harrym, a Jamesa pocałował w czółko i połaskotał. Gdy przyszła kolej na Dracona zaszczycił go tylko uściskiem ręki.
Hermiona już wróciła na swoje miejsce.
- Jak się czujesz? – zapytał rudzielec.
- Bardzo dobrze. – dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha. – Naprawdę nic nie pamiętasz?
- Od początku siódmej klasy mam pustkę w głowie. – potwierdziła.
Rozmawiali jeszcze niecałe dwadzieścia minut. Głównie o Ronie. Jedynymi osobami nie uczestniczącymi w pogawędce był James i Draco.

Cały lipiec nie rozmawiałem z Hermioną. Byłem na siebie wściekły. Wściekły za to, że nie umiałem się przed nią przyznać co do niej czuję, a co więcej jeszcze bardziej ją od siebie wystraszyłem. Przepraszałem ją za to, że jestem kompletnym idiotą, który nie umie się przyznać, że kogoś kocha.
W końcu nie wytrzymałem musiałem do niej pojechać.
Kremowy domek na końcu ulicy miał zielony dach i okiennice dokładnie w tym samym kolorze.
Brak samochodu na podjeździe i święcące się światło tylko w jednym oknie na samej górze, świadczyło o tym, że rodziców Hermiony nie było w domu.
Otworzyłem furtkę i podszedłem na ganek. Zadzwoniłem do drzwi. Po niecałej minucie ujrzałem byłą Gryfonkę ubraną jedynie w gruby, żółty szlafrok, a na głowie miała błękitny ręcznik zawinięty w turban. Na ten widok uśmiechnąłem się pogodnie.
- Cześć.
- Cześć. – odpowiedziała nieśmiało.
- Mogę wejść? – wskazałem na wnętrze domu.
- Po co? – zapytała. Jej ton był suchy i trochę jakby zniecierpliwiony.
- Chciałbym pogadać.
- O czym? – nie dawała za wygraną.
- O nas. – zagłębiłem się w jej czekoladowych oczach. Tak bardzo mi ich brakowało.
- Przecież nie ma nas. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie pamiętasz? – przypomniała jego słowa z przed miesiąca.
- Właśnie o tym chciałem pogadać. – westchnęła robiąc mi miejsce w drzwiach.
Z przodu przywitał mnie mały pomarańczowy hol z którego widać było drewniane schody. Zaprosiła mnie dalej do salonu o tych samych barwach co przedpokój. Na środku stała kanapa, a naprzeciwko niej mugolski telewizor. Pod sofą leżał duży prostokątny dywan o dziwnym wzorze.
- Napijesz się czegoś? – zapytała grzecznościowo.
- Sok może być. – odpowiedziała rozsiadując się na kanapie. Weszła do ciemnego pomieszczenia i otworzyła lodówkę, różdżką przyciągnęła dwie szklanki.
- Więc o czym chcesz dokładnie porozmawiać? – podała mi sok z dyni.
- Już mówiłem. To z przyjaciółmi – zrobiłem przerwę by napić się soku. – Nie o to mi chodziło. Jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Po prostu nie umiałem się w tedy wyrazić.
- Teraz umiesz? – spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Kocham cię Granger. – wstałem zostawiając szklankę na siedzeniu. Objąłem ja w pasie, a swoje  czoło oparłem o jej. – Kocham cię Hermiono. – patrzyła na mnie lekko z przerażeniem, w oczach tańczyły iskierki zdziwienia. Musnąłem jej usta delikatnie, ale po chwili pogłębiłem pocałunek gdy się nie sprzeciwiała.

Nie wiedział czemu akurat to wydarzenie latało po jego głowie. Może dlatego, że to właśnie w tedy pierwszy raz powiedział na głos co czuje do Hermiony od dawna.
- Panno Granger może pani już się ubierać. – oznajmiła pielęgniarka, która weszła do pokoju. – Na razie proszę aby udała się pani do domu mugolskim transportem. Miotła i tym bardziej teleportacja, jest nie wskazana na jakiś czas. – dodała i zniknęła za drzwiami.
- To będzie problem, bo my przybyliśmy tu za pomocą proszka Fiuu. – Harry podrapał się nerwowo po głowie.
- Mały może już to robić? – zapytał Ron.
- Od trzeciego miesiąca życia. – potwierdziła Ginny. – To jak robimy?
- Może ty Ron byś mnie odwiózł? – zaproponowała Hermiona z nadzieją, że się zgodzi.
- Z chęcią bym to zrobił, ale ja tutaj przyleciałem na miotle. – odparł robiąc dziwny grymas. W końcu czego mogła się spodziewać od sędziego quidditcha.
- Ja cię z chęcią odwiozę! – uradował się Draco. W końcu będzie mógł z nią porozmawiać. Dziewczyna skrzywiła się patrząc na w stronę blondyna.
- Skoro nie ma innej opcji. – mruknęła, na co mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko.




No i jest rozdział ;) jak wam się podoba? : )
Pojawił się nowy bohater Ron Weasley (jak oceniacie jego przemianę?), który jeszcze tu trochę namiesza ;3
Standardowo – 3 komentarze = 3 rozdział.
Ps. Rozdział może pojawić się najprędzej w środę bo mam jutro wycieczkę cało dniową + zaniedbany drugi blog na który z resztą was zapraszam -->  Nie wszystko jest takie jakie się wydaję.

4 komentarze:

  1. Super notka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale się narobiło :)
    tego to się nie spodziewałam :D szkoda że nie pamięta tych dobrych momentów z Draco, ale będzie miała okazje zakochać się na nowo ;)
    czekam na więcej! :P
    Ps. mozesz wyłączyc weryfikacje obrazkową ?
    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero tu trafiłam. Zapowiada sie ciekawie ^^

    OdpowiedzUsuń