„Byłaś
samotna
Byłaś
lękliwa
Byłem
głupcem
Na
tyle sposobów
Ale
mogłem zmienić moje Zycie
Jeśli
ty pomyślałabyś, że może spróbujesz mnie pokochać”
-
Justin Timberlake - All over again
_____________________________________________________________________________
Większość czasu jechali w milczeniu, co
nie przeszkadzało ani mu ani jej. Draco co chwila zerkał na Hermione i
uśmiechał się delikatnie, na co odpowiadała rumieńcem i odwróceniem głowy.
Chciał z nią porozmawiać ale akurat w tej chwili nie wiedział co jej
powiedzieć. On wielki arystokrata i wyborowy łamacz damskich serc Draco Lucjusz
Malfoy nie wiedział jak zacząć rozmowę z kobietą.
Jechali przez zakorkowany Londyn.
Wycieraczki samochodu pracowały na największych obrotach bo gdy tylko wracały
na swoje miejsce przednia szyba na nowo była cała mokra.
- Jaką ostatnią rzecz zapamiętałaś? –
zapytał gdy zatrzymali się na czerwonym świetle.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale nie
pamiętam. – odpowiedziała bez uczuć patrząc na ludzi przechodzących przez pasy.
– Tak w ogóle to czemu się mną tak przejmujesz Malfoy? – w końcu spojrzała na
niego.
- Bo kiedyś byliśmy bardzo ze sobą
związani. – ruszył gdy pokazało się zielone.
- W jaki sposób związani? – zmarszczył
brwi zakładając ręce na piersi.
- Jako przyjaciele. – odparł. Nie chciał
ponownie wywołać na dziewczynie szoku. – Bardzo dobrzy przyjaciele. – dodał
uśmiechając się blado do kobiety w bordowym płaszczyku spod którego było widać
kremową koszulą w ciemną kratę.
- A jak się zapoznaliśmy? – zapytała po
paru chwilach.
- Tego nie pamiętasz? Przecież to było w pierwszej klasie. –
przybrał kpiącego uśmiechu.
- Chodzi mi o to jak zmieniliśmy do
siebie nastawienie.
Pogoda
tego dnia była idealna na pierwszy mecz quidditcha w nowym roku szkolny. Słońce
oświetlało cały stadion, na który przybyli wszyscy uczniowie. Lekki wietrzyk
rozwiewał złoto-szkarłatne i zielono-srebrne szaliki i chorągiewki.
Zawodnicy
Slytherinu weszli na boisko z aroganckimi minami i głowami w górze. Obejrzeli
się po trybunach. Większość zgromadzonych miało na sobie gadżety z motywem
Gryffindoru co jeszcze bardziej zachęcało ich do walki. Chcieli pokazać, że są
silniejsi od reszty domów. Powoli wznieśli się ku górze gdzie już czekali na
nich zawodnicy Domu Lwa.
Pani
Hooch wypuściła piłki z kufra po czym wszyscy usłyszeli pierwszy gwizdek.
Gryfonii
od samego początku mieli przewagę, co można było wnioskować po punktach bo po
półgodzinnej grze wynik wynosił: 20 do 110 dla Gryffindoru. W tedy Ślizgoni
weszli w mecz powoli odrabiając straty. W ciągu tego czasu Harry’emu jak i
Draconowi nie udało się zauważyć złotej piłeczki wartej sto pięćdziesiąt
punktów.
Mecz
trwał już od ponad półtorej godziny. Kibicom jednak uśmiechy podekscytowania
nie schodziły z twarzy. Co chwila Slytherin dorównywał Gryfonom, by ci drudzy
ponownie przejęli dziesięciopunktową przewagę.
Draco
przelatywał nad boiskiem z lekkim znudzeniem. Jednak nie udało mu się osiągnąć
celu. Znicz nadal nie został schwytany. Harry również tracił cierpliwość.
Jeszcze nigdy nie odgrywał takiego meczu, by w przeciągu godziny nie zauważył
złotej kuleczki.
Mecz
ciągnął się i ciągnął. Przy wyniku 290 do 300 dla domu Węża, zawodnicy obu
drużyn mieli już dość. Czekali tylko aby znicz nareszcie został złapany.
I w końcu nadeszła szansa by zakończyć spotkanie. Słońce odbiło się od lśniącej
powierzchni pozłacanej piłeczki. Ten błysk od razu zauważyli ścigający. W tym
samym momencie ruszyli w stronę światła. Lecieli do swojego celu z zupełnie
innych stron boiska. Reszta zawodników nie przejmowała się już swoimi
obowiązkami. Z przejęciem patrzyli na pojedynek Ślizgona i Gryfona. Oboje byli
już na tyle blisko, że wyciągali powoli rękę po wygraną.
Ani
Harry, ani Draco nie patrzyli na siebie, zbyt bardzo byli skoncentrowani na
złotym zniczu by oglądać się za przeciwnikiem.
Chęć
jak najszybszego zakończenia meczu spowodowała, że dwaj ścigający wpadli na
siebie w ostatniej fazie lotu. Ich głowy stuknęły o siebie wydając przeraźliwy
dźwięk łamania kości. Niedługą chwilę później obaj znajdowali się już na ziemi.
Trybuny
zamarły. Uczniowie stawali na ławkach z przerażeniem patrząc na podbiegającą
pielęgniarkę.
Zawodnicy
momentalnie zlecieli na dół biegnąc w stronę kontuzjowanych.
Po
chwili na boisku znalazła się również Hermiona z przerażeniem patrzyła na
nieprzytomnego Harry’ego.
- No i co z tym, że mieliście wypadek? –
kobieta nie wiedziała o chodzi.
- Nie przerywaj to się dowiesz. –
uśmiechnął się z wyższością blondyn.
Gdy
otworzyłem oczy ostry ból przeszył moją czaszkę. Zamrugałem kilkakrotnie
przyzwyczajając się do światła. W mojej głowie szybko przypomniały się
wydarzenia z meczu quidditcha. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Od razu
rozpoznałem w nim skrzydło szpitalne. Spojrzałem w prawo, po tej stronie na łóżku obok siedział
zielonooki Gryfon z obandażowaną głową i okularami na nosie. Za nim dostrzegłem
Hermione wraz z Ronem siedzących na krzesełkach.
-
…mam nadzieję, że da mi napisać w innym terminie. – mówił Harry do swoich
przyjaciół.
Poprawiłem
się łóżku i oparłem się o metalowe oparcie, dając im do zrozumienia, że też tu
jestem.
-
Kto wygrał? – zapytałem zaspanym głosem. Chciałem przejechać dłonią po moich
włosach ale opatrunek na czaszce nie umożliwił mi tego.
-
Przerwano mecz wraz z waszym zderzeniem. Ani tobie ani Harry'emu nie udało się
złapać znicza. – odpowiedziała inteligentnie i dumnie Gryfonka. Prychnąłem.
Siedziałem w szkolnym szpitalu na marne.
- Ile tu leże? – spojrzałem w ich stronę rozciągając się.
-
Od wczoraj. – odpowiedzi na to pytanie również udzieliła Granger.
-
Aha. – mruknąłem. Gdy skończyłem się przeciągać do pomieszczenia weszła pani
Pomfrey z tacą kolorowych eliksirów.
-
Dzień dobry chłopcy. – przywitała się uprzejmie. – Widzę, że już wstałeś
Draconie.
- Jak widać. – burknąłem.
-
Proszę wypij to. – podała mi fiolkę z fioletową substancją, podobną wręczyła
Potterowi. Wypiłem płyn za jednym łykiem, a na mojej twarzy pojawił się
grymas, gdyż eliksir był kwaśny.
Granger
wraz z Weasleyem parsknęła śmiechem.
-
Coś wam się nie podoba? – warknąłem.
-
Nie nic, nic. – zachichotała Gryfonka. Wstała i podeszła do mojego łóżka z
paroma pergaminami. – To dla ciebie.
Pani McGonagall kazała mi przynieść dla ciebie notatki, skoro i tak zanosiłam
je Harry'emu. – dodała podając mi plik kartek. Szybko przeleciałem notatki.
-
Nie ma tu wszystkich lekcji. – zauważyłem.
-
Bo przecież nie chodzę na wszystkie zajęcia ze Ślizgonami. – powiedziała
zirytowanym głosem. – Nie chcesz nie bierz. – sprawnym ruchem ręki wyjęła mi
pergaminy z dłoni.
-
Nie, dobra! – krzyknąłem, wiedziałem, że jej dokumenty będą najlepsze. – Resztę
sobie załatwię. – prychnąłem i wyciągnąłem rękę.
-
Coś się mówi. – uśmiechnęła się ironicznie.
- Daj to.
-
Nie. Nie o tym mówiłam.
-
Dobra skończ te swoje głupie zabawy, bo nie mam na nie ochoty. – burknąłem.
-
A ja wręcz przeciwnie. – uśmiechnęła się zwycięsko.
-
Proszę. – mruknąłem tak by tylko ona to usłyszała. Rzuciła kartki na mój tors
przykryty piżamą i pościelą.
-
Następnym razem grzeczniej. – uśmiechnęła się kpiąco i wróciła na swoje miejsce
zadowoloną miną.
- I tylko tyle? – zapytała zszokowana
pasażerka. – Po tym zaczęliśmy się dogadywać? – podniosła brwi ze zdziwienia.
- No co ty. To dopiero początek. –
uśmiechnąłem się zerkając w jej stronę. – Jednak kolejną część opowieści będę
musiał przełożyć na kiedy indziej bo już dojeżdżamy. – zauważył.
Po chwili silnik samochodu zgasł. Draco
otworzył drzwi pannie Granger i podał jej rękę.
- Dam radę. – odpowiedziała wstając bez
jego pomocy. Poprawiła ciemne dżinsy przyglądając się niewielkiej willi
Potterów.
- No przecież ty zawsze dajesz radę. –
odparł z ironią.
- Owszem. – podniosła do góry głowę po
czym podeszła do bagażnika wyciągając z niego dość sporą czarną torbę.
- Chyba sobie żartujesz, daj to. – wskazał
na bagaż.
- Jak już mówiłam dam radę. – podeszła do
ganka. W połowie kroku zatrzymał ją blondyn pociągając za rączki torby.
- A jednak będę nalegać. – odpowiedział i
uśmiechnął się łobuzersko.
- Ale nie myśl sobie, że tym mi
zaimponujesz. – puściła bagaż i zwinęła ręce na piersi.
- Oczywiście. – uśmiechnął się z lekką
kpiną. Zanim otworzył drzwi usłyszał jej głos.
- Potem masz mi dokończyć historię. –
zażądała patrząc w jego błyszczące srebrne oczy. Uśmiechnął się tylko ,jakby zwycięsko i
otworzył drzwi frontowe. Wpuścił ją do środka, okazało się, że Harry’ego, Ginny
i Jamesa jeszcze nie było.
Dziewczyna przyglądała się wnętrzu domu.
- Rozbierz się. – zarządził gdy zauważył,
że kobieta stoi już od dobrych trzech minut w tej samej pozie. puścił bagaż na
ziemię.
- Że co proszę? – popatrzyła na niego z
szokiem.
- No chyba nie zamierzasz tu siedzieć w
płaszczu? – spojrzał na nią z drwiną. Sam ściągnął swoje odzianie.
- Jakiś ty dowcipny. – pokręciła głową z
zadziorną miną, po czym uczyniła to co Draco. – Nie powinniśmy na nich zaczekać
przed odmę? – zapytała gdy wsiedli do kuchni.
- Chcesz tam stać na deszczu? – podniósł
do góry brwi. Nie odpowiedziała. –
Napijesz się czegoś? – zapytał gdy otwierał lodówkę.
- Nie za bardzo się tu rozgościłeś? –
spytała jakby zażenowana.
- Chcesz tego soku czy nie? – ponowił
pytanie. W ręku trzymał już kartonik z mugolskim sokiem pomarańczowym.
Zatrzasną drzwiczki lodówki ramieniem.
- Kawę poproszę. – uśmiechnęła się
zadziornie siadając przy stole w jadalni. Prychnął i odstawił w połowie ruchu
drugą szklankę, zamiast tego skierował dłoń po czerwony kubek.
- Jasne. – machnięciem różdżki sprawił,
że w czajniku pojawiła się para.
Wręczył jej naczynie z gorącą cieczą i
usiadł po drugiej stronie stołu.
- Więc możesz mi dokończyć opowiadać. –
zaproponowała po dłuższej chwili ciszy.
- O już jesteście! To dobrze wybaczcie
nam ale zabłądziliśmy. – przywitał ich Harry wychodząc z salonu, w którym
znajdował się kominek.
- Nie ma sprawy. – burknęła Hermiona
obserwując czerwony kubek. Bardzo chciała się dowiedzieć jak się zbliżyli. Nie
chciała, żeby byli przy tym jej przyjaciele, za bardzo podrażnili by jej ego,
gdyby wysłuchiwali jej poddania się urokowi Dracona.
- Widzę, że się już zorganizowaliście. –
zauważyła lekko potargana Gin z małym chłopcem na rękach.
- Jak widać. – odparł Malfoy. – To ja
będę się już zbierał. – wstał z krzesła. Chciał zostać, chciał być przy
Hermionie, ale wiedział, że musi przy tym uważać na przyjaciół by się nie
dowiedzieli o jego uczuciach. No dobra, wiedział, że o tym już posiadali tą
wiedzę. Aczkolwiek za bardzo ucierpiało by na tym jego ego.
- Przestań. Zostań na obiedzie. –
zaproponował Harry gdy wszedł do kuchni.
- Nie, naprawdę już pójdę muszę jeszcze…
- tu przerwał. Właśnie. Co on teraz musi? – Hermiona potrzebuje odpoczynku. –
zauważył spoglądając na rozkojarzoną byłą Gryfonkę.
- To jest dobra myśl. – zauważyła jakby
zniecierpliwiona. – Pójdę się położyć. A ty Malfoy jak chcesz możesz zostać, mi
to nie przeszkadza. Tak właściwie to i tak nie mam tu głosu bo to nie mój dom.
– zauważyła i również wstała.
- Choć Miona. Zaprowadzę cię do twojego
pokoju. – zaproponowała rudowłosa. – Za chwilę powinien się pojawić Ron. –
oznajmiła. Na tą wieść na twarzy Smoka pojawił się dziwny grymas. – A ty Draco
siadaj i nie marudź. – wrzuciła się do blondyna gdy były już na schodach.
Weszły do niewielkiego pokoju w kolorze
cytryny. Naprzeciwko drzwi stało drewniane biurko, na którym jedynym
wyposażeniem była lampka i pojemniczek z ołówkami. Na prawo od biurka stała
nieduża biblioteczka z paroma książkami. Tuż za nią w kącie znajdowała się
kremowy tapczan z trzema poduszkami w prążki. Na lewej ścianie pomieszczenia
postawiono średniej wielkości łóżko z białą pościelą wystającą spod czerwonego
koca. Obok łóżka ustawiono stolik nocny,
na którym stał zegarek i lampka. Zielone firanki opadały na kaloryfer za łożem.
Na środku pomieszczenia był kremowy puszysty dywan. Od ściany drzwi opierała
się drewniana szafa.
- Nie musieliście. – bąknęła szatynka
spoglądając na Ginewrę.
- Chciałam abyś czuła się tu dobrze. I
tak nie jest to jakiś luksus ale jeśli masz tu mieszkać przez najbliższe dwa
tygodnie przynajmniej, to masz się tu czuć komfortowo. – odparła bujając Jamesa
na rękach. – Nie podoba ci się?
- Nie, jest ślicznie! – odpowiedziała od
razu. – Ale naprawdę nie musieliście tego robić wystarczyłaby kanapa w salonie.
– odpowiedziała uśmiechając się blado. Ruda skarciła ją wzrokiem za te słowa.
- W życiu! Jesteś naszą przyjaciółką i
chcemy abyś miała jak najlepiej. – odparła ze złością ale i troską.
- Nie wiem jak wam to wynagrodzę. –
powiedziała kładąc torbę na łóżku.
- Możesz pomóc mi opiekować się małym.
–zaproponowała piegowata kobieta w brązowym swetrze i oliwkowych spodniach. – I
bądź miła dla Draco. – dodała na co Miona zmarszczyła brwi.
- Przecież to wróg.
- Były wróg, teraz przyjaciel. Mój i
Harry’ego. Nie chodzi mi o to, żebyście zaczęli spędzać każdą wolną ze sobą
chwile. Po prostu zachowujcie się jak znajomi tak samo jak kiedyś. – powiedziała
spokojnie patrząc na Hermione, której
brwi teraz poleciały do góry.
- Okłamał mnie! Co za podła szuja. No w
końcu czego się spodziewałam po tym wrednym Ślizgonie, którego interesowała
tylko własna osoba. – myślała. W środku cała się buzowała, nie wiedziała czemu
uwierzyła Malfoy’owi. Pomimo złości nie chciała wspominać o tym Ginny.
- Postaram się. – skłamała. – Idź już na
dół, a ja położę Jamesa spać. – zaproponowała uśmiechając się (a przynajmniej
próbując to zrobić) do przyjaciółki i podeszła do niej odbierając małego, który
był równie zmęczony co ona.
- No dobrze. Przywiozłam ci trochę rzeczy
z domu, masz je w szafie. Łazienka jest na końcu korytarza w prawo, a pokój
Jamesa naprzeciwko. – poinformowała przyjaciółkę. – Jak odpoczniesz to zejdź na
dół pewnie jesteś głodna.
- Nie, nie bardzo. Ale potem zejdę. –
obiecała.
- I jak? Obeszło się bez rannych?
–zażartował Harry wyciągając z barku ognistą i dwie szklanki przeznaczone do
whisky.
- Zaraz ty będziesz ranny. – burknął
blondyn wpatrując się w trunek.
- Co taki zły jesteś? Powinieneś się cieszyć, że obudziła się po
tak, krótkim czasie. – Pocieszał go Potter.
- Zauważ jednak, że ciebie pamięta. –
warknął Draco. – Pamięta cię jako
bohatera i zapewne myśli, że teraz stawiają ci pomniki. Nie pamięta waszych
kłótni i wszystkiego co między wami było złe. Za to mnie pamięta jako
aroganckiego gówniarza. – powiedział po czym popił te słowa alkoholem, który
wręczył mu szatyn.
- Przecież nawet w okresie którego nie
pamięta nie zbyt się dogadywaliście. – bronił się Wybraniec ze spokojem.
Draco już otwierał usta by coś powiedzieć
ale je zamknął, nie chciał wygadać się przyjacielowi o jego znajomości z panną
Granger.
- Racja. – burknął.
Po salonie rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-
Otworzę! – krzyknęła kobieta, w której głosie panowie rozpoznali Ginny. – Pewnie to Ron.
Szatynka przyglądała się zasypiającemu
szkrabowi. Była zdruzgotana, nie wiedziała co robić. Ominęło ją osiem lat
swojego życia. Ominęły ją wszystkie ważne chwile w jej życiu. Nie wiedziała jak
poszły jej Owutemy. Nie pamiętała swojej
pierwszej pracy jak i swojego pierwszego razu. Nie pamiętała czy między nią, a
Ronem doszło do czegoś więcej niż przyjaźń. Nie pamiętała ślubu Ginny i Harry’ego
oraz narodzin Jamesa. Jednak najgorsze było to, że nie wiedziała o co chodzi z
Malfoy’em. Obudziła się w zupełnie innym świecie i nie miała pojęcia co będzie
dalej. Jak poradzi sobie w tym życiu.
Z dołu słychać były głosy. Rozpoznała w
nich Harry’ego i Rona, ale nie miała ochoty tam schodzić. Gdy Zauważyła, że za
oknem robi się ciemno. Skierowała się do
pokoju by wziąć świeże ciuchy.
Weszła do łazienki i od razu skierowała
się do wanny na środku pokoju by odkręcić kurek z gorącą wodą. Położyła ubrania
na blacie za wanną i spojrzała w wielkie
lustro.
Wydoroślała. Twarz stała się smukła, a
dawne nieduże piegi, zniknęły z niej już całkowicie. Usta zmieniły kolor na
malinowy, a oczy wydawały się większe i bardziej lśniące. Włosy kiedyś puszyste
zmniejszyły swoją objętość o połowę i delikatnie opadały na ramiona. Sylwetka
dziewczyny również się zmieniła. Zawsze była szczupła, to fakt, ale jej
kompleksem były kobiece kształty, których osiem lat temu nie miała. Teraz
jędrny biust opinał się przez koszulę, a biodra podkreślały ciasne dżinsy. Była
wyższa niż pamiętała, urosła przynamniej pięć centymetrów. Uśmiechnęła się
nieznacznie do swojego odbicia. Jakby widziała w nim zupełnie inną osobę. Osobę
bardzo atrakcyjną.
Jej wzrok padł na wannę, która cała była
już zalana gorącą wodą. Szybko zrzuciła z siebie odzież i weszła do wody.
Siedziała tam dość długo i dopiero płacz Jamesa, kazał jej wyjść z wanny.
Wytarła szybko i niestarannie ciało. Swoją uwagę przykuł jej kark na którym
wyczuła płytkie wgłębienie, podobne które miała na przedramieniu. Jednak nie
zastanawiała się nad tym długo, bo płacz dziecka był coraz głośniejszy.
Założyła w pośpiechu białą koronkową bieliznę, którą znalazła w szafie, ale
niebyła pewna, że jest to jej własność, bo najpierwszy rzut oka miseczki wydawały się o wiele za duże. Poza
tym dla niej była ona zbyt seksowna. Założyła szarą bokserkę i ciemne, obcisłe
dżinsy.
Wyleciała z łazienki nawet nie susząc
włosów, co było powodem jej mokrej już bluzki. Weszła do pokoju małego Pottera.
- No już mały. Co się tak denerwujesz? –
zapytała Jamesa pieszczotliwym głosem i wzięła go na ręce. Po chwili płacz ustał. – Pewnie jesteś
głodny, co? - spojrzała na malucha
chwytającego ją za skrawek górnej części garderoby. – Ale na mnie nie licz. –
zachichotała cicho i nie zastanawiając się długo zeszła powoli po drewnianych
schodach.
Całe towarzystwo siedziało w salonie,
rozmawiając o czymś zawzięcie grając w czarodziejskiego pokera..
- Cześć. – przywitała się z wszystkimi. –
James chyba zgłodniał. – poinformowała Ginny.
- Słyszałam. Draco już miał po niego iść.
– spojrzała na blondyna siedzącego na fotelu. – Przepraszam panowie grajcie
beze mnie tą rundę. – wstała przechodząc przez ciasną szparę między kanapą, a
fotelem.
- Niech Herm za ciebie zagra. –
zaproponował Ron pociągając papierosa. – W trójkę słabo się gra.
- Ale ja nie pamiętam zasad. – próbowała
się wymigać z gry za którą nie przepadała.
- Ty nie pamiętasz? – zakpił Harry. – Siadaj Miona. – wskazał na fotel koło
blondyna, który jedyny z panów był opanowany. Kobieta lekko westchnęła
podchodząc do miejsca przeznaczonego dla niej, wiedziała, że i tak nie uda jej
się uciec. Nie przejmując się, że włosy nadal ma wilgotne tak samo z resztą jak
bluzkę. Usiadła podwijając nogi pod siebie.
Zaczęli grać. Ron potasował karty i
rozdał każdemu po pięć sztuk. Gdy wszyscy wymienili karty, które im nie
odpowiadały Ron zapytał dziewczyny.
- Ile obstawiasz?
- A o co gramy? – zdziwiła się.
- To co masz do zaoferowania. –
odpowiedział Draco badając swoje karty.
Hermiona zmarszczyła brwi na znak, że nie
bardzo rozumie.
- Na przykład jeśli ja obstawię butelkę
ognistej, a ty jeden z moich obowiązków domowych to ten kto wygra otrzymuje
nagrodę. – wyjaśnił Harry. Szatynka tylko pokiwała niepewnie głową.
- To co obstawiasz? – ponowił pytanie
rudzielec.
- Posprzątanie po tym Sajgonie jaki tu
zrobiliście. – zaśmiała się pokazując na stoliczek, który był cały w papierkach
po fasolkach wszystkich smakach, a puste butelki po whisky walały się pod nim.
- Ja mogę robić jutro śniadanie. –
powiedział pewnym siebie głosem Ron.
- Prędzej obiad. – zaśmiał się Harry. –
Chociaż jak znam życie będziesz miał takiego kaca, że posiłek będzie nie do
zjedzenia.
- Zostajesz? – zdziwiła się Hermiona nie
zważając na uwagi bruneta.
- Do piątku. – oznajmił miło. – A ty
Harry się zamknij i graj, bo tak się składa, że głowę to ja mam mocną. – na te
słowa wszyscy parsknęli śmiechem, nawet Draco, który wcześniej był bardzo
skupiony. Cała trójka wiedziała, że głowa rudzielca jest wyjątkowo słaba na
alkohol.
- Ja mogę wam poodkurzać pokoje. –
oznajmił Harry.
- Niech będzie eliksir na kaca. – rzucił
blondyn. – plus dwie fiolki wywaru energetycznego.
- Mi to się nie opłaca. – zauważyła
dziewczyna, która miała już za sobą dwie szklaneczki alkoholu. Dlatego
zapomniała już o kłamstwie byłego Ślizgona.
- Jak będziesz jeszcze piła, to przyda. –
uśmiechną się do niej kpiąco gdy upiła łyk wina.
- To ja dodaje naleśniki z malinami. –
powiedziała odstawiając lampkę na stolik.
-
Ja pas. – powiedział Weasley, po czym dolał sobie ognistej ale nie
zdążył wypić całej gdy zaczął chrapać.
- Pas. – burknął Harry rzucając karty na
przed siebie. Poprawił się na kanapie i przymrużył oczy.
- Mogę być szoferem do piątku. – powiedział Dracon patrząc prosto w oczy
byłej Gryfonki.
- Em… pas. – burknęła.
- Serio? – zadziwił się. – Przecież masz
fula!
- Ej! Podglądałeś! – warknęła
przyciągając karty do piersi. – Nie
liczy się!
- Za późno, już spasowałeś. – uśmiechnął
się zwycięsko. – Jutro przyjdę specjalnie na obiad i na moje naleśniki. –
poszerzył uśmiech.
- To jest nie fair. – burknęła rzucając
karty na stolik.
Mężczyzna również pokazał karty.
- To się nazywa blef. – sam się pochwalił
gdy dziewczyna zauważyła, że na ręce miał jedynie małego strita.
- Pacan. – burknęła i wstała. Zebrała
śmieci i poszła w stronę kuchni.
Wielkim zaskoczeniem był dla niej fakt,
że po chwili blondyn przyszedł ze szklankami po ognistej w ręku.
- Przecież przegrałam, nie musisz mi
pomagać. – włożyła śmieci do kosza.
- Nadal będziesz się opierać w
przekonaniu, że jesteśmy wrogami?
- A nie jesteśmy? – oparła się o blat
patrząc mu prosto w oczy.
- Jesteśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi
przyjaciółmi. A przynajmniej byliśmy. – odpowiedział z nutą poddania.
- Ginny mówiła co innego.
- Bo Ginny nic o tym nie wiedziała.
Byliśmy tak jakby potajemną parą.
- Nie żartuj sobie! – prychnęła. – Niby
czemu tak miało być? Przepraszam cię bardzo, ale bardziej wieżę jej niż tobie.
– i wyminęła go wracając do salonu po resztę rzeczy.
Malfoy’owi kompletnie popsuł się wieczór,
który do tej pory był dość znośny. Bolały go jej słowa. Choć wiedział, że i tak
ją skrzywdził już trzy lata temu odchodząc bez słowa. Ale wiedział, że o wiele
szybciej dogadał by się ze starą Hermioną.
Wróciła z trzema lampkami od wina i
szklaną butelką od whisky.
- Posłuchaj. Wiem, że może ci się wydawać
to niemożliwe, ale daj mi to wszystko opowiedzieć. Bo to co wiem ja nie wiedzą,
ani Harry, ani Ginny, a z pewnością nie Ron. – starał się by jego ton był
opanowany.
- Niech ci będzie. Ale tylko dlatego, że
jestem ciekawa. – spojrzała na niego groźnie. – umyje te szklanki i pójdziemy
do pokoju. Ginny zapewne już usnęła z małym. – powiedziała już spokojnie, ale
jej głos nadal był zimny.
Po chwili byli już na górze. Wpuściła go
do swojego pokoju. Usiedli na kanapie.
_____________________________________________________________________________________________________________
Rozdział pisany jest dość smętnie i średnio mi się podoba, wydaje mi się, że zapomniałam o paru drobiazgach, ale nie wiedziałam jak je wsadzić w tekst.
Kolejny rozdział dodany będzie najwcześniej w piątek ;)
4 komentarze = 4 rozdział (a będzie on jednym z najważniejszych w całym opowiadaniu, a przynajmniej taki mam zamiar ;p)
Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj przypadkiem i nie żałuję :) Wciągnęłaś mnie w swoje opowiadanie i ze zniecierpliwieniem czekam na więcej. Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lily ;*
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podobał i wcale nie był smętny! :D następny rozdział prosze!! //N.
OdpowiedzUsuńA tak, przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej. Ale byłam (w sumie to cały czas jestem) nie ogarnięta i nie dodałam linku przez mój błąd i sklerozę. Jeszcze raz przepraszam i już to zmieniłam ; ) (strona ) ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Przeczytalam calosc i jestm pod wrazeniem!
OdpowiedzUsuńNaprawde masz talent.
Wciagnelam sie ;)
Czekam na kolejne rozdzialy i dodaje do obserwowanych :D
+ swietny wyglad bloga! jestem pod wrazeniem
Zapraszam do mnie:
http://mascottii.blogspot.com
"Nie powinniśmy na nich zaczekać przed odmę?" – Czy miałaś tu na myśli odmę opłucnową? :D Wybacz... nie mogłam się powstrzymać, by nie wytknąć tej maleńkiej literówki, ponieważ mnie rozśmieszyła :) Co do całości opowiadania - interesujące! Mogłabym napisać wiecej, ale chwilowo się z tym wstrzymam.Ciekawi mnie bardzo co pojawi się w następnym rozdziale, więc pisz szybciutko :) Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny!
OdpowiedzUsuńVenetiia Noks
http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/
PS. Również dodam twojego bloga do polecanych :) ale głównie po to by szybko się dowiedzieć kiedy pojawi sie kolejny rozdział :)
Ah ta moja pisownia xd. Rozdział dodałam w pośpiechu i nie zdążyłam go nawet sprawdzić dlatego taki błąd ma miejsce.
UsuńDziękuję Ci bardzo, że spełniłaś moją prośbę i wypowiedziałaś się na temat moich blogów ;)
Kolejny rozdział dodam najprawdopodobniej dziś ewentualnie jutro :)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam, Bllof.
Przeczytałam dziś wszystkie rozdziały i stwierdzam, że umiesz pisać. Proooszę dodaj nowy rozdział! Bardzo się zastanawiam co się stanie w pokoju Hermiony xD Nie wiem co między nimi zaszło, ale błagam niech Draco nie okaże się żałosnym draniem :D Musisz wiedzieć, że bardzo mi się podoba i z utęsknieniem czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
dramione-something-real.blogspot.com
Kiedy nowy rozdział ? :D
OdpowiedzUsuńEh, wiem, że się spóźniam ale mam problemy z komputerem, więc nie mogę go opublikować :(. Na pocieszenie powiem, że jest już gotowy i dzisiaj spróbuje go dodać :)
Usuńno i gdzie ten nowy rozdział ? :D
OdpowiedzUsuń