środa, 8 maja 2013

Rozdział 3

„Byłaś samotna
Byłaś lękliwa
Byłem głupcem
Na tyle sposobów
Ale mogłem zmienić moje Zycie
Jeśli ty pomyślałabyś, że może spróbujesz mnie pokochać”
- Justin Timberlake - All over again


_____________________________________________________________________________


      Większość czasu jechali w milczeniu, co nie przeszkadzało ani mu ani jej. Draco co chwila zerkał na Hermione i uśmiechał się delikatnie, na co odpowiadała rumieńcem i odwróceniem głowy. Chciał z nią porozmawiać ale akurat w tej chwili nie wiedział co jej powiedzieć. On wielki arystokrata i wyborowy łamacz damskich serc Draco Lucjusz Malfoy nie wiedział jak zacząć rozmowę z kobietą.
      Jechali przez zakorkowany Londyn. Wycieraczki samochodu pracowały na największych obrotach bo gdy tylko wracały na swoje miejsce przednia szyba na nowo była cała mokra.
       - Jaką ostatnią rzecz zapamiętałaś? – zapytał gdy zatrzymali się na czerwonym świetle.
       - Może to zabrzmi dziwnie, ale nie pamiętam. – odpowiedziała bez uczuć patrząc na ludzi przechodzących przez pasy. – Tak w ogóle to czemu się mną tak przejmujesz Malfoy? – w końcu spojrzała na niego.
       - Bo kiedyś byliśmy bardzo ze sobą związani. – ruszył gdy pokazało się zielone.
       - W jaki sposób związani? – zmarszczył brwi zakładając ręce na piersi.
       - Jako przyjaciele. – odparł. Nie chciał ponownie wywołać na dziewczynie szoku. – Bardzo dobrzy przyjaciele. – dodał uśmiechając się blado do kobiety w bordowym płaszczyku spod którego było widać kremową koszulą w ciemną kratę.
      - A jak się zapoznaliśmy? – zapytała po paru chwilach.
      - Tego nie pamiętasz?  Przecież to było w pierwszej klasie. – przybrał kpiącego uśmiechu.
      - Chodzi mi o to jak zmieniliśmy do siebie nastawienie.

       Pogoda tego dnia była idealna na pierwszy mecz quidditcha w nowym roku szkolny. Słońce oświetlało cały stadion, na który przybyli wszyscy uczniowie. Lekki wietrzyk rozwiewał złoto-szkarłatne i zielono-srebrne szaliki i chorągiewki.
Zawodnicy Slytherinu weszli na boisko z aroganckimi minami i głowami w górze. Obejrzeli się po trybunach. Większość zgromadzonych miało na sobie gadżety z motywem Gryffindoru co jeszcze bardziej zachęcało ich do walki. Chcieli pokazać, że są silniejsi od reszty domów. Powoli wznieśli się ku górze gdzie już czekali na nich zawodnicy Domu Lwa.
Pani Hooch wypuściła piłki z kufra po czym wszyscy usłyszeli pierwszy gwizdek.
Gryfonii od samego początku mieli przewagę, co można było wnioskować po punktach bo po półgodzinnej grze wynik wynosił: 20 do 110 dla Gryffindoru. W tedy Ślizgoni weszli w mecz powoli odrabiając straty. W ciągu tego czasu Harry’emu jak i Draconowi nie udało się zauważyć złotej piłeczki wartej sto pięćdziesiąt punktów.
Mecz trwał już od ponad półtorej godziny. Kibicom jednak uśmiechy podekscytowania nie schodziły z twarzy. Co chwila Slytherin dorównywał Gryfonom, by ci drudzy ponownie przejęli dziesięciopunktową przewagę.
      Draco przelatywał nad boiskiem z lekkim znudzeniem. Jednak nie udało mu się osiągnąć celu. Znicz nadal nie został schwytany. Harry również tracił cierpliwość. Jeszcze nigdy nie odgrywał takiego meczu, by w przeciągu godziny nie zauważył złotej kuleczki.
Mecz ciągnął się i ciągnął. Przy wyniku 290 do 300 dla domu Węża, zawodnicy obu drużyn mieli już dość. Czekali tylko aby znicz nareszcie został złapany.
      I w końcu nadeszła szansa by zakończyć spotkanie. Słońce odbiło się od lśniącej powierzchni pozłacanej piłeczki. Ten błysk od razu zauważyli ścigający. W tym samym momencie ruszyli w stronę światła. Lecieli do swojego celu z zupełnie innych stron boiska. Reszta zawodników nie przejmowała się już swoimi obowiązkami. Z przejęciem patrzyli na pojedynek Ślizgona i Gryfona. Oboje byli już na tyle blisko, że wyciągali powoli rękę po wygraną.
Ani Harry, ani Draco nie patrzyli na siebie, zbyt bardzo byli skoncentrowani na złotym zniczu by oglądać się za przeciwnikiem.
      Chęć jak najszybszego zakończenia meczu spowodowała, że dwaj ścigający wpadli na siebie w ostatniej fazie lotu. Ich głowy stuknęły o siebie wydając przeraźliwy dźwięk łamania kości. Niedługą chwilę później obaj znajdowali się już na ziemi.
      Trybuny zamarły. Uczniowie stawali na ławkach z przerażeniem patrząc na podbiegającą pielęgniarkę.
      Zawodnicy momentalnie zlecieli na dół biegnąc w stronę kontuzjowanych.
      Po chwili na boisku znalazła się również Hermiona z przerażeniem patrzyła na nieprzytomnego Harry’ego.

    - No i co z tym, że mieliście wypadek? – kobieta nie wiedziała o chodzi. 
    - Nie przerywaj to się dowiesz. – uśmiechnął się z wyższością blondyn.

     Gdy otworzyłem oczy ostry ból przeszył moją czaszkę. Zamrugałem kilkakrotnie przyzwyczajając się do światła. W mojej głowie szybko przypomniały się wydarzenia z meczu quidditcha. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Od razu rozpoznałem w nim skrzydło szpitalne. Spojrzałem w prawo, po tej stronie  na łóżku obok siedział zielonooki Gryfon z obandażowaną głową i okularami na nosie. Za nim dostrzegłem Hermione wraz z Ronem siedzących na krzesełkach.
      - …mam nadzieję, że da mi napisać w innym terminie. – mówił Harry do swoich przyjaciół.
      Poprawiłem się łóżku i oparłem się o metalowe oparcie, dając im do zrozumienia, że też tu jestem.
      - Kto wygrał? – zapytałem zaspanym głosem. Chciałem przejechać dłonią po moich włosach ale opatrunek na czaszce nie umożliwił mi tego.
      - Przerwano mecz wraz z waszym zderzeniem. Ani tobie ani Harry'emu nie udało się złapać znicza. – odpowiedziała inteligentnie i dumnie Gryfonka. Prychnąłem. Siedziałem w szkolnym szpitalu na marne.
      - Ile tu leże? – spojrzałem w ich stronę rozciągając się.
      - Od wczoraj. – odpowiedzi na to pytanie również udzieliła Granger.
      - Aha. – mruknąłem. Gdy skończyłem się przeciągać do pomieszczenia weszła pani Pomfrey z tacą kolorowych eliksirów.
      - Dzień dobry chłopcy. – przywitała się uprzejmie. – Widzę, że już wstałeś Draconie.
      - Jak widać. – burknąłem.
      - Proszę wypij to. – podała mi fiolkę z fioletową substancją, podobną wręczyła Potterowi. Wypiłem płyn za jednym łykiem, a na mojej twarzy pojawił się grymas, gdyż eliksir był kwaśny.
      Granger wraz z Weasleyem parsknęła śmiechem.
      - Coś wam się nie podoba? – warknąłem. 
      - Nie nic, nic. – zachichotała Gryfonka. Wstała i podeszła do mojego łóżka z paroma pergaminami.  – To dla ciebie. Pani McGonagall kazała mi przynieść dla ciebie notatki, skoro i tak zanosiłam je Harry'emu. – dodała podając mi plik kartek. Szybko przeleciałem notatki.
      - Nie ma tu wszystkich lekcji. – zauważyłem.
      - Bo przecież nie chodzę na wszystkie zajęcia ze Ślizgonami. – powiedziała zirytowanym głosem. – Nie chcesz nie bierz. – sprawnym ruchem ręki wyjęła mi pergaminy z dłoni.
      - Nie, dobra! – krzyknąłem, wiedziałem, że jej dokumenty będą najlepsze. – Resztę sobie załatwię. – prychnąłem i wyciągnąłem rękę.
      - Coś się mówi. – uśmiechnęła się ironicznie.
      - Daj to.
      - Nie. Nie o tym mówiłam.
      - Dobra skończ te swoje głupie zabawy, bo nie mam na nie ochoty. – burknąłem.
      - A ja wręcz przeciwnie. – uśmiechnęła się zwycięsko.
      - Proszę. – mruknąłem tak by tylko ona to usłyszała. Rzuciła kartki na mój tors przykryty piżamą i pościelą.
      - Następnym razem grzeczniej. – uśmiechnęła się kpiąco i wróciła na swoje miejsce zadowoloną miną.

     - I tylko tyle? – zapytała zszokowana pasażerka. – Po tym zaczęliśmy się dogadywać? – podniosła brwi ze zdziwienia.
    - No co ty. To dopiero początek. – uśmiechnąłem się zerkając w jej stronę. – Jednak kolejną część opowieści będę musiał przełożyć na kiedy indziej bo już dojeżdżamy. – zauważył.
    Po chwili silnik samochodu zgasł. Draco otworzył drzwi pannie Granger i podał jej rękę.
    - Dam radę. – odpowiedziała wstając bez jego pomocy. Poprawiła ciemne dżinsy przyglądając się niewielkiej willi Potterów.
    - No przecież ty zawsze dajesz radę. – odparł z ironią.
    - Owszem. – podniosła do góry głowę po czym podeszła do bagażnika wyciągając z niego dość sporą czarną torbę.
    - Chyba sobie żartujesz, daj to. – wskazał na bagaż.
    - Jak już mówiłam dam radę. – podeszła do ganka. W połowie kroku zatrzymał ją blondyn pociągając za rączki torby.
    - A jednak będę nalegać. – odpowiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
    - Ale nie myśl sobie, że tym mi zaimponujesz. – puściła bagaż i zwinęła ręce na piersi. 
    - Oczywiście. – uśmiechnął się z lekką kpiną. Zanim otworzył drzwi usłyszał jej głos.
    - Potem masz mi dokończyć historię. – zażądała patrząc w jego błyszczące srebrne oczy.                Uśmiechnął się tylko ,jakby zwycięsko i otworzył drzwi frontowe. Wpuścił ją do środka, okazało się, że Harry’ego, Ginny i Jamesa jeszcze nie było.
     Dziewczyna przyglądała się wnętrzu domu.
     - Rozbierz się. – zarządził gdy zauważył, że kobieta stoi już od dobrych trzech minut w tej samej pozie. puścił bagaż na ziemię.
     - Że co proszę? – popatrzyła na niego z szokiem.
     - No chyba nie zamierzasz tu siedzieć w płaszczu? – spojrzał na nią z drwiną. Sam ściągnął swoje odzianie.
     - Jakiś ty dowcipny. – pokręciła głową z zadziorną miną, po czym uczyniła to co Draco. – Nie powinniśmy na nich zaczekać przed odmę? – zapytała gdy wsiedli do kuchni.
     - Chcesz tam stać na deszczu? – podniósł do góry brwi.  Nie odpowiedziała. – Napijesz się czegoś? – zapytał gdy otwierał lodówkę.
     - Nie za bardzo się tu rozgościłeś? – spytała jakby zażenowana.
     - Chcesz tego soku czy nie? – ponowił pytanie. W ręku trzymał już kartonik z mugolskim sokiem pomarańczowym. Zatrzasną drzwiczki lodówki ramieniem.
     - Kawę poproszę. – uśmiechnęła się zadziornie siadając przy stole w jadalni. Prychnął i odstawił w połowie ruchu drugą szklankę, zamiast tego skierował dłoń po czerwony kubek.
     - Jasne. – machnięciem różdżki sprawił, że w czajniku pojawiła się para. 
     Wręczył jej naczynie z gorącą cieczą i usiadł po drugiej stronie stołu.
     - Więc możesz mi dokończyć opowiadać. – zaproponowała po dłuższej chwili ciszy.
     - O już jesteście! To dobrze wybaczcie nam ale zabłądziliśmy. – przywitał ich Harry wychodząc z salonu, w którym znajdował się kominek.
     - Nie ma sprawy. – burknęła Hermiona obserwując czerwony kubek. Bardzo chciała się dowiedzieć jak się zbliżyli. Nie chciała, żeby byli przy tym jej przyjaciele, za bardzo podrażnili by jej ego, gdyby wysłuchiwali jej poddania się urokowi Dracona.
     - Widzę, że się już zorganizowaliście. – zauważyła lekko potargana Gin z małym chłopcem na rękach.
     - Jak widać. – odparł Malfoy. – To ja będę się już zbierał. – wstał z krzesła. Chciał zostać, chciał być przy Hermionie, ale wiedział, że musi przy tym uważać na przyjaciół by się nie dowiedzieli o jego uczuciach. No dobra, wiedział, że o tym już posiadali tą wiedzę. Aczkolwiek za bardzo ucierpiało by na tym jego ego.
     - Przestań. Zostań na obiedzie. – zaproponował Harry gdy wszedł do kuchni.
     - Nie, naprawdę już pójdę muszę jeszcze… - tu przerwał. Właśnie. Co on teraz musi? – Hermiona potrzebuje odpoczynku. – zauważył spoglądając na rozkojarzoną byłą Gryfonkę.
     - To jest dobra myśl. – zauważyła jakby zniecierpliwiona. – Pójdę się położyć. A ty Malfoy jak chcesz możesz zostać, mi to nie przeszkadza. Tak właściwie to i tak nie mam tu głosu bo to nie mój dom. – zauważyła i również wstała.
     - Choć Miona. Zaprowadzę cię do twojego pokoju. – zaproponowała rudowłosa. – Za chwilę powinien się pojawić Ron. – oznajmiła. Na tą wieść na twarzy Smoka pojawił się dziwny grymas. – A ty Draco siadaj i nie marudź. – wrzuciła się do blondyna gdy były już na schodach.
     Weszły do niewielkiego pokoju w kolorze cytryny. Naprzeciwko drzwi stało drewniane biurko, na którym jedynym wyposażeniem była lampka i pojemniczek z ołówkami. Na prawo od biurka stała nieduża biblioteczka z paroma książkami. Tuż za nią w kącie znajdowała się kremowy tapczan z trzema poduszkami w prążki. Na lewej ścianie pomieszczenia postawiono średniej wielkości łóżko z białą pościelą wystającą spod czerwonego koca. Obok  łóżka ustawiono stolik nocny, na którym stał zegarek i lampka. Zielone firanki opadały na kaloryfer za łożem. Na środku pomieszczenia był kremowy puszysty dywan. Od ściany drzwi opierała się drewniana szafa.
     - Nie musieliście. – bąknęła szatynka spoglądając na Ginewrę.
     - Chciałam abyś czuła się tu dobrze. I tak nie jest to jakiś luksus ale jeśli masz tu mieszkać przez najbliższe dwa tygodnie przynajmniej, to masz się tu czuć komfortowo. – odparła bujając Jamesa na rękach. – Nie podoba ci się?
     - Nie, jest ślicznie! – odpowiedziała od razu. – Ale naprawdę nie musieliście tego robić wystarczyłaby kanapa w salonie. – odpowiedziała uśmiechając się blado. Ruda skarciła ją wzrokiem za te słowa.
     - W życiu! Jesteś naszą przyjaciółką i chcemy abyś miała jak najlepiej. – odparła ze złością ale i troską.
     - Nie wiem jak wam to wynagrodzę. – powiedziała kładąc torbę na łóżku.
     - Możesz pomóc mi opiekować się małym. –zaproponowała piegowata kobieta w brązowym swetrze i oliwkowych spodniach. – I bądź miła dla Draco. – dodała na co Miona zmarszczyła brwi.
     - Przecież to wróg.
     - Były wróg, teraz przyjaciel. Mój i Harry’ego. Nie chodzi mi o to, żebyście zaczęli spędzać każdą wolną ze sobą chwile. Po prostu zachowujcie się jak znajomi tak samo jak kiedyś. – powiedziała spokojnie patrząc na Hermione, której   brwi teraz poleciały do góry.
     - Okłamał mnie! Co za podła szuja. No w końcu czego się spodziewałam po tym wrednym Ślizgonie, którego interesowała tylko własna osoba. – myślała. W środku cała się buzowała, nie wiedziała czemu uwierzyła Malfoy’owi. Pomimo złości nie chciała wspominać o tym Ginny.
     - Postaram się. – skłamała. – Idź już na dół, a ja położę Jamesa spać. – zaproponowała uśmiechając się (a przynajmniej próbując to zrobić) do przyjaciółki i podeszła do niej odbierając małego, który był równie zmęczony co ona.
     - No dobrze. Przywiozłam ci trochę rzeczy z domu, masz je w szafie. Łazienka jest na końcu korytarza w prawo, a pokój Jamesa naprzeciwko. – poinformowała przyjaciółkę. – Jak odpoczniesz to zejdź na dół pewnie jesteś głodna.
     - Nie, nie bardzo. Ale potem zejdę. – obiecała.



     - I jak? Obeszło się bez rannych? –zażartował Harry wyciągając z barku ognistą i dwie szklanki przeznaczone do whisky.
     - Zaraz ty będziesz ranny. – burknął blondyn wpatrując się w trunek.
     - Co taki zły jesteś?  Powinieneś się cieszyć, że obudziła się po tak, krótkim czasie. – Pocieszał go Potter.
     - Zauważ jednak, że ciebie pamięta. – warknął Draco.  – Pamięta cię jako bohatera i zapewne myśli, że teraz stawiają ci pomniki. Nie pamięta waszych kłótni i wszystkiego co między wami było złe. Za to mnie pamięta jako aroganckiego gówniarza. – powiedział po czym popił te słowa alkoholem, który wręczył mu szatyn.
     - Przecież nawet w okresie którego nie pamięta nie zbyt się dogadywaliście. – bronił się Wybraniec ze spokojem.
     Draco już otwierał usta by coś powiedzieć ale je zamknął, nie chciał wygadać się przyjacielowi o jego znajomości z panną Granger.
     - Racja. – burknął.
Po salonie rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
     - Otworzę! – krzyknęła kobieta, w której głosie panowie rozpoznali Ginny.  – Pewnie to Ron.


     Szatynka przyglądała się zasypiającemu szkrabowi. Była zdruzgotana, nie wiedziała co robić. Ominęło ją osiem lat swojego życia. Ominęły ją wszystkie ważne chwile w jej życiu. Nie wiedziała jak poszły jej Owutemy.  Nie pamiętała swojej pierwszej pracy jak i swojego pierwszego razu. Nie pamiętała czy między nią, a Ronem doszło do czegoś więcej niż przyjaźń. Nie pamiętała ślubu Ginny i Harry’ego oraz narodzin Jamesa. Jednak najgorsze było to, że nie wiedziała o co chodzi z Malfoy’em. Obudziła się w zupełnie innym świecie i nie miała pojęcia co będzie dalej. Jak poradzi sobie w tym życiu.
Z dołu słychać były głosy. Rozpoznała w nich Harry’ego i Rona, ale nie miała ochoty tam schodzić. Gdy Zauważyła, że za oknem robi się ciemno.  Skierowała się do pokoju by wziąć świeże ciuchy.
     Weszła do łazienki i od razu skierowała się do wanny na środku pokoju by odkręcić kurek z gorącą wodą. Położyła ubrania na blacie  za wanną i spojrzała w wielkie lustro.
Wydoroślała. Twarz stała się smukła, a dawne nieduże piegi, zniknęły z niej już całkowicie. Usta zmieniły kolor na malinowy, a oczy wydawały się większe i bardziej lśniące. Włosy kiedyś puszyste zmniejszyły swoją objętość o połowę i delikatnie opadały na ramiona. Sylwetka dziewczyny również się zmieniła. Zawsze była szczupła, to fakt, ale jej kompleksem były kobiece kształty, których osiem lat temu nie miała. Teraz jędrny biust opinał się przez koszulę, a biodra podkreślały ciasne dżinsy. Była wyższa niż pamiętała, urosła przynamniej pięć centymetrów. Uśmiechnęła się nieznacznie do swojego odbicia. Jakby widziała w nim zupełnie inną osobę. Osobę bardzo atrakcyjną.
     Jej wzrok padł na wannę, która cała była już zalana gorącą wodą. Szybko zrzuciła z siebie odzież i weszła do wody. Siedziała tam dość długo i dopiero płacz Jamesa, kazał jej wyjść z wanny. Wytarła szybko i niestarannie ciało. Swoją uwagę przykuł jej kark na którym wyczuła płytkie wgłębienie, podobne które miała na przedramieniu. Jednak nie zastanawiała się nad tym długo, bo płacz dziecka był coraz głośniejszy. Założyła w pośpiechu białą koronkową bieliznę, którą znalazła w szafie, ale niebyła pewna, że jest to jej własność, bo najpierwszy rzut oka  miseczki wydawały się o wiele za duże. Poza tym dla niej była ona zbyt seksowna. Założyła szarą bokserkę i ciemne, obcisłe dżinsy.
     Wyleciała z łazienki nawet nie susząc włosów, co było powodem jej mokrej już bluzki. Weszła do pokoju małego Pottera.
     - No już mały. Co się tak denerwujesz? – zapytała Jamesa pieszczotliwym głosem i wzięła go na ręce.  Po chwili płacz ustał. – Pewnie jesteś głodny, co?  - spojrzała na malucha chwytającego ją za skrawek górnej części garderoby. – Ale na mnie nie licz. – zachichotała cicho i nie zastanawiając się długo zeszła powoli po drewnianych schodach.
Całe towarzystwo siedziało w salonie, rozmawiając o czymś zawzięcie grając w czarodziejskiego pokera..
     - Cześć. – przywitała się z wszystkimi. – James chyba zgłodniał. – poinformowała Ginny.
     - Słyszałam. Draco już miał po niego iść. – spojrzała na blondyna siedzącego na fotelu. – Przepraszam panowie grajcie beze mnie tą rundę. – wstała przechodząc przez ciasną szparę między kanapą, a fotelem.
     - Niech Herm za ciebie zagra. – zaproponował Ron pociągając papierosa. – W trójkę słabo się gra.
     - Ale ja nie pamiętam zasad. – próbowała się wymigać z gry za którą nie przepadała.
     - Ty nie pamiętasz? – zakpił Harry.  – Siadaj Miona. – wskazał na fotel koło blondyna, który jedyny z panów był opanowany. Kobieta lekko westchnęła podchodząc do miejsca przeznaczonego dla niej, wiedziała, że i tak nie uda jej się uciec. Nie przejmując się, że włosy nadal ma wilgotne tak samo z resztą jak bluzkę. Usiadła podwijając nogi pod siebie.
Zaczęli grać. Ron potasował karty i rozdał każdemu po pięć sztuk. Gdy wszyscy wymienili karty, które im nie odpowiadały Ron zapytał dziewczyny.
     - Ile obstawiasz?
     - A o co gramy? – zdziwiła się.
     - To co masz do zaoferowania. – odpowiedział Draco badając swoje karty.
     Hermiona zmarszczyła brwi na znak, że nie bardzo rozumie.
     - Na przykład jeśli ja obstawię butelkę ognistej, a ty jeden z moich obowiązków domowych to ten kto wygra otrzymuje nagrodę. – wyjaśnił Harry. Szatynka tylko pokiwała niepewnie głową.
      - To co obstawiasz? – ponowił pytanie rudzielec.
      - Posprzątanie po tym Sajgonie jaki tu zrobiliście. – zaśmiała się pokazując na stoliczek, który był cały w papierkach po fasolkach wszystkich smakach, a puste butelki po whisky walały się pod nim.
     - Ja mogę robić jutro śniadanie. – powiedział pewnym siebie głosem Ron.
     - Prędzej obiad. – zaśmiał się Harry. – Chociaż jak znam życie będziesz miał takiego kaca, że posiłek będzie nie do zjedzenia.
     - Zostajesz? – zdziwiła się Hermiona nie zważając na uwagi bruneta.
     - Do piątku. – oznajmił miło. – A ty Harry się zamknij i graj, bo tak się składa, że głowę to ja mam mocną. – na te słowa wszyscy parsknęli śmiechem, nawet Draco, który wcześniej był bardzo skupiony. Cała trójka wiedziała, że głowa rudzielca jest wyjątkowo słaba na alkohol.
     - Ja mogę wam poodkurzać pokoje. – oznajmił Harry.
     - Niech będzie eliksir na kaca. – rzucił blondyn. – plus dwie fiolki wywaru energetycznego.
     - Mi to się nie opłaca. – zauważyła dziewczyna, która miała już za sobą dwie szklaneczki alkoholu. Dlatego zapomniała już o kłamstwie byłego Ślizgona.
     - Jak będziesz jeszcze piła, to przyda. – uśmiechną się do niej kpiąco gdy upiła łyk wina.
     - To ja dodaje naleśniki z malinami. – powiedziała odstawiając lampkę na stolik.
     -  Ja pas. – powiedział Weasley, po czym dolał sobie ognistej ale nie zdążył wypić całej gdy zaczął chrapać.
     - Pas. – burknął Harry rzucając karty na przed siebie. Poprawił się na kanapie i przymrużył oczy.
     - Mogę być szoferem do piątku.  – powiedział Dracon patrząc prosto w oczy byłej Gryfonki.

     - Em… pas. – burknęła.
     - Serio? – zadziwił się. – Przecież masz fula!
     - Ej! Podglądałeś! – warknęła przyciągając karty do piersi.  – Nie liczy się!
     - Za późno, już spasowałeś. – uśmiechnął się zwycięsko. – Jutro przyjdę specjalnie na obiad i na moje naleśniki. – poszerzył uśmiech.
     - To jest nie fair. – burknęła rzucając karty na stolik.
Mężczyzna również pokazał karty.
     - To się nazywa blef. – sam się pochwalił gdy dziewczyna zauważyła, że na ręce miał jedynie małego strita.
     - Pacan. – burknęła i wstała. Zebrała śmieci i poszła w stronę kuchni.
     Wielkim zaskoczeniem był dla niej fakt, że po chwili blondyn przyszedł ze szklankami po ognistej w ręku.
     - Przecież przegrałam, nie musisz mi pomagać. – włożyła śmieci do kosza.
     - Nadal będziesz się opierać w przekonaniu, że jesteśmy wrogami?
     - A nie jesteśmy? – oparła się o blat patrząc mu prosto w oczy.
     - Jesteśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi przyjaciółmi. A przynajmniej byliśmy. – odpowiedział z nutą poddania.
     - Ginny mówiła co innego.
     - Bo Ginny nic o tym nie wiedziała. Byliśmy tak jakby potajemną parą.
     - Nie żartuj sobie! – prychnęła. – Niby czemu tak miało być? Przepraszam cię bardzo, ale bardziej wieżę jej niż tobie. – i wyminęła go wracając do salonu po resztę rzeczy.
Malfoy’owi kompletnie popsuł się wieczór, który do tej pory był dość znośny. Bolały go jej słowa. Choć wiedział, że i tak ją skrzywdził już trzy lata temu odchodząc bez słowa. Ale wiedział, że o wiele szybciej dogadał by się ze starą Hermioną.
Wróciła z trzema lampkami od wina i szklaną butelką od whisky.
     - Posłuchaj. Wiem, że może ci się wydawać to niemożliwe, ale daj mi to wszystko opowiedzieć. Bo to co wiem ja nie wiedzą, ani Harry, ani Ginny, a z pewnością nie Ron. – starał się by jego ton był opanowany.
     - Niech ci będzie. Ale tylko dlatego, że jestem ciekawa. – spojrzała na niego groźnie. – umyje te szklanki i pójdziemy do pokoju. Ginny zapewne już usnęła z małym. – powiedziała już spokojnie, ale jej głos nadal był zimny.
     Po chwili byli już na górze. Wpuściła go do swojego pokoju. Usiedli na kanapie.


_____________________________________________________________________________________________________________

Rozdział pisany jest dość smętnie i średnio mi się podoba, wydaje mi się, że zapomniałam o paru drobiazgach, ale nie wiedziałam jak je wsadzić w tekst. 
Kolejny rozdział dodany będzie najwcześniej w piątek ;) 
4 komentarze = 4 rozdział (a będzie on jednym z najważniejszych w całym opowiadaniu, a przynajmniej taki mam zamiar ;p) 

12 komentarzy:

  1. Trafiłam tutaj przypadkiem i nie żałuję :) Wciągnęłaś mnie w swoje opowiadanie i ze zniecierpliwieniem czekam na więcej. Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów. :)
    Pozdrawiam Lily ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo mi się podobał i wcale nie był smętny! :D następny rozdział prosze!! //N.

    OdpowiedzUsuń
  4. A tak, przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej. Ale byłam (w sumie to cały czas jestem) nie ogarnięta i nie dodałam linku przez mój błąd i sklerozę. Jeszcze raz przepraszam i już to zmieniłam ; ) (strona ) ;p
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytalam calosc i jestm pod wrazeniem!
    Naprawde masz talent.
    Wciagnelam sie ;)
    Czekam na kolejne rozdzialy i dodaje do obserwowanych :D

    + swietny wyglad bloga! jestem pod wrazeniem

    Zapraszam do mnie:
    http://mascottii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. "Nie powinniśmy na nich zaczekać przed odmę?" – Czy miałaś tu na myśli odmę opłucnową? :D Wybacz... nie mogłam się powstrzymać, by nie wytknąć tej maleńkiej literówki, ponieważ mnie rozśmieszyła :) Co do całości opowiadania - interesujące! Mogłabym napisać wiecej, ale chwilowo się z tym wstrzymam.Ciekawi mnie bardzo co pojawi się w następnym rozdziale, więc pisz szybciutko :) Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny!
    Venetiia Noks
    http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/
    PS. Również dodam twojego bloga do polecanych :) ale głównie po to by szybko się dowiedzieć kiedy pojawi sie kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah ta moja pisownia xd. Rozdział dodałam w pośpiechu i nie zdążyłam go nawet sprawdzić dlatego taki błąd ma miejsce.
      Dziękuję Ci bardzo, że spełniłaś moją prośbę i wypowiedziałaś się na temat moich blogów ;)
      Kolejny rozdział dodam najprawdopodobniej dziś ewentualnie jutro :)
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam, Bllof.

      Usuń
  7. Przeczytałam dziś wszystkie rozdziały i stwierdzam, że umiesz pisać. Proooszę dodaj nowy rozdział! Bardzo się zastanawiam co się stanie w pokoju Hermiony xD Nie wiem co między nimi zaszło, ale błagam niech Draco nie okaże się żałosnym draniem :D Musisz wiedzieć, że bardzo mi się podoba i z utęsknieniem czekam na więcej.
    Pozdrawiam i życzę weny
    dramione-something-real.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nowy rozdział ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, wiem, że się spóźniam ale mam problemy z komputerem, więc nie mogę go opublikować :(. Na pocieszenie powiem, że jest już gotowy i dzisiaj spróbuje go dodać :)

      Usuń
  9. no i gdzie ten nowy rozdział ? :D

    OdpowiedzUsuń