Hej :)
Wiem, że mnie zaraz udusicie, że musieliście tyle czekać na rozdział, ale miałam duże problemy z komputerem, a tekst był gotowy już we wtorek.
____________________________________________________________________
Uśmiechnij się do wspomnień.
Była
już noc. Leżałem w szpitalnym łóżku przyglądając się krajobrazowi za oknem.
-
Mój łeb. – wysapał chłopak leżący na drugim łóżku robiąc grymas na twarzy.
-
Trzeba było patrzeć gdzie lecisz. – odparłem złośliwym głosem. – To było moje
pole.
-
Wmawiaj to sobie Malfoy. – odpowiedział trochę zdziwionyy, że nie śpię.
-
Nie moja wina, że jesteś ślepy. – warknąłem.
-
Nie mów mi, że ty mnie widziałeś! – krzyknął, nie przejmując się, że Pomfrey
może tu wpaść w każdej chwili.
-
Wiedziałem, to chyba oczywiste. Myślałem, że mnie widzisz dlatego czekałem aż
stchórzysz. – odparłem dość spokojnie.
-
Nie rozśmieszaj mnie głupia fretko! – zaśmiał się, ale szybko zmienił minę, na
grymas bólu.
-
Licz się ze słowami Potter. – wycedziłem zaciskając pięści.
-
Leże tu tylko dlatego, bo twoje pieprzone ego jest większe niż cały Hogwart.
-
Nie. Leżysz tu tylko przez swoją głupotę. Jakbyś na meczu patrzył przed siebie,
a nie na tyłek Weasley’owej to może byś mnie zobaczył .- syknąłem.
Wybraniec
nie wytrzymał chwycił swoją różdżkę leżącą na stoliku nocnym i energicznie
wstał.
-
Levicorpus! – ryknął wcelowując we mnie
różdżką, ale ja byłem już gotowy.
-
Liberacorpus! – krzyknąłem, również z
różdżką skierowaną w stronę przeciwnika. Byłem już na nogach.
Przez
chwilę mierzyliśmy się wzrokami.
-
Rictusempra! – zawołał, na co ja momentalnie
odpowiedziałem:
-Protego! – Nie miałem ochoty na pojedynek, dlatego
też nie atakowałem, a broniłem się przed zaklęciami rzucanymi przez Harry’ego.
-
Expelliarmus! – w końcu nie zdążyłem się
obronić co spowodowało, że trafiłem na ścianę pomieszczenia z niemałym
łupnięciem, a różdżka pofrunęła w drugą stronę chowając się pod łóżko w kącie.
Wybraniec
podszedł do mnie powoli widząc moją zakrwawioną pidżamę jak i głowę.
-
Levicorpus! – ryknął, a ja uniosłem się w powietrze by po chwili ponownie opaść
na podłogę.
-
Co tu się dzieje?! – w drzwiach stanęła pielęgniarka z przerażoną miną, lecz
jej ton był surowy i odważny.
Potter
nic nie odpowiedział tylko patrzył jak pielęgniarka podbiega do mnie mówiąc
coś.
-
Harry, jak mogłeś go tak poharatać. Rozumiem, że cię zdenerwował, ale żeby od
razu go atakować? – szept szatynki z Gryffindoru obudził mnie z lekkiego snu.
Jednak nie otwierałem oczu. A wręcz jeszcze bardziej je zacisnąłem gdy poczułem
ból przeszywający moje plecy i czaszkę jeszcze bardziej niż trafiłem tu parę
dni wcześniej.
-
Hermiono co ty gadasz! Karaluchowi się już dawno należało. –bronił go rudzielec
zwany Ronem.
-
Przecież dobrze o tym wiem. Ale sądzę, że i tak powinieneś go przeprosić. Takie
ataki nie są na naszym poziomie. – powiedziała zajadliwie.
W
końcu nie wytrzymałem. Otworzyłem powoli oczy, po czym zamrugałem kilkakrotnie
przyzwyczajając się do światła.
Na
mój widok dziewczyna lekko westchnęła, rudy zarumienił się, a Potter wlepiał we
mnie swoje zielone oczy.
-
Czego? – warknąłem opierając się na łokciach.
Granger
szturchnęła dyskretnie Bliznowatego z małym powodzeniem.
-
Sorry Malfoy, poniosło mnie. – powiedział Harry z nikłą skruchą.
-
Jasne. – prychnąłem ponownie opadając na poduszkę.
-
Byłeś nieprzytomny dwa dni. – oznajmiła trochę nieśmiało Hermiona. – Mam dla
ciebie notatki.
-
Nie potrzebuje ich. – syknąłem patrząc w sufit.
-
McGonagall mnie prosiła. – mruknęła płosząc się nieco.
-A
już myślałem, że zrobiłaś to z czystego współczucia. – zakpiłem. – Dobra dawaj
je. – powiedziałem po chwili ciszy.
Gryfonka
wyciągnęła plik kartek – trochę grubszy niż wcześniej – i położyła je na
stoliku koło łóżka.
-
To może już pójdziemy. – zaproponował Ron wstając.
- Pobiliście się? – Hermiona podniosła
brwi do góry.
- Jak już mówiłem to była wina Harry’ego.
– bronił się blondyn.
- Ale z was dziecinada. Żeby po wojnie
nadal zachowywać się jak dzieciaki. – prychnęła. – No dobra mów dalej. –
zachęciła go ściskając jaśka, co zdziwiło Dracona.
Przez te półgodziny opowiadania tego co
działo się osiem lat temu miał wrażenie, że kobieta powoli zaczyna mu ufać, nie
przesadził… zaczęła być milsza, nie… O! Nie była już tak wrogo nastawiona.
Słuchała uważnie historii Malfoya układając w
myślach cały plan wydarzeń. Na początku chciała to zapisywać, ale potem uznała,
że będzie to dość dziwaczne.
Kolejne
dni mijały mi na patrzeniu się w sufit. Codziennie odwiedzał mnie cała drużyna
quidditcha z Pansy, oraz Granger z nowymi notatkami.
Jej
zachowanie było dziwne ale i trochę komiczne. Dawała mi tylko pergaminy i
szybko próbowała się wymknąć spłoszona, że aż żal było wyzywać ją od szlam i
kpić z niej.
W
końcu nadszedł dzień wypisania mnie ze skrzydła szpitalnego.
Na lekcjach, z których miałem notatki, a nawet
prace domowe rozumiałem dość dużo, a Gryfonka podpowiadała mi na testach, co
również było dla mnie zaskoczeniem, bo zawsze była temu przeciwna. Jednak na
lekcjach bez Gryffindoru nie bardzo ogarniałem co się dzieje. Notatki Blaisa
były mi tak przydatne co Pansy, która co chwila pytała czy wszystko ze mną w
porządku, czy może przypadkiem zaraz tu nie zemdleje.
Jednym
z przedmiotów, z którego nic nie rozumiałem choć miałem notatki były eliksiry.
Oczywiście Snape pomagał mi jak należy (nie pytał, nie sprawdzał prac domowych
itp.), lecz mało mi to dawało bo na sprawdzianie i tak nic nie wiedziałem, a
Hermiona bała się podpowiadać na tych lekcjach.
-
Ej Granger! – zawołałem do pleców szatynki gdy wychodziła z Wielkiej Sali po
kolacji.
-
Co? – zapytała odwracając się na pięcie ze zniecierpliwioną miną. Była w złym
humorze co było widać z odległości dwudziestu stup jakie nas dzieliły.
Podbiegłem
do niej.
-
Chciałabyś dawać mi korki z eliksirów? – uśmiechnąłem się zakłopotanie.
-
Nie.- powiedziała zimno i ponownie się odwróciła.
-
Że co? – zmarszczyłem brwi. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem… chociaż gdyby
się zgodziła od razu byłobym większym szokiem.
-
A co myślałeś, że jak dam ci parę notatek i ściąg to teraz będę twoją własną
nauczycielką? – zironizowała. – To się myliłeś. – zaczęła iść w stronę schodów
na górę.
-
Co ty dzisiaj taka zła? – zapytałem gdy ją dogoniłem.
-
Wyobraź sobie, że przez ciebie. – wysyczała nadal idąc.
-
Niby co ja ci takiego zrobiłem? – wyprzedziłem ją idąc do tyłu by widzieć jej
twarz. – Ostatnio cię nie wyzywam, nie ironizuje, nie udaję, że mi się dłonie
wypalają jak cię dotykam… - tu cicho zachichotałem. – co więcej jestem miły,
kulturalny, za wszystko dziękuje! – wyliczałem na palcach sam się sobie
dziwiąc, że tak się zachowuje. – Mam wymieniać dalej? – zapytałem gdy doszedłem
do kciuka lewej ręki.
-
Właśnie w tym rzecz. –powiedziała zajadliwie gdy skręcaliśmy na kolejny
korytarz. Gdy zauważyła, że nie rozumiem dodała: - Ron coraz bardziej się czepia!
W
tym miejscu parsknąłem głośnym śmiechem.
-
Żartujesz sobie prawda? – popatrzyłam na nią wymownie i znów zacząłem się
śmiać, aż potknąłem się o kant rzeźby i wylądowałem na podłodze.
-
Zabawne. – zironizowała szatynka nie zwalniając tempa. Szybko wstałem i
ponownie podbiegłem do Gryfonki.
-
To dasz mi te korki? – ponowiłem pytanie.
-
Nie. – odpowiedziała tak samo jak wcześniej.
-
Ale eliksiry są mi potrzebne do owutemów! Bez nich nie pójdę na Uniwersytet
Aurorów. – powiedziałem błagalnym głosem.
-
Jakoś mnie to nie przejęło. Po za tym na Aurora nie biorą ludzi z
kryminału.
-
A jeśli hm… - zastanowiłem się przez chwilę pomijając jej uwagę. – …to będzie w
tajemnicy? Ten twój Ronuś o niczym się nie dowie. – zaproponowałem. – Dodatkowo
mogę cię publicznie obrazić. – wyszczerzyłem się. – To jak?
-
Niby czemu ma ci pomagać? – zapytała zniecierpliwionym głosem.
-
Bo… Cię o to proszę? – uśmiechnąłem się niewinnie.
-
Nie. – rzuciła. Gdy zbliżaliśmy się na schody prowadzące na siódme piętro.
Teraz
ja straciłem cierpliwość, wykorzystałem moment gdy na korytarzu nie było nikogo
prócz nas. Chwyciłem ją za nadgarstek i pchnąłem delikatnie, ale stanowczo na
ścianę.
-
To inaczej… - powiedziałem powoli uśmiechając się z drwiną. – Dasz mi korki i
po sprawie, albo dostanę trolla z kolejnego testu, co odbije się na twoich
relacjach z Weasleyem.
-
To jest szantaż! – wycedziła patrząc mi prosto w tęczówki. W jej oczach
tańczyły ogniki złości.
-
No, coś w tym stylu. – przyznałem marszcząc czoło z kpiącym uśmiechem na
twarzy.
Ręce
opierałem o ścianę nie dając jej manewru ucieczki.
-
To co? Jutro, cisza nocna, w Pokoju Życzeń? – zapytałem, jednak nie
odpowiedziała tylko próbowała zabić mnie wzrokiem, co było bardzo zabawne. – O!
Chyba ktoś idzie… - przybliżyłem się nie znacznie do jej twarzy.
-
Dobra! Już! – warknęła odpychając mnie z całej siły dłońmi. Ledwo drgnąłem. Ale
ustąpiłem jej miejsca by mogła odejść.
- Bezczelny! – powiedziała zdruzgotana
słowami Dracona. – Że też się dałam! – niedowierzała.
- Przyznaj, że teraz też byś to zrobiła.
– odparł z wymownym spojrzeniem.
- Nie. Ron by nie uwierzył w takie
bujdy. -
skrzyżowała ręce na piersiach.
- Teraz może nie, ale wcześniej na pewno.
– powiedział ze spokojem.
- Nie powiedziałabym. – burknęła. – No
dobra, dalej. – odparła z lekkim uśmiechem, który odwzajemnił.
-
Teraz już rozumiesz? – zapytała dziewczyna energicznie mieszając kociołek.
-
Po cholerę na przepis na wywar Łaskocących Żeber?
– zmarszczyłem brwi patrząc na bulgoczącą substancje o fioletowym kolorze.
-
No wiesz, musimy mieć jakąś rozgrzewkę przed Eliksirem
Życia czy Veritaserum. – zironizowała.
-
Ale dzisiaj błyskasz żartem. – również użyłem ironii.
-
Wywar Łaskoczących Żeber jest skomplikowany do wywarzenia. Potrzeba precyzji w
ilości składników oraz ćwiczy bicepsy. – powiedziała cały czas mieszając. Jej
ruchy coraz bardziej był wolniejsze, gdyż napój zgęstniał.
-
Jasne. – burknąłem po czym odepchnąłem ją ramieniem i sam zacząłem mieszać.
-
Już stop! – krzyknęła gdy z kociołka poleciało parę iskier. – Teraz musi się
ważyć przez około piętnastu minut. W tym czasie możesz napisać esej o Szkiele-Wzro.
-
Że co? – jęknąłem. – Nie możemy sobie zrobić przerwy? – zapytałem błagalnym
tonem. Siedzieliśmy w Pokoju Życzeń już
ponad dwie godziny.
-
Nie siedzę tu z tobą tyle czasu, żeby odpoczywać. – syknęła.
-
Super. – burknąłem otwierając grubą książkę od Eliksirów.
Szatynka
chodziła w tą i z powrotem między kanapą, a kominkiem wyglądając co jakiś czas
za okno.
-
Proszę pani profesor. – powiedziałem po paru minutach ze złośliwym uśmieszkiem
na twarzy podałem jej pergamin.
Dziewczyna
szybko przeczytała tekst po czym zmroziła mnie wzrokiem.
-
„ Szkiele-Wzro to bardzo nie pożyteczny eliksir, dzięki niemu Chłopiec – Który
– Śmierdzi ma kości w ręce… Sądzę, że pan, profesorze Snape jest takiego samego
zdania.” – zacytowała moje wypociny. – Jeśli tak masz się angażować w nasze
lekcje to znajdź sobie innego nauczyciela! – warknęła rzucając pergamin na
podłogę. Skierowała się ku drzwiom.
-
To tylko taki żarcik. – wstałem i podbiegłem do szpary między kanapą a biurkiem
nie dając jej uciec. – Chciałem żebyś się rozluźniła. – nadal się broniłem.
-
Przecież ja jestem cały czas rozluźniona! Nie wiem o co ci chodzi! – warknęła
próbując mnie odepchnąć – z marnym rezultatem.
-
Jasne. Chodzisz jak na szpilkach i unikasz mojego wzroku, ale oczywiście jesteś
cały czas wyluzowana. – powiedziałem z ironią.
-
I sądzisz, że jak zaczniesz obrażać mojego przyjaciela to będę turlała się ze
śmiechu?! – syknęła zaciskając pięści.
-
Taki z niego przyjaciel, że wrobił cię, żebyś mi pisała notatki i prace domowe?
– zapytałem patrząc na nią wymownie.
Nic
nie odpowiedziała, ale oczy jej się zaszkliły.
-
Na pewno lepszy niż ty Malfoy. – syknęła drżącym głosem. Wiedziała, że mam
racje.
Wyminęła
kanapę od drugiej strony, zarzuciła torbę na plecy i wyszła energicznym krokiem
zatrzaskując za sobą drzwi.
Hermiona nie skomentowała tej części
historii. Zagryzła tylko dolną wargę.
Faktycznie. Odkąd pamięta Ron i Harry często ją wykorzystywali w
sprawach edukacji. A to prosili o przepisanie prac domowych lub sama musiała
pisać je za nich.
Gdy Draco opowiadał jej ten ostatni rok
Hogwartu zauważyła, że przyjaźń z nimi nie była taka udana jak jej się
wcześniej wydawało.
- Chyba na dzisiaj ci wystarczy. –
powiedział opiekuńczo blondyn. – Ledwo co patrzysz na oczy.
- Nie, nie. – odparła błyskawicznie. –
Mów dalej. – zachęciła go.
Popatrzył na nią niepewnie ale znów
wrócił do opowieści.
Wiedziałem,
że trochę przesadziłem naskakując tak na Granger. Ale ten cały Potter naprawdę
nie jest taki super i w ogóle jak wszystkim się wydaję. I co z tego, że
uratował ten cały magiczny świat, skoro nie umie się zachować jak przystoi na
prawdziwego faceta.
W
ostatnich dniach Gryfonka unikała mojej osoby. Na naszych wspólnych lekcjach
siadała jak najdalej mnie, a na posiłki przychodziła tylko po to, by nałożyć
sobie trochę jedzenia i udać się do dormitorium.
Oczywiście,
śmieszyło mnie to, ale z czasem też męczyło. Co dziwne nie była taka jaką ją
postrzegałem przez te sześć lat naszej nienawiści. Fakt, że jest strasznie
zarozumiała i czasem zachowuje się jak McGonagall, ale było w niej coś zabawnego
i no nie wiem… przyjaznego(?). Nasze sprzeczki już nie wywoływały na mnie tego
uczucia władcy. Nie czułem już dumy z samego siebie kiedy wyzywałem ją od szlam
(ostatnio w ogóle nie nazywałem ją szlamą!). Kpiłem z niej tylko dlatego bo
śmieszyły mnie jej odzywki, iskierki złości i te rumieńce irytacji. – Za każdym
razem gdy myślałem w ten sposób karałem się za to. Nie powinienem się uśmiechać
na jej widok.
Mimo
kłótni samego ze sobą, postanowiłem ją przeprosić (mojemu ego tłumaczyłem to
słabymi ocenami z eliksirów).
-
Ej Granger! - zawołałem ją tak samo jak
tydzień temu.
Wyszedłem
pół minuty po niej w Wielkiej Sali, gdy już w nawyku miała brać sobie tylko
dyniowy pudding i uciekać do wierzy Gryffindoru.
Rozpoznała
mój głos momentalnie, jednak nie odwróciła się. Podbiegłem.
-
Teraz będziesz mnie unikać tylko dlatego, że powiedziałem ci prawdę? –
zapytałem gdy ją dogoniłem.
-
O czym ty gadasz Malfoy? Sądzisz, że moje życie kręci się wokół ciebie? –
próbowała mieć złośliwy ton, ale słabo jej się to udało.
-
No, a nie? – uśmiechnąłem się kpiąco, co miało na celu rozluźnić trochę
atmosferę.
-
Nie. – warknęła zaciskając usta.
-
To czemu mnie unikasz? – zapytałem spokojnie widząc, że mój „rozluźniacz” nie
zadziałał.
-
Skąd ci to przyszło do głowy? – puściła wzrok na pudding.
-
No chyba nie jestem ślepy. – odparłem. – Posłuchaj. – zacisnąłem dłoń na jej
przedramieniu by ją zatrzymać. – Oboje dobrze wiemy, że ten twój wielki
przyjaciel cię wykorzystuje. Ty siedzisz nad moimi pracami domowymi gdy on
zabawia się z Wiewiórą.
-
Nie siedziałabym nad niemi gdybyś sam się ruszył i to zrobił. – syknęła. – Po
za tym jeśli masz ich obrażać to lepiej jeśli zakończymy tą rozmowę.
Wiedząc,
że i tak nie usłyszę od niej słów „Masz racje Draco, jesteś o wiele lepszy od
Bliznowatego. Odrobić za ciebie eliksiry?” postanowiłem użyć innej metody.
-
Harry zabawia się z Ginny kiedy ty siedzisz i robisz, rzeczy, które Wybraniec
powinien zrobić. – poprawiłem się teatralnym głosem. - Lepiej?
-
Owszem – burknęła.
-
Pamiętasz, że w piątek jest test z eliksirów? – zapytałem na co pokiwała głową.
– A pamiętasz naszą umowę?
-
Po co mam siedzieć z tobą dwie godziny próbując cię czegoś nauczyć, jak ty
ciągle sobie żartujesz? – warknęła.
-
No bo chodzisz naburmuszona i co chwila mnie krytykujesz! To nie pomaga
uczniowi.
-
To po co chcesz żebym cię uczyła? Możesz poprosić Snape o dodatkowe lekcje. –
syknęła widocznie urażona, że nie jestem zadowolony z jej lekcji.
-
Wiesz, że nie lubię go prosić o pomoc. A ciebie mam już w kontrakcie.
-
Kontrakcie?! Aha! Czyli jestem tylko lalką! No i kto mnie teraz wykorzystuje?!
-
Pamiętaj, że to wina Pottera. – syknąłem, ale pochwali się uspokoiłem. –
Proszę. – szepnąłem uśmiechając się lekko.
Jej
reakcja mnie zadziwiła; ogniki złości tańczące po jej tęczówkach przygasły.
Twarz pobladła, a usta lekko się rozchyliły. Po chwili wpatrywania się w moje
oczy parsknęła głośnym śmiechem.
-
No co? – zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na nią jak na wariatkę.
-
Ty mnie PROSISZ? – znów wybuchła śmiechem. – Naprawdę musisz nie lubić Snape. –
zachichotała.
-
Tak, nie lubię go. Więc bądź tak miła i daj mi jeszcze parę korków. –
wykorzystałem fakt, że wprawiłem ją w dobry nastrój.
Lekko
spoważniała i odparła:
-
Dzisiaj, tam gdzie wcześniej. Ale jeśli znów zaczniesz się wygłupiać to nie
licz na moje dobre, mugolskie serce.
W tym miejscu Draco przerwał widząc, że
kobieta przymrużyła oczy, a głowę oparła na poduszce leżącą jej na kolanach.
- Wystarczy. – szepnął.
Przeniósł Hermione na łóżko oszczędzając
jej przy tym bólu pleców jaki miałaby po obudzeniu się i opuścił dom Potterów.
W związku z tym, że w rozdziale pojawiło
się sporo zaklęć i eliksirów z książki, nieestetycznie wyglądałyby gwiazdki
jakie robiłam wcześniej. Dlatego też użyłam koloru niebieskiego, by zaznaczyć
te słowa:
Levicorpus – zaklęcie te sprawia, że
niewidzialne siła unosi przeciwnika za kostkę u nogi trzymając go głową w dół.
(źródło Wikipedia).
Liberacorpus – jest zaklęciem przeciwdziałającym Levicorpus (źródło Wikipedia).
Rictusempra – jedno z zaklęć najczęściej używanych na przeciwniku w trakcie
walki. Promień uderza ze średnią siłą i zwykle odpycha przeciwnika. Z
teoretycznego punktu widzenia zaklęcie to rozśmiesza, niewidzialna siła
łaskocze przeciwnika (źródło Wikipedia).
Protego - zaklęcie to, na krótko tworzy niewidzialną barierę, która chroni
rzucającego czar zarówno przed zaklęciami jak i przed innymi przedmiotami.
Działa na zwykłe uroki, ale nie na zaklęcia niewybaczalne (źródło Wikipedia).
Expelliarmus – rozbraja (odrzuca) przeciwnika lub jego różdżkę (źródło Wikipedia).
Wywar Łaskocących Żeber – eliksir wymyślony przez autorkę.
Eliksirem Życia –
eliksir wytwarzany jest za pośrednictwem Kamienia Filozoficznego. Eliksir ten
dawał nieśmiertelność i leczył ze wszystkich chorób tak długo, jak długo się go
regularnie pija (źródło Wikipedia).
Veritaserum –
najsilniejszy eliksir prawdy znany w świecie czarodziejów (źródło Wikipedia).
Szkiele-Wzro –
eliksir, który powoduje odrastanie utraconych kości. Używany przez magiczną
służbę zdrowia. Gdy Harry złamał rękę w 2 tomie podczas meczu quidditcha i
Lockhart próbował ją wyleczyć, pozbawił jego rękę kości. Pani Pomfrey wyleczyła
go przy pomocy tego eliksiru (źródło Wikipedia).
Witajcie ;)
Jak widać rozdział nareszcie
się pojawił. Jest dość długi, ale taki był plan.
Jak mówiłam wcześniej jest on
dla mnie ważny. Dlaczego? Bo właściwie na nim zaczyna się opowieść. To w nim
zaczęły się wspomnienia Dracona, w których opowiada jak on odczuł znajomość z
Hermioną. Wspomnienia są pisane w sposób wyrwanych kartek z pamiętnika. Dlatego
by ukazać uczucia Ślizgona, na których mi zależało. Opowiadanie miało być tak
jakby retrospekcją, a wcześniejsze rozdziały można zaliczyć do prologu.
Mój sposób na tą parę jest
dość inny ale mam nadzieje, że was
nie zrazi :).
Kolejny rozdział pojawi się w
nieznanym mi czasie ale mam teraz na głowie dużo rzeczy typu poprawiania ocen. Po za tym cały weekend mam zapełniony komuniami, więc z tedy również będę miała mało czasu na pisanie :(
o ja! :D świetny rozdział ;p
OdpowiedzUsuńno długo na niego czekałam i z całą pewnością stwierdzam że było warto :D
teraz czekam na nast ępny ;p
"Jak nic nie dodała, to usuwam bloga z zakładek!" - Tak sobie pomyślałam i weszłam. Niespodzianka! Jest kolejny rozdział! Musisz wiedzieć, że baaardzo podoba mi się pomysł z tymi opowiadaniami Dracona. Bardzo go lubię, jest dla niej taki dobry <3 Podoba mi się twój styl pisania i fabuła :) Pisz dalej, proszę. Pozdrawiam i życzę weny. Od teraz wierna czytelniczka.
OdpowiedzUsuńdramione-something-real.blogspot.com
No dobra, to teraz postanawiam ci napisać coś więcej :p Tak sobie obserwuje tego bloga, odświeżam i wchodzę każdego dnia i notki jak nie było tak nie ma :/
OdpowiedzUsuńJesteś świetna. Powiem to szczerze i bez bicia :p Twój pomysł z tymi wszystkimi wspomnieniami itd. jest wspaniały! Strasznie mi się podoba. Czekam i czekam na nową notkę i nic :( Dlatego pragnę ci jak najdelikatniej przypomnieć, że masz talent, a ja chce więcej :) Nie chcę być nachalna czy coś, ale po prostu chcę dobrze cię zmotywować :D BŁAGAM dodaj nn. Pozdrawiam i mam nadzieję, że mój płynący prosto z serca komentarz przybliży choć trochę datę dodania nowego rozdziału :)
Dziękuję Ci bardzo za te miłe słowa. Faktycznie bardzo motywują. :) Rozdział jest gotowy w połowie, a chcę żeby był dość długi, więc może to jeszcze potrwać gdzieś tak do czwartku, no może przy pomocy trochę szczęścia już jutro go opublikuje.
UsuńMiałam teraz sporo pracy związanymi z ocenami, jednak gdy już rosyjski poprawiony, wszystko zaczęło znów pracować jak należy. ;)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Bllof
Rozdział hmm... może się z pozoru wydawać długi, ale czyta się go w mgnieniu oka.
OdpowiedzUsuńZ takim Dramione się jeszcze nie spotkałam :) Twój blog jest na prawdę na poziomie. Masz bardzo ciekawy pomysł, a Twój szablon go uzupełnia.
Czekam na NN
~G.
Intrygujące ;D
OdpowiedzUsuńaa i taki spam: zapraszam na hermiona-hogwart.blogspot.com
Irytek ;)
rozdział jest krótki! :D strasznie szybko go przeczytałam i na koniec takie "już?:o"
OdpowiedzUsuńpiszesz bosko!
strasznie jestem ciekawa jak wyglądały relacje w szkole między Draco a Hermioną później. No łączyło ich niewątpiliwie coś pięknego ale ja chce to wiedzieć dokładnie :D
więc dodawaj szybko notke! :P
bo długo już nie było :c
O przeczytaniu tych pięciu notek dołączam się do obserwatorów twojego opowiadania. Mi bardzo podoba się twój styl, no i ta hm... odmiana Dramiony jest chyba ciekawsza od tej naj ardziej powszechnej. Czyli super rozdział i wogóle, czekam na nn, mam nadxieję że w najbliższej przyszłości, pozdrawia Krzywołapka :*
OdpowiedzUsuńjaaacie! prawie płakałam jak ją kłądł przed chwilą :/ chce więcej!
OdpowiedzUsuń