czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 4


Hej :) 
Wiem, że mnie zaraz udusicie, że musieliście tyle czekać  na rozdział, ale miałam duże problemy z komputerem, a tekst był gotowy już we wtorek. 


____________________________________________________________________

Uśmiechnij się do wspomnień. 



Była już noc. Leżałem w szpitalnym łóżku przyglądając się krajobrazowi za oknem.
- Mój łeb. – wysapał chłopak leżący na drugim łóżku robiąc grymas na twarzy.
- Trzeba było patrzeć gdzie lecisz. – odparłem złośliwym głosem. – To było moje pole.
- Wmawiaj to sobie Malfoy. – odpowiedział trochę zdziwionyy, że nie śpię.
- Nie moja wina, że jesteś ślepy. – warknąłem.
- Nie mów mi, że ty mnie widziałeś! – krzyknął, nie przejmując się, że Pomfrey może tu wpaść w każdej chwili.
- Wiedziałem, to chyba oczywiste. Myślałem, że mnie widzisz dlatego czekałem aż stchórzysz. – odparłem dość spokojnie.
- Nie rozśmieszaj mnie głupia fretko! – zaśmiał się, ale szybko zmienił minę, na grymas bólu.
- Licz się ze słowami Potter. – wycedziłem zaciskając pięści.
- Leże tu tylko dlatego, bo twoje pieprzone ego jest większe niż cały Hogwart.
- Nie. Leżysz tu tylko przez swoją głupotę. Jakbyś na meczu patrzył przed siebie, a nie na tyłek Weasley’owej to może byś mnie zobaczył .- syknąłem.
Wybraniec nie wytrzymał chwycił swoją różdżkę leżącą na stoliku nocnym i energicznie wstał.
- Levicorpus! – ryknął wcelowując we mnie różdżką, ale ja byłem już gotowy.
- Liberacorpus! – krzyknąłem, również z różdżką skierowaną w stronę przeciwnika. Byłem już na nogach.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokami.
- Rictusempra! – zawołał, na co ja momentalnie odpowiedziałem:
-Protego! – Nie miałem ochoty na pojedynek, dlatego też nie atakowałem, a broniłem się przed zaklęciami rzucanymi przez Harry’ego.
- Expelliarmus! – w końcu nie zdążyłem się obronić co spowodowało, że trafiłem na ścianę pomieszczenia z niemałym łupnięciem, a różdżka pofrunęła w drugą stronę chowając się pod łóżko w kącie.
Wybraniec podszedł do mnie powoli widząc moją zakrwawioną pidżamę jak i głowę.
- Levicorpus! – ryknął, a ja uniosłem się w powietrze by po chwili ponownie opaść na podłogę.
- Co tu się dzieje?! – w drzwiach stanęła pielęgniarka z przerażoną miną, lecz jej ton był surowy i odważny.
Potter nic nie odpowiedział tylko patrzył jak pielęgniarka podbiega do mnie mówiąc coś.

- Harry, jak mogłeś go tak poharatać. Rozumiem, że cię zdenerwował, ale żeby od razu go atakować? – szept szatynki z Gryffindoru obudził mnie z lekkiego snu. Jednak nie otwierałem oczu. A wręcz jeszcze bardziej je zacisnąłem gdy poczułem ból przeszywający moje plecy i czaszkę jeszcze bardziej niż trafiłem tu parę dni wcześniej.
- Hermiono co ty gadasz! Karaluchowi się już dawno należało. –bronił go rudzielec zwany Ronem.
- Przecież dobrze o tym wiem. Ale sądzę, że i tak powinieneś go przeprosić. Takie ataki nie są na naszym poziomie. – powiedziała zajadliwie.
W końcu nie wytrzymałem. Otworzyłem powoli oczy, po czym zamrugałem kilkakrotnie przyzwyczajając się do światła.
Na mój widok dziewczyna lekko westchnęła, rudy zarumienił się, a Potter wlepiał we mnie swoje zielone oczy.
- Czego? – warknąłem opierając się na łokciach.
Granger szturchnęła dyskretnie Bliznowatego z małym powodzeniem.
- Sorry Malfoy, poniosło mnie. – powiedział Harry z nikłą skruchą.
- Jasne. – prychnąłem ponownie opadając na poduszkę.
- Byłeś nieprzytomny dwa dni. – oznajmiła trochę nieśmiało Hermiona. – Mam dla ciebie notatki.
- Nie potrzebuje ich. – syknąłem patrząc w sufit.
- McGonagall mnie prosiła. – mruknęła płosząc się nieco.
-A już myślałem, że zrobiłaś to z czystego współczucia. – zakpiłem. – Dobra dawaj je. – powiedziałem po chwili ciszy.
Gryfonka wyciągnęła plik kartek – trochę grubszy niż wcześniej – i położyła je na stoliku koło łóżka.
- To może już pójdziemy. – zaproponował Ron wstając.

- Pobiliście się? – Hermiona podniosła brwi do góry.
- Jak już mówiłem to była wina Harry’ego. – bronił się blondyn.
- Ale z was dziecinada. Żeby po wojnie nadal zachowywać się jak dzieciaki. – prychnęła. – No dobra mów dalej. – zachęciła go ściskając jaśka, co zdziwiło Dracona.
Przez te półgodziny opowiadania tego co działo się osiem lat temu miał wrażenie, że kobieta powoli zaczyna mu ufać, nie przesadził… zaczęła być milsza, nie… O! Nie była już tak wrogo nastawiona.
 Słuchała uważnie historii Malfoya układając w myślach cały plan wydarzeń. Na początku chciała to zapisywać, ale potem uznała, że będzie to dość dziwaczne.

Kolejne dni mijały mi na patrzeniu się w sufit. Codziennie odwiedzał mnie cała drużyna quidditcha z Pansy, oraz Granger z nowymi notatkami.
Jej zachowanie było dziwne ale i trochę komiczne. Dawała mi tylko pergaminy i szybko próbowała się wymknąć spłoszona, że aż żal było wyzywać ją od szlam i kpić z niej.
W końcu nadszedł dzień wypisania mnie ze skrzydła szpitalnego.
 Na lekcjach, z których miałem notatki, a nawet prace domowe rozumiałem dość dużo, a Gryfonka podpowiadała mi na testach, co również było dla mnie zaskoczeniem, bo zawsze była temu przeciwna. Jednak na lekcjach bez Gryffindoru nie bardzo ogarniałem co się dzieje. Notatki Blaisa były mi tak przydatne co Pansy, która co chwila pytała czy wszystko ze mną w porządku, czy może przypadkiem zaraz tu nie zemdleje.
Jednym z przedmiotów, z którego nic nie rozumiałem choć miałem notatki były eliksiry. Oczywiście Snape pomagał mi jak należy (nie pytał, nie sprawdzał prac domowych itp.), lecz mało mi to dawało bo na sprawdzianie i tak nic nie wiedziałem, a Hermiona bała się podpowiadać na tych lekcjach.
- Ej Granger! – zawołałem do pleców szatynki gdy wychodziła z Wielkiej Sali po kolacji.
- Co? – zapytała odwracając się na pięcie ze zniecierpliwioną miną. Była w złym humorze co było widać z odległości dwudziestu stup jakie nas dzieliły.
Podbiegłem do niej.
- Chciałabyś dawać mi korki z eliksirów? – uśmiechnąłem się zakłopotanie.
- Nie.- powiedziała zimno i ponownie się odwróciła.
- Że co? – zmarszczyłem brwi. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem… chociaż gdyby się zgodziła od razu byłobym większym szokiem.
- A co myślałeś, że jak dam ci parę notatek i ściąg to teraz będę twoją własną nauczycielką? – zironizowała. – To się myliłeś. – zaczęła iść w stronę schodów na górę.
- Co ty dzisiaj taka zła? – zapytałem gdy ją dogoniłem.
- Wyobraź sobie, że przez ciebie. – wysyczała nadal idąc.
- Niby co ja ci takiego zrobiłem? – wyprzedziłem ją idąc do tyłu by widzieć jej twarz. – Ostatnio cię nie wyzywam, nie ironizuje, nie udaję, że mi się dłonie wypalają jak cię dotykam… - tu cicho zachichotałem. – co więcej jestem miły, kulturalny, za wszystko dziękuje! – wyliczałem na palcach sam się sobie dziwiąc, że tak się zachowuje. – Mam wymieniać dalej? – zapytałem gdy doszedłem do kciuka lewej ręki.
- Właśnie w tym rzecz. –powiedziała zajadliwie gdy skręcaliśmy na kolejny korytarz. Gdy zauważyła, że nie rozumiem dodała: -  Ron coraz bardziej się czepia!
W tym miejscu parsknąłem głośnym śmiechem.
- Żartujesz sobie prawda? – popatrzyłam na nią wymownie i znów zacząłem się śmiać, aż potknąłem się o kant rzeźby i wylądowałem na podłodze.
- Zabawne. – zironizowała szatynka nie zwalniając tempa. Szybko wstałem i ponownie podbiegłem do Gryfonki.
- To dasz mi te korki? – ponowiłem pytanie.
- Nie. – odpowiedziała tak samo jak wcześniej.
- Ale eliksiry są mi potrzebne do owutemów! Bez nich nie pójdę na Uniwersytet Aurorów. – powiedziałem błagalnym głosem.
- Jakoś mnie to nie przejęło. Po za tym na Aurora nie biorą ludzi z kryminału. 
- A jeśli hm… - zastanowiłem się przez chwilę pomijając jej uwagę. – …to będzie w tajemnicy? Ten twój Ronuś o niczym się nie dowie. – zaproponowałem. – Dodatkowo mogę cię publicznie obrazić. – wyszczerzyłem się. – To jak?
- Niby czemu ma ci pomagać? – zapytała zniecierpliwionym głosem.
- Bo… Cię o to proszę? – uśmiechnąłem się niewinnie.
- Nie. – rzuciła. Gdy zbliżaliśmy się na schody prowadzące na siódme piętro.
Teraz ja straciłem cierpliwość, wykorzystałem moment gdy na korytarzu nie było nikogo prócz nas. Chwyciłem ją za nadgarstek i pchnąłem delikatnie, ale stanowczo na ścianę.
- To inaczej… - powiedziałem powoli uśmiechając się z drwiną. – Dasz mi korki i po sprawie, albo dostanę trolla z kolejnego testu, co odbije się na twoich relacjach z Weasleyem.
- To jest szantaż! – wycedziła patrząc mi prosto w tęczówki. W jej oczach tańczyły ogniki złości.
- No, coś w tym stylu. – przyznałem marszcząc czoło z kpiącym uśmiechem na twarzy.
Ręce opierałem o ścianę nie dając jej manewru ucieczki.
- To co? Jutro, cisza nocna, w Pokoju Życzeń? – zapytałem, jednak nie odpowiedziała tylko próbowała zabić mnie wzrokiem, co było bardzo zabawne. – O! Chyba ktoś idzie… - przybliżyłem się nie znacznie do jej twarzy.
- Dobra! Już! – warknęła odpychając mnie z całej siły dłońmi. Ledwo drgnąłem. Ale ustąpiłem jej miejsca by mogła odejść.

- Bezczelny! – powiedziała zdruzgotana słowami Dracona. – Że też się dałam! – niedowierzała.
- Przyznaj, że teraz też byś to zrobiła. – odparł z wymownym spojrzeniem.
- Nie. Ron by nie uwierzył w takie bujdy.  -  skrzyżowała ręce na piersiach.
- Teraz może nie, ale wcześniej na pewno. – powiedział ze spokojem.
- Nie powiedziałabym. – burknęła. – No dobra, dalej. – odparła z lekkim uśmiechem, który odwzajemnił.


- Teraz już rozumiesz? – zapytała dziewczyna energicznie mieszając kociołek.
- Po cholerę na przepis na wywar Łaskocących Żeber? – zmarszczyłem brwi patrząc na bulgoczącą substancje  o fioletowym kolorze.
- No wiesz, musimy mieć jakąś rozgrzewkę przed Eliksirem Życia  czy Veritaserum. – zironizowała.
- Ale dzisiaj błyskasz żartem. – również użyłem ironii.
- Wywar Łaskoczących Żeber jest skomplikowany do wywarzenia. Potrzeba precyzji w ilości składników oraz ćwiczy bicepsy. – powiedziała cały czas mieszając. Jej ruchy coraz bardziej był wolniejsze, gdyż napój zgęstniał.
- Jasne. – burknąłem po czym odepchnąłem ją ramieniem i sam zacząłem mieszać.
- Już stop! – krzyknęła gdy z kociołka poleciało parę iskier. – Teraz musi się ważyć przez około piętnastu minut. W tym czasie możesz napisać esej o Szkiele-Wzro.
- Że co? – jęknąłem. – Nie możemy sobie zrobić przerwy? – zapytałem błagalnym tonem. Siedzieliśmy w Pokoju Życzeń  już ponad dwie godziny.
- Nie siedzę tu z tobą tyle czasu, żeby odpoczywać. – syknęła.
- Super. – burknąłem otwierając grubą książkę od Eliksirów.
Szatynka chodziła w tą i z powrotem między kanapą, a kominkiem wyglądając co jakiś czas za okno.
- Proszę pani profesor. – powiedziałem po paru minutach ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy podałem jej pergamin.
Dziewczyna szybko przeczytała tekst po czym zmroziła mnie wzrokiem.
- „ Szkiele-Wzro to bardzo nie pożyteczny eliksir, dzięki niemu Chłopiec – Który – Śmierdzi ma kości w ręce… Sądzę, że pan, profesorze Snape jest takiego samego zdania.” – zacytowała moje wypociny. – Jeśli tak masz się angażować w nasze lekcje to znajdź sobie innego nauczyciela! – warknęła rzucając pergamin na podłogę. Skierowała się ku drzwiom.
- To tylko taki żarcik. – wstałem i podbiegłem do szpary między kanapą a biurkiem nie dając jej uciec. – Chciałem żebyś się rozluźniła. – nadal się broniłem.
- Przecież ja jestem cały czas rozluźniona! Nie wiem o co ci chodzi! – warknęła próbując mnie odepchnąć – z marnym rezultatem.
- Jasne. Chodzisz jak na szpilkach i unikasz mojego wzroku, ale oczywiście jesteś cały czas wyluzowana. – powiedziałem z ironią.
- I sądzisz, że jak zaczniesz obrażać mojego przyjaciela to będę turlała się ze śmiechu?! – syknęła zaciskając pięści.
- Taki z niego przyjaciel, że wrobił cię, żebyś mi pisała notatki i prace domowe? – zapytałem patrząc na nią wymownie.
Nic nie odpowiedziała, ale oczy jej się zaszkliły.
- Na pewno lepszy niż ty Malfoy. – syknęła drżącym głosem. Wiedziała, że mam racje.
Wyminęła kanapę od drugiej strony, zarzuciła torbę na plecy i wyszła energicznym krokiem zatrzaskując za sobą drzwi.

Hermiona nie skomentowała tej części historii. Zagryzła tylko dolną wargę.  Faktycznie. Odkąd pamięta Ron i Harry często ją wykorzystywali w sprawach edukacji. A to prosili o przepisanie prac domowych lub sama musiała pisać je za nich. 
Gdy Draco opowiadał jej ten ostatni rok Hogwartu zauważyła, że przyjaźń z nimi nie była taka udana jak jej się wcześniej wydawało.
- Chyba na dzisiaj ci wystarczy. – powiedział opiekuńczo blondyn. – Ledwo co patrzysz na oczy.
- Nie, nie. – odparła błyskawicznie. – Mów dalej. – zachęciła go.
Popatrzył na nią niepewnie ale znów wrócił do opowieści.

Wiedziałem, że trochę przesadziłem naskakując tak na Granger. Ale ten cały Potter naprawdę nie jest taki super i w ogóle jak wszystkim się wydaję. I co z tego, że uratował ten cały magiczny świat, skoro nie umie się zachować jak przystoi na prawdziwego faceta.
W ostatnich dniach Gryfonka unikała mojej osoby. Na naszych wspólnych lekcjach siadała jak najdalej mnie, a na posiłki przychodziła tylko po to, by nałożyć sobie trochę jedzenia i udać się do dormitorium.
Oczywiście, śmieszyło mnie to, ale z czasem też męczyło. Co dziwne nie była taka jaką ją postrzegałem przez te sześć lat naszej nienawiści. Fakt, że jest strasznie zarozumiała i czasem zachowuje się jak McGonagall, ale było w niej coś zabawnego i no nie wiem… przyjaznego(?). Nasze sprzeczki już nie wywoływały na mnie tego uczucia władcy. Nie czułem już dumy z samego siebie kiedy wyzywałem ją od szlam (ostatnio w ogóle nie nazywałem ją szlamą!). Kpiłem z niej tylko dlatego bo śmieszyły mnie jej odzywki, iskierki złości i te rumieńce irytacji. – Za każdym razem gdy myślałem w ten sposób karałem się za to. Nie powinienem się uśmiechać na jej widok.
Mimo kłótni samego ze sobą, postanowiłem ją przeprosić (mojemu ego tłumaczyłem to słabymi ocenami z eliksirów).
- Ej Granger!  - zawołałem ją tak samo jak tydzień temu.
Wyszedłem pół minuty po niej w Wielkiej Sali, gdy już w nawyku miała brać sobie tylko dyniowy pudding i uciekać do wierzy Gryffindoru.
Rozpoznała mój głos momentalnie, jednak nie odwróciła się. Podbiegłem.
- Teraz będziesz mnie unikać tylko dlatego, że powiedziałem ci prawdę? – zapytałem gdy ją dogoniłem.
- O czym ty gadasz Malfoy? Sądzisz, że moje życie kręci się wokół ciebie? – próbowała mieć złośliwy ton, ale słabo jej się to udało.
- No, a nie? – uśmiechnąłem się kpiąco, co miało na celu rozluźnić trochę atmosferę.
- Nie. – warknęła zaciskając usta.
- To czemu mnie unikasz? – zapytałem spokojnie widząc, że mój „rozluźniacz” nie zadziałał.
- Skąd ci to przyszło do głowy? – puściła wzrok na pudding.
- No chyba nie jestem ślepy. – odparłem. – Posłuchaj. – zacisnąłem dłoń na jej przedramieniu by ją zatrzymać. – Oboje dobrze wiemy, że ten twój wielki przyjaciel cię wykorzystuje. Ty siedzisz nad moimi pracami domowymi gdy on zabawia się z Wiewiórą.
- Nie siedziałabym nad niemi gdybyś sam się ruszył i to zrobił. – syknęła. – Po za tym jeśli masz ich obrażać to lepiej jeśli zakończymy tą rozmowę.
Wiedząc, że i tak nie usłyszę od niej słów „Masz racje Draco, jesteś o wiele lepszy od Bliznowatego. Odrobić za ciebie eliksiry?” postanowiłem użyć innej metody.
- Harry zabawia się z Ginny kiedy ty siedzisz i robisz, rzeczy, które Wybraniec powinien zrobić. – poprawiłem się teatralnym głosem. - Lepiej?
- Owszem – burknęła.
- Pamiętasz, że w piątek jest test z eliksirów? – zapytałem na co pokiwała głową. – A pamiętasz naszą umowę?
- Po co mam siedzieć z tobą dwie godziny próbując cię czegoś nauczyć, jak ty ciągle sobie żartujesz? – warknęła.
- No bo chodzisz naburmuszona i co chwila mnie krytykujesz! To nie pomaga uczniowi.
- To po co chcesz żebym cię uczyła? Możesz poprosić Snape o dodatkowe lekcje. – syknęła widocznie urażona, że nie jestem zadowolony z jej lekcji.
- Wiesz, że nie lubię go prosić o pomoc. A ciebie mam już w kontrakcie.
- Kontrakcie?! Aha! Czyli jestem tylko lalką! No i kto mnie teraz wykorzystuje?!
- Pamiętaj, że to wina Pottera. – syknąłem, ale pochwali się uspokoiłem. – Proszę. – szepnąłem uśmiechając się lekko.
Jej reakcja mnie zadziwiła; ogniki złości tańczące po jej tęczówkach przygasły. Twarz pobladła, a usta lekko się rozchyliły. Po chwili wpatrywania się w moje oczy parsknęła głośnym śmiechem.
- No co? – zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na nią jak na wariatkę.
- Ty mnie PROSISZ? – znów wybuchła śmiechem. – Naprawdę musisz nie lubić Snape. – zachichotała.
- Tak, nie lubię go. Więc bądź tak miła i daj mi jeszcze parę korków. – wykorzystałem fakt, że wprawiłem ją w dobry nastrój.
Lekko spoważniała i odparła:
- Dzisiaj, tam gdzie wcześniej. Ale jeśli znów zaczniesz się wygłupiać to nie licz na moje dobre, mugolskie serce.    

W tym miejscu Draco przerwał widząc, że kobieta przymrużyła oczy, a głowę oparła na poduszce leżącą jej na kolanach.
- Wystarczy. – szepnął.
Przeniósł Hermione na łóżko oszczędzając jej przy tym bólu pleców jaki miałaby po obudzeniu się i opuścił dom Potterów.




W związku z tym, że w rozdziale pojawiło się sporo zaklęć i eliksirów z książki, nieestetycznie wyglądałyby gwiazdki jakie robiłam wcześniej. Dlatego też użyłam koloru niebieskiego, by zaznaczyć te słowa:

Levicorpus zaklęcie te sprawia, że niewidzialne siła unosi przeciwnika za kostkę u nogi trzymając go głową w dół. (źródło Wikipedia).
Liberacorpus – jest zaklęciem przeciwdziałającym Levicorpus (źródło Wikipedia).
Rictusempra – jedno z zaklęć najczęściej używanych na przeciwniku w trakcie walki. Promień uderza ze średnią siłą i zwykle odpycha przeciwnika. Z teoretycznego punktu widzenia zaklęcie to rozśmiesza, niewidzialna siła łaskocze przeciwnika (źródło Wikipedia).
Protego - zaklęcie to, na krótko tworzy niewidzialną barierę, która chroni rzucającego czar zarówno przed zaklęciami jak i przed innymi przedmiotami. Działa na zwykłe uroki, ale nie na zaklęcia niewybaczalne (źródło Wikipedia).
Expelliarmus – rozbraja (odrzuca) przeciwnika lub jego różdżkę (źródło Wikipedia).
Wywar Łaskocących Żeber – eliksir wymyślony przez autorkę.
Eliksirem Życia – eliksir wytwarzany jest za pośrednictwem Kamienia Filozoficznego. Eliksir ten dawał nieśmiertelność i leczył ze wszystkich chorób tak długo, jak długo się go regularnie pija (źródło Wikipedia).
Veritaserum – najsilniejszy eliksir prawdy znany w świecie czarodziejów (źródło Wikipedia).
Szkiele-Wzro – eliksir, który powoduje odrastanie utraconych kości. Używany przez magiczną służbę zdrowia. Gdy Harry złamał rękę w 2 tomie podczas meczu quidditcha i Lockhart próbował ją wyleczyć, pozbawił jego rękę kości. Pani Pomfrey wyleczyła go przy pomocy tego eliksiru (źródło Wikipedia).


Witajcie ;)
Jak widać rozdział nareszcie się pojawił. Jest dość długi, ale taki był plan.
Jak mówiłam wcześniej jest on dla mnie ważny. Dlaczego? Bo właściwie na nim zaczyna się opowieść. To w nim zaczęły się wspomnienia Dracona, w których opowiada jak on odczuł znajomość z Hermioną. Wspomnienia są pisane w sposób wyrwanych kartek z pamiętnika. Dlatego by ukazać uczucia Ślizgona, na których mi zależało. Opowiadanie miało być tak jakby retrospekcją, a wcześniejsze rozdziały można zaliczyć do prologu.
Mój sposób na tą parę jest dość inny ale mam nadzieje, że was nie zrazi :).
Kolejny rozdział pojawi się w nieznanym mi czasie ale mam teraz na głowie dużo rzeczy typu poprawiania ocen. Po za tym cały weekend mam zapełniony komuniami, więc z tedy również będę miała mało czasu na pisanie :(   

9 komentarzy:

  1. o ja! :D świetny rozdział ;p
    no długo na niego czekałam i z całą pewnością stwierdzam że było warto :D
    teraz czekam na nast ępny ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jak nic nie dodała, to usuwam bloga z zakładek!" - Tak sobie pomyślałam i weszłam. Niespodzianka! Jest kolejny rozdział! Musisz wiedzieć, że baaardzo podoba mi się pomysł z tymi opowiadaniami Dracona. Bardzo go lubię, jest dla niej taki dobry <3 Podoba mi się twój styl pisania i fabuła :) Pisz dalej, proszę. Pozdrawiam i życzę weny. Od teraz wierna czytelniczka.
    dramione-something-real.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobra, to teraz postanawiam ci napisać coś więcej :p Tak sobie obserwuje tego bloga, odświeżam i wchodzę każdego dnia i notki jak nie było tak nie ma :/
    Jesteś świetna. Powiem to szczerze i bez bicia :p Twój pomysł z tymi wszystkimi wspomnieniami itd. jest wspaniały! Strasznie mi się podoba. Czekam i czekam na nową notkę i nic :( Dlatego pragnę ci jak najdelikatniej przypomnieć, że masz talent, a ja chce więcej :) Nie chcę być nachalna czy coś, ale po prostu chcę dobrze cię zmotywować :D BŁAGAM dodaj nn. Pozdrawiam i mam nadzieję, że mój płynący prosto z serca komentarz przybliży choć trochę datę dodania nowego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za te miłe słowa. Faktycznie bardzo motywują. :) Rozdział jest gotowy w połowie, a chcę żeby był dość długi, więc może to jeszcze potrwać gdzieś tak do czwartku, no może przy pomocy trochę szczęścia już jutro go opublikuje.
      Miałam teraz sporo pracy związanymi z ocenami, jednak gdy już rosyjski poprawiony, wszystko zaczęło znów pracować jak należy. ;)
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
      Bllof

      Usuń
  4. Rozdział hmm... może się z pozoru wydawać długi, ale czyta się go w mgnieniu oka.
    Z takim Dramione się jeszcze nie spotkałam :) Twój blog jest na prawdę na poziomie. Masz bardzo ciekawy pomysł, a Twój szablon go uzupełnia.
    Czekam na NN
    ~G.

    OdpowiedzUsuń
  5. Intrygujące ;D
    aa i taki spam: zapraszam na hermiona-hogwart.blogspot.com
    Irytek ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział jest krótki! :D strasznie szybko go przeczytałam i na koniec takie "już?:o"
    piszesz bosko!
    strasznie jestem ciekawa jak wyglądały relacje w szkole między Draco a Hermioną później. No łączyło ich niewątpiliwie coś pięknego ale ja chce to wiedzieć dokładnie :D
    więc dodawaj szybko notke! :P
    bo długo już nie było :c

    OdpowiedzUsuń
  7. O przeczytaniu tych pięciu notek dołączam się do obserwatorów twojego opowiadania. Mi bardzo podoba się twój styl, no i ta hm... odmiana Dramiony jest chyba ciekawsza od tej naj ardziej powszechnej. Czyli super rozdział i wogóle, czekam na nn, mam nadxieję że w najbliższej przyszłości, pozdrawia Krzywołapka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. jaaacie! prawie płakałam jak ją kłądł przed chwilą :/ chce więcej!

    OdpowiedzUsuń