“Bo czas nie
leczy.
Mam dość gapienia się w sufit
I ja, nie mogę nic poradzić na to, co do
ciebie czuję”
- Tom Felton - Time isn't healing
Była
noc. Słońce już dawno schowało się za Zakazanym Lasem. Wiatr delikatnie
rozwiewał moje brąz puszyste włosy. A księżyc
odbijał się od gładkiej cery. Długie nogi swobodnie kołysały się tuż nad wodą.
Przymrużyłam oczy wsłuchując się w pohukiwanie sowy.
-Długo
czekałaś? – mocny głos zakłócił „muzykę”.
-
Przez chwilę. – odpowiedziałam melancholijnym głosem. Oczy nadal oglądały lewą
stronę powiek.
Poczułam
jak siada koło mnie na mostku. Nasze ramiona delikatnie się stykały.
-
Nie mogę uwierzyć, że już jutro wyjeżdżamy. – zaczął.
-
Ja tak samo. Ten rok minął tak szybko. – otworzyłam oczy patrząc przed siebie.
– Nie mogę się doczekać, aż znów spotkam się z rodzicami. – na te słowa trochę
spochmurniał.
-
Chciałbym móc to samo powiedzieć. –
patrzył w swoje dłonie.
-
Przepraszam. – szepnęłam spoglądając na niego niepewnie. – Nie powinnam
zaczynać tematu rodziny.
-
Nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina, że ich już nie ma. – kącik jego
ust podniósł się lekko do góry, ale nie wyglądało to jak uśmiech.
-
Twoja też nie. – odparłam kładąc rękę na jego ramieniu. – Nie możesz się
obwiniać za ten wypadek.
-
Wypadek?! Śmierciożercy podpalili nasz dom i ty to nazywasz wypadkiem?! –
warknął.
-
Prze-przepraszam. – wyjąkałam zdejmując rękę. Między nami zapadła głucha cisza.
-
To ja przepraszam… nie powinienem tak na ciebie naskoczyć. – mruknął.
-
Nie szkodzi. – uśmiechnęłam się blado. – Cieszę się, że już koniec szkoły. W
końcu będziemy mogli spędzić ze sobą więcej czasu.
-
Szkoda, że tylko przez te dwa miesiące.
-
Nie będzie tak źle, będziemy widywać się w święta i niektóre weekendy, poza tym
są jeszcze listy. No i potem są jeszcze ferie i znów wakacje. – pocieszałam go.
-
I tak przez trzy cholerne lata. – burknął.
-
Damy radę. – oparłam głowę na jego ramieniu.
-
Przyjaźń wygra. – zaśmiał się jakby z niedowierzeniem. Lecz ja nie na to
wrzuciłam uwagę.
-
Przyjaźń? –szepnęłam, prosząc w duchu aby zaprzeczył, aby chodziło mu o coś
innego.
-
Przyjaźń. – potwierdził. Do oczu napłynęły mi łzy. Za wszelką cenę nie chciałam
ich wypuścić. – Coś nie tak? – spojrzał na mnie nie pewnie zauważając
spływającą krople po moim policzku.
- Nie. – mruknęłam. – A z resztą, co cię to
obchodzi. – dodałam zanim ugryzłam się w język.
-
Nie bardzo rozumiem. – zmarszczył brwi.
-
Nie ma o czym mówić. Pójdę się spakować. -
skłamałam. Wstałam ocierając kolejną łzę.
-
Ej o co chodzi? – również wstał.
-
Nie nic. Po prostu… nic. – próbowałam się uśmiechnąć. – Naprawdę wszystko jest
okej. – odwróciłam się na pięcie i kierowałam się w stronę zamku. Zacisnęłam
piąstki by tylko się nie odwrócić.
-
Hermiono mam nadzieje, że nie robiłaś sobie nadziei. – powiedział do moich
pleców. W jego głosie było słychać kpiną, tą dobrze mi znaną kpinę.
-
Co? O czym ty mówisz? – udałam głupią.
-
Wiesz, że nie jestem typem romantyka i, że nie kocham. – odwróciłam się.
-
Przecież nie oczekuję tego od ciebie.
-
Ale czuję, że coś jest na rzeczy. – spojrzał na mnie sceptycznie.
-
Teraz ja nie rozumiem. – zmarszczyłam brwi. Zaczął się do mnie zbliżać.
-
Żałuję. – mrukną gdy był już parę centymetrów ode mnie. – Za wszystko. – nie
rozumiałam tych słów. Żałował, że mnie poznał?!
Milczałam,
a z moich oczu poleciało kolejne parę łez.
-
Wiem, że cię skrzywdziłem. – szepnął.
-
Niby czym? – prawie pisnęłam, zacisnęłam piąstki.
-
Zachowałem się jak ostatni skurwiel. Przepraszam. – i odszedł. A ja wpatrywałam
się w miejsce gdzie stał jeszcze przed chwilą. W ustach czułam słony smak łez
wylatujących co parę sekund z moich oczu.
Poczułam
ukucie pod piersią, a potem oślepiające światło pochłonęło błonie.
Draco siedział na kamiennym parapecie w
pokoju 22, wczorajsza noc była dla niego bardzo napięta. Stan Hermiony
pogorszył się by po chwili poprawić się w podwójnym efektem. Najprawdopodobniej
niedługo obudzi się z śpiączki, nie wiedział tylko, kiedy.
Panna Granger powoli otwierała oczy
przyzwyczajając się do jasnego pokoju. Zamrugała energicznie powiekami. Nie
wiedziała gdzie się znajduje.
- Co tu się dzieje? – mruknęła sama do siebie,
rozglądając się do o koła. Chciała poprawić się na łóżku lecz ból przeszywający
jej żebra nie pozwolił jej na to.
- Hermiona! – zawołał blondyn schodząc
szybko z parapetu podbiegł do łóżka. – Bardzo cię przepraszam. To moja wina. –
chwycił delikatnie jej dłoń.
- Puszczaj mnie Malfoy! Gdzie ja jestem?!
– wyzwoliła rękę i poczuła wielki ból paraliżującą jej pięść.
- Miona ja naprawdę bardzo przepraszam
nie powinienem w tedy odchodzić i w poniedziałek też powinienem cię
odprowadzić. Wiem, że jesteś na mnie zła… - nie dokończył.
- Co ty pleciesz Malfoy?! Ty głupia
parszywa fretko, zawołaj do mnie panią Pomfrey! – wysyczała. Mężczyzna zamarł.
- T-to ty nic nie pamiętasz? – wydukał.
- Pewnie znów robiłeś sobie jakieś
żarciki z Zabinim! Niech tylko McGonagall się dowie!
- Hermiono – zaczął ostrożnie. – jesteś w
szpitalu św. Munga, zostałaś napadnięta
przez śmierciożerców. – jego ton był nadal ostrożny. Uważnie obserwował zmiany
w jej oczach. Iskierki gniewu zniknęła, a na ich miejsce pojawił się szok. –
Mamy 2 kwietnia, 2005 roku. – dziewczyna otworzyła usta ze zdumienia.
- C-co się stało? – za jąkała się macając
swoją twarz. Nie przejmowała się, że poinformował ją o tym jej największy wróg.
- Napadli cię Śmierciożercy. – powtórzył.
– naprawdę nic nie pamiętasz? – upewnił się.
- Przecież wygraliśmy wojnę! Minęło już
osiem lat! Powinni ich już dawno
schwytać! Kto za to wszystko odpowiada?! – nie wierzyła w to co słyszy. – I co
ty tu robisz?! Zawołaj pielęgniarkę! – chciał już coś powiedzieć, ale jej wzrok nakazał mu to zrobić.
- Nie powinien pan mówić jej od razu
wszystkiego. Jest teraz w wielkim szoku. Trzeba było zawołać panią Evis od razu
kiedy się obudziła. – pouczył spokojnie
Dracona John McLoner. Ale ten nadal był w szoku. O wiele prościej byłoby gdyby
nie miała amnezji.
- Jest szansa, że wróci jej pamięć? –
zapytał.
- Oczywiście mamy pewne eliksiry, które
pomogą jej w tym, ale trzeba do tego cierpliwości. Użyli na niej zaklęcie
zapomnienia. Zapewne chcieli by nie pamiętała napadu, ale coś nie wyszło. –
oznajmił. – A no i jeśli chodzi o pamięć to trzeba dokładnie ustalić do którego
dnia pamięta, jest to bardzo ważne.
Arystokrata na te słowa tylko kiwał głową
analizując całą wymowę uzdrowiciela. „Ale coś nie wyszło”? Śmierciożercom się
to nie zdarza. Musi być coś nie tak.
- A właśnie. – przypomniał sobie, a jego
wzrok powędrował na blondyna. – Pan musi jej pomóc.
- Co? Ja? – blondyn popatrzył na niego
jak na wariata. – Co ja mam do tego?
- Widzę, że jest pan z nią bardzo
związany. Musi pan jej opowiedzieć co działo się przez te osiem lat.
- Ale ona pamięta tylko to jak byliśmy
wrogami. Jeszcze bardziej mnie nienawidzi niż przez to co działo się trzy lata
temu… - przerwał bo zauważył, że zwierza się nie tej osobie co trzeba.
- Będzie pan mógł odbudować z nią
relacje. – zaproponował i Draco musiał
przyznać, że nie był to głupi pomysł. Mógł na nowo się z nią zbliżyć, a jak
dobrze pójdzie, na nowo poczuć smak jej ust.
- Powiedzmy, że się zgodzę. Jak mam ją do
siebie przekonać?
- Przecież raz pan już ją oczarował. –
uśmiechnął się jednoznacznie, ale Draco
pominą ten fakt. – Jak na razie zamieszka z panią Potter. – oznajmił
gdy zauważył, że blondyna nie interesuje jego opinia.
- Yhm… Oczywiście. – arystokracie
poprawił się humor od razu. Uznał, że częściej będzie odwiedzał swojego kumpla.
Nie mówiąc nic więcej wyszedł z pokoju uzdrowicielskiego i skierował się do
pokoju 22, gdzie była już Ginny z Harrym.
- Co to za chłopczyk? – wskazała na
dziecko śpiące na rękach rudowłosej.
- James Syriusz Potter. – uśmiechnęła się
do bobasa. – bardzo pomagałaś mi gdy wyszłam ze szpitala. Ja nie dawałam sobie
rady, a ty masz dryg do dzieci. – teraz swoje brąz oczy skierowała do
przyjaciółki siedzącej na łóżku.
Twarz znów odzyskała swój dawny kształt i
kolor, wszystko dzięki eliksirom. Obrzęki na żebrach i dłoniach zniknęły.
Dziewczyna otworzyła lekko usta na znak
zachwytu niemowlakiem.
- Mogę go wziąć na ręce. – zapytała
spokojnie, a cała nerwówka odeszła w niepamięć. Ginny podała ostrożnie
noworodka dziewczynie. – Jaki on piękny. – oczarowała się szatynka. – Jak
mogło mnie tyle ominąć? – niedowierzała.
-Miona to cię nie ominęło. – zaczęła. –
Po prosu musisz sobie wszystko przypomnieć, a my ci w tym pomożemy. –
uśmiechnęła się przyjaźnie.
Do pokoju wszedł Harry z dwoma kubkami
zalanymi kawą. Miał na sobie koszulę w kratę i dżinsy.
- Jak się czujesz? – zapytał podajając
kubeczek Ginny ale wzrok kierował na szatynkę.
- Dobrze. – uśmiechnęła się. – Już nie
mogę się doczekać kiedy stąd wyjdę.
- Uzdrowiciel powiedział, że za jakąś
godzinę będziesz mogła opuścić szpital. – opowiedział, a w drzwiach stanął
kolejny gość.
- Czego ty tu znów chcesz Malfoy? –
warknęła panna Granger.
- Hermiona spokojnie. – szepnęła Gin
patrząc dokładnie w jej wkurzone oczy.
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz. –
uśmiechnął się przyjacielsko. Dziewczyna nie widziała wcześniej takiego
uśmiechu na jego twarzy, a przynajmniej nie pamiętała tego.
Całą jego osobę pamiętała zupełnie
inaczej. Odcień włosów z platynowego zmienił się na słoneczny blond. Grzywka
latała we wszystkie strony co dodawało mu łobuzerskiego uroku. Twarz zmężniała,
już nie mogła o nim powiedzieć rozwydrzony gnojek. Nie była już taka blada jak
pamiętała, była bardziej ludzka i weselsza. Nie mogła uwierzyć, że to ten
obrzydliwy Ślizgon jakim był Draco Malfoy, właśnie uśmiecha się do niej.
- Dziękuję lepiej. – burknęła odwracając
wzrok od jego szarych tęczówek, które działały jak magnes bo ponownie się
odwróciła by na nie spojrzeć.
Usiadł po jej prawej stronie przyglądając
się z uśmiechem dziewczynie. Był taki szczęśliwy, że się obudziła, że znów może
spojrzeć w jej czekoladowe oczy.
- Nie długo powinien się zjawić Ron. –
powiedział Harry.
- Właśnie, co z nim? Co z Ronem? –
zainteresowała się panna Granger.
- Wyjechał do Francji. Jest sędzią w
quiddditchu. - opowiedziała rudowłosa
dziewczyna.
Ona też się zmieniła. Rude włosy nabrały
odcienia czerwieni. Piegi nie były tak bardzo dostrzegalne jak z przed ośmiu
lat. Zaokrągliły się jej kształty co
podkreślała zielona rozkloszowana spódnica lekko przed kolana i obcisła koszula
w grochy.
- To wspaniale. – ucieszyła się szatynka.
– Od jak dawna tam jest?
- Od skończenia szkoły. – odpowiedział
brunet siedzący koło dziewczyny. – Jest bardzo tym nakręcony.
- Nie dziewie się, zawsze o tym marzył. –
przyznała. – a ja kim jestem? – zapytała po namyśle. –
Sekretarką Percy’ego. – odparła rudowłosa. –który jest z kolei dyrektorem
Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. – i za nim szatynka
wymyśliła kolejne pytanie w pokoju zjawił się rudowłosy mężczyzna.
- Ron! – krzyknęła była Gryfonka
energicznie wstając z łóżka. Zanim
reszta zdążyła zareagować ona była już przy wysokim mężczyźnie. Włosy miał
postawione na żel, a umięśnione ciało przykrywała granatowa koszula i ciemne
dżinsy.. Przytuliła go mocno.
- Miona. Jak ja cię dawno nie widziałem.
– odwzajemnił uścisk. Jego głos był pewny siebie i lekko zachrypnięty. Zupełnie
inny niż w siódmej klasie. W dziewczynie
na nowo odżyły stare uczucia, którymi darzyła rudzielca. – Ale wypiękniałaś. –
odkleił ją od siebie by się jej przyjrzeć.
- Z wzajemnością. – ponownie go objęła.
Draco oglądał całe to przedstawienie z
zaciśniętymi pięściami. A dobre samopoczucie wyszła wraz z przybyciem Weasleya.
Prychnął.
- A za siostrzyczką to się nie
stęskniłeś? – Ginny spojrzała na brata z wymowną miną.
- No już do ciebie idę. – uśmiechnął się
kpiąco. Poczym wypuścił szatynkę z uścisków i podszedł do siostry.
Przywitaj ją uściskiem, a potem zrobił to
samo z Harrym, a Jamesa pocałował w czółko i połaskotał. Gdy przyszła kolej na
Dracona zaszczycił go tylko uściskiem ręki.
Hermiona już wróciła na swoje miejsce.
- Jak się czujesz? – zapytał rudzielec.
- Bardzo dobrze. – dziewczyna uśmiechnęła
się od ucha do ucha. – Naprawdę nic nie pamiętasz?
- Od początku siódmej klasy mam pustkę w
głowie. – potwierdziła.
Rozmawiali jeszcze niecałe dwadzieścia
minut. Głównie o Ronie. Jedynymi osobami nie uczestniczącymi w pogawędce był
James i Draco.
Cały
lipiec nie rozmawiałem z Hermioną. Byłem na siebie wściekły. Wściekły za to, że
nie umiałem się przed nią przyznać co do niej czuję, a co więcej jeszcze
bardziej ją od siebie wystraszyłem. Przepraszałem ją za to, że jestem
kompletnym idiotą, który nie umie się przyznać, że kogoś kocha.
W
końcu nie wytrzymałem musiałem do niej pojechać.
Kremowy
domek na końcu ulicy miał zielony dach i okiennice dokładnie w tym samym
kolorze.
Brak
samochodu na podjeździe i święcące się światło tylko w jednym oknie na samej
górze, świadczyło o tym, że rodziców Hermiony nie było w domu.
Otworzyłem
furtkę i podszedłem na ganek. Zadzwoniłem do drzwi. Po niecałej minucie
ujrzałem byłą Gryfonkę ubraną jedynie w gruby, żółty szlafrok, a na głowie
miała błękitny ręcznik zawinięty w turban. Na ten widok uśmiechnąłem się
pogodnie.
-
Cześć.
-
Cześć. – odpowiedziała nieśmiało.
-
Mogę wejść? – wskazałem na wnętrze domu.
-
Po co? – zapytała. Jej ton był suchy i trochę jakby zniecierpliwiony.
-
Chciałbym pogadać.
-
O czym? – nie dawała za wygraną.
-
O nas. – zagłębiłem się w jej czekoladowych oczach. Tak bardzo mi ich
brakowało.
-
Przecież nie ma nas. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie pamiętasz? – przypomniała jego
słowa z przed miesiąca.
-
Właśnie o tym chciałem pogadać. – westchnęła robiąc mi miejsce w drzwiach.
Z
przodu przywitał mnie mały pomarańczowy hol z którego widać było drewniane
schody. Zaprosiła mnie dalej do salonu o tych samych barwach co przedpokój. Na
środku stała kanapa, a naprzeciwko niej mugolski telewizor. Pod sofą leżał duży
prostokątny dywan o dziwnym wzorze.
-
Napijesz się czegoś? – zapytała grzecznościowo.
-
Sok może być. – odpowiedziała rozsiadując się na kanapie. Weszła do ciemnego
pomieszczenia i otworzyła lodówkę, różdżką przyciągnęła dwie szklanki.
-
Więc o czym chcesz dokładnie porozmawiać? – podała mi sok z dyni.
-
Już mówiłem. To z przyjaciółmi – zrobiłem przerwę by napić się soku. – Nie o to
mi chodziło. Jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Po prostu nie
umiałem się w tedy wyrazić.
-
Teraz umiesz? – spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-
Kocham cię Granger. – wstałem zostawiając szklankę na siedzeniu. Objąłem ja w
pasie, a swoje czoło oparłem o jej. –
Kocham cię Hermiono. – patrzyła na mnie lekko z przerażeniem, w oczach tańczyły
iskierki zdziwienia. Musnąłem jej usta delikatnie, ale po chwili pogłębiłem
pocałunek gdy się nie sprzeciwiała.
Nie wiedział czemu akurat to wydarzenie
latało po jego głowie. Może dlatego, że to właśnie w tedy pierwszy raz
powiedział na głos co czuje do Hermiony od dawna.
- Panno Granger może pani już się
ubierać. – oznajmiła pielęgniarka, która weszła do pokoju. – Na razie proszę aby
udała się pani do domu mugolskim transportem. Miotła i tym bardziej
teleportacja, jest nie wskazana na jakiś czas. – dodała i zniknęła za drzwiami.
- To będzie problem, bo my przybyliśmy tu
za pomocą proszka Fiuu. – Harry podrapał się nerwowo po głowie.
- Mały może już to robić? – zapytał Ron.
- Od trzeciego miesiąca życia. –
potwierdziła Ginny. – To jak robimy?
- Może ty Ron byś mnie odwiózł? –
zaproponowała Hermiona z nadzieją, że się zgodzi.
- Z chęcią bym to zrobił, ale ja tutaj
przyleciałem na miotle. – odparł robiąc dziwny grymas. W końcu czego mogła się
spodziewać od sędziego quidditcha.
- Ja cię z chęcią odwiozę! – uradował się
Draco. W końcu będzie mógł z nią porozmawiać. Dziewczyna skrzywiła się patrząc
na w stronę blondyna.
- Skoro nie ma innej opcji. – mruknęła,
na co mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko.
No i jest rozdział ;) jak wam się podoba?
: )
Pojawił się nowy bohater Ron Weasley (jak
oceniacie jego przemianę?), który jeszcze tu trochę namiesza ;3
Standardowo – 3 komentarze = 3 rozdział.
Ps. Rozdział może pojawić się najprędzej
w środę bo mam jutro wycieczkę cało dniową + zaniedbany drugi blog na który z
resztą was zapraszam --> Nie wszystko jest takie jakie się wydaję.
Super notka ;)
OdpowiedzUsuńale się narobiło :)
OdpowiedzUsuńtego to się nie spodziewałam :D szkoda że nie pamięta tych dobrych momentów z Draco, ale będzie miała okazje zakochać się na nowo ;)
czekam na więcej! :P
Ps. mozesz wyłączyc weryfikacje obrazkową ?
~Z.
Dopiero tu trafiłam. Zapowiada sie ciekawie ^^
OdpowiedzUsuńsuper :* /G
OdpowiedzUsuń